Zaczynam pisać nowe opowiadanie specjalnie na to forum i mam nadzieję, że tym razem ktoś się nim zainteresuje... proszę o komentarze. Nawet mogą być najgorsze, ale żeby były
.
Kasia była raczej lubianą dziewczyną na terenie szkoły. Nie była zarozumiała, ani też cicha. Była w sam raz, prawie idealna. Prawie, ponieważ, jak wiadomo, każdy ma swoje wady i zalety. Była wrażliwa, nie znowu za bardzo, ale nie lubiła, kiedy ktoś się pomylił. Było jej smutno i głupio za niego. A kiedy znowu widziała jakąś zbiórkę pieniężną dla na przykład dzieci z domów dziecka, od razu rzucała się do pomocy, mimo, iż samej nie wystarczało na wiele ładnych rzeczy i kosmetyków. Koleżanki czasami wyśmiewały ją, ponieważ uważano ją za niezdarę. Lubiła sprzątać i była pracowita, ale zawsze było coś źle, nie tak, niedobrze. Tak więc jej błąd tkwił w chęci robienia dobra.
Jednak Kasia miała wokół siebie zawsze wielu wiernych przyjaciół, nie tylko dziewczyny. Cieszyła się popularnością wśród chłopców, bo zawsze wiedziała o najważniejszych wydarzeniach sportowych.
Niestety, miała pewien problem. Była sierotą, adoptowaną przez ubogich ludzi, którzy w niczym nie przypominali jej zmarłych tragicznie rodziców. Cieszyła się w duchu, że miała normalne życie, ale mimo wszystko czuła się bardzo samotna i opuszczona. Zupełnie zagubiła się w świecie nastoletnich dzieci.
A historia zaczyna się w dniu jej czternastych urodzin, tuż po rozpoczęciu roku szkolnego. Jesień była wyjątkowo piękna, słoneczna i kolorowa. Widać było każde drzewo, istny trój wymiar. Katarzyna przyszła do szkoły zaspana, mrucząc pod nosem jakąś wyjątkowo trudną regułkę na biologię.
- Cześć! – powitała ją siedząca na ławeczce przed klasą Iza.
Izabela była jej przyjaciółką od serca, często uzupełniały swoje wypowiedzi jak siostry. Ona zawsze wiedziała, czego pragnie Klaudia i na odwrót. Ale niestety Iza należała do bogatej, szczęśliwej rodziny i nie mogła zrozumieć, jak czuje się Kasia. A ta znowu skrywała tylko jedną rzecz przed przyjaciółką. Nie umiała powiedzieć o wszystkim związanym z domem dziecka, gdyż bała się, że rozejdą się plotki i zostanie nazwana małym dzieckiem. Bo tylko małe dzieci tęsknią jak głupie za swoimi rodzicami i czasami płaczą nad tym, że… w gruncie rzeczy mają szczęście.
- Wszystkiego najlepszego, Kaśka – powiedziała Iza i wyciągnęła coś z plecaka. Była to zawinięta w kolorowy papier paczuszka.
- A, faktycznie, bo to dzisiaj są moje czternaste urodziny – uśmiechnęła się nagle solenizantka. – A co to jest?
Jej rudowłosa, wysoka przyjaciółka zrobiła tajemniczą minę.
- Niespodzianka.
Kwadratowy pakunek, mieszczący się na dwóch rozłożonych dłoniach, zapakowany w piękny papier w listki, przewiązany kokardką, na której wisiała karteczka.
- To dla ciebie – powiedziała wesoło rudowłosa.
- Dla mnie? – zdziwiła się Kasia.
Nikt od czasu wypadku rodziców nie dał jej prezentu z pamięci. W domu dziecka wszystkie dzieci dostawały prezenty na gwiazdkę, ale nikt specjalnie nie przejmował się tym, że ktoś miał urodziny. Ot, czasami dostało się kawałek czekolady i życzenia. A później temat uważano za zamknięty. To było okropne.
Dzisiaj też nowa rodzina Kasi nie wydawała się pamiętać o jej urodzinach, dlatego Kaśka bardzo się zdziwiła, widząc swój prezent.
- A dla kogo? Nie widzę innych solenizantów. Bierz, przecież masz urodziny. Musiałam ci sprawić jakiś ładny prezent – mrugnęła okiem rudowłosa.
- Ja… ja… dziękuję, Iza – powiedziała zdziwiona Kasia i chwyciła prezent do ręki, lecz nie zdążyła go rozpakować, bo właśnie rozległ się dzwonek na… - biologia… żebym tylko nie zapomniała tej głupiej regułki…