Czytajcie i piszcie, co myślicie.
Młoda nauczycielka z jasnymi, gęstymi włosami przyglądała się w zamyśleniu roześmianej grupce czwartoklasistów. Uczyła w tej szkole dopiero dwa dni. Dotychczasowa nauczycielka matematyki wyjechała na stałe do Krakowa, więc wszyscy z entuzjazmem przyjęli kogoś na jej miejsce. Paulina Lawsonek bardzo się spodobała wszystkim uczniom, co zawdzięczała swojej wesołości i inteligencji w jednym.
- Na co pani się tak patrzy? –zapytała pani Lucyna Mrożek, nauczycielka historii, która była przedmiotem wielu żartów i kpin w tej szkole podstawowej. Lucyna uwielbiała wygłaszać długie mowy na temat tego, jak było w szkołach kiedyś i jak to się zmieniło na gorsze. Była ostra, chuda jak patyk i zazwyczaj bardzo przygnębiona, z nieznanemu nikomu jeszcze powodu.
- Patrzę się na tych czwartoklasistów. – powiedziała Paulina Lawsonek. Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale historyczka zaczęła kiwać głową i powiedziała, jakby wygłaszała kazanie:
- Czwarta „c” jest najgorszą klasą w całej szkole. Biegają, śmieją się bez żadnego powodu, a nie utrzymuję, że tak powinni się zachowywać. Na lekcji, zamiast uczenia się, zagadują nauczyciela i on nie może dalej kontynuować lekcji. Podobno –uniosła rękę w złowrogim geście – jakiś chłopak powiedział, że nauczycielka Zagen źle przygotowuje ich do karty rowerowej i że w ogóle ich nie uczy. Nie obeszło się bez komplikacji. Na szczęście Zagen zdążyła się wybronić, ale dyrektorka cały czas patrzy się na nią i wydaje mi się, że straciła do niej zaufanie.
- Co to za dziewczynka z czarnymi włosami? –zapytała nauczycielka matematyki. Lucyna Mrożek zrozumiała o kogo chodzi, chociaż w 4c było dużo dziewczynek z czarnymi włosami. Jednak ta jedna wyróżniała się czymś, czego dokładnie nie dało się określić. Dziewczyna posiadała krótkie, czarne i gęste włosy, do ramion. Uśmiechała się od ucha do ucha, gdyż właśnie wygłupiały się z koleżankami, naśladując jakąś znaną piosenkarkę, która nagrywając ostatni teledysk, stała się obiektem śmiechów i obelg.
Lucyna Mrożek westchnęła i zaczęła mówić.
- To jest Kazimiera Olmek. Wszyscy uważają ja za sympatyczną, ale ja osobiście jestem innego zdania. Szczerzy się do każdego. Niech pani uważa, SZCZERZY SIĘ. Słyszałam, że nie jest najlepsza z matematyki. Na semestr ledwo udało jej się wyciągnąć czwórkę, a teraz będzie o dużo gorzej. Może pani ją jakoś zachęci do nauki...
- Jestem pewna, że... Jak ona miała na imię?
- Kazimiera. Wszyscy nazywają ją Kazią i jak wywołam ją do tablicy jako Kazimierę, wszyscy zaczynają się śmiać.
- Rzeczywiście, to imię nie jest zbytnio popularne, ale mi się podoba. Wie pani, ja bardzo lubię oryginalne imiona – już nie mogę się doczekać, aż porozmawiam z tą Kazią. A ten chłopak, co rozwiązuje zadania pod drzwiami klasy?
- A to... –zaczęła Lucyna Mrożek z dumą – To jest najlepszy uczeń w całej naszej szkole. Wszyscy tak uważają, chociaż najlepszą średnią ma Artur Żytkowski, który jest...- cóż, mówiąc szczerze i pani językiem – kujonem (w tym momencie pani Mrożek popatrzyła się ze zgorszeniem na panią Lawsonek, która wybuchła śmiechem). Artur uczy się regułek, ale nie posiada żadnych zbędnych talentów.
Ten chłopczyk, o którego pani zapytała, ma na imię Kuba i zachowuje się bez zarzutu, chociaż wiele razy musiałam go uciszyć na lekcji, bo on jak zawsze musiał wygłosić swoje zdanie. Zapytał mnie kiedyś, czy może jakoś pomóc Kazimierze w matematyce. Ja powiedziałam, żeby ją zapytał, ale Kazia odmówiła. Widzi pani, jaki mam z nią kłopot! Ale Kubę bardzo lubię, chłopak jest utalentowany i... –w tym momencie nauczycielka zamilkła, bo to zdanie znała tylko ona i nikt inny – nawet ta miła matematyczka! – nie mógł się o nim dowiedzieć. Kuba jako jedyny nie wyśmiewał się z pani Mrożek.