Wszyscy byli smutni z powodu straty Phantoma. nagle z za krzków wyskoczył maleńki misiaczek i przysiadł przy ciele Pehantoma, wtulił się i zasną.
-Orki zabiły mu matkę, leży w tamtych krzakach- powiedział Apophis- chyba go weźmiemy ze sobą i wiecie jak go nazwiemy? Phantom.
-To Pahantom, tylko, że w drugim wcieleniu- odrzekła Elfblondyn- nawet jako zwierze nas nie zostawi.
A więc wrucili z "nowym" Phantomem do miasta.
-Musimy już was opuszczać- żekł Apophis, który wszystkimi kierował- widać, że jesteśmy potrzebni do walki.
-Żegnajcie, niech Eru nad wami czuwa- żekł Elrond- pamiętajcie, że bramy naszego miasta zawsze są dla was otwarte, wyruszy z wami kilka elfów które jeśli to opanują to napewno nauczą się przemieniać w zwierzęta. Zostawcie swoje zapsy u nas, a czasami z nimi przychodźcie.
-Zrobimy tak- odpowiedział Apophis- i zostawimy młodszych uczniów, bo teraz trzeba przygotowywać naszą kryjówkę, żeby do zamieszkania w ukryciu się nadała
-Niech tak się stanie.
Wyszli stamtąd z ciężkim sercem, wiedzieli, że tam było bezpiecznie i każdy czuł tą dobroć elfów.
-Mam nadzieję, że szybko tam wrucimy- odrzekł ZEMAT- tylko, że nie jako wygnańcy tylko wygrani
-My też- odparli pozostali.