Witam wszystkich,
to ja, wcześniej wam znana, albo nieznana - meraviglia. Za Chiny nie mogłam sobie przypomnieć hasła
i zarejestrowałam się raz jeszcze
Zapraszam do czytania i komentowania mojego nowego opowiadania.
Odcinek 1 - Uliczna skrzypaczka
- Ach, nareszcie wakacje! Czas należnego odpoczynku
- rozmarzyła się ładna, długowłosa szatynka o niebieskich oczach, o odcieniu tak jasnym, że przy śniadej cerze wydawały się niemal białe. Teraz wpatrywały się z zachwytem w bezchmurne, letnie niebo.
- Skończyłaś liceum, idziesz na studia, więc wakacje nie są już czasem leżenia do góry tyłkiem.
- skwitowała niewysoka brunetka, z włosami sięgającymi ramion i niebieskimi oczami.
- Uhm, dałabyś spokój. Dopiero co napisałyśmy ostatni egzamin maturalny - szatynka spojrzała na koleżankę. - Aaaach!! Karen, co to jest?!
- wyrwała z rąk dziewczyny książkę.
- Informator po studiach. Ty też powinnaś go przejrzeć, Ester.
- Ojej
, wyluzuj Karen. Właśnie upajam się wolnością. Wiem, że te wakacje nie będą takie jak zwykle, będą bardziej pracowite, ale jednak to nadal są wakacje i uważam, że nie wolno ich całych marnować na pracę i wybór studiów. Trzeba zostawić trochę czasu na zabawę.
- Masz rację. Idziemy na coś dobrego?
- Karen wstała i poprawiła spódnicę.
- Duże lody włoskie, śmietankowo-czekoladowe?
- Hmm, bardziej myślałam o gofrach z bitą śmietaną i truskawkami...
- Na gofry też pójdziemy!
- Ester poderwała się z ławki i skierowała w stronę rynku, pociągając Karen za sobą.
- Jak to też?!
- Nie marudź, chodź!! Jesteś głodna.
- Ja?! Nieprawda.
- Wiem co mówię, przez cały egzamin burczało ci w brzuchu.
***
- Powietrze jest dziś takie świerze, dzień piękny, słoneczny, a ja nie mogę się nim cieszyć - pomyślała smukła blondynka, z włosami ostrzyżonymi na chłopaka, z grzywką spadającą ukosem na piwne oczy. W ręku trzymała skrzypce, u nóg leżał kapelusz. Stała od samego rana, grając przeróżne melodie, od smutnych do skocznych, weselnych. Przechodnie jednak przechodzili obok niej obojętnie, jakby nic nie słyszeli i jakby jej w ogóle tam nie było. Podniosła z ziemi kapelusz. Zarobek był mizerny. Tyle pracy na nic. Poczuła jak łza popłynęła mokrą strużką po policzku.
- Co ja robię? Muszę być twarda, nie mogę się rozklejać na środku ulicy, nawet jeśli dla innych jestem niewidzialna - mruknęła. Spojrzała na skrzypce. Zagra jeszcze jeden, ostatni raz. Zamknęła oczy i pozwoliła, by muzyka poniosła ją do krainy wyobraźni. Realny świat jej nie obchodził, w tej chwili grała dla siebie samej.
Gdy otworzyła oczy, ujrzała przed sobą dwie dziewczyny, chyba jej rówieśniczki, wpatrujące się w nią z błyszczącymi oczami. Wyglądały jak zaczarowane, policzki miały mokre od łez.
- To, to... to było cudowne
- wyszeptała szatynka.
- Niesamowite
- zgodziła się z koleżanką brunetka.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś słucha - skrzypaczka odwróciła głowę. - Grałam dla siebie.
- Masz talent, nie możesz go zachowywać tylko dla siebie.
- Co wy możecie o tym wiedzieć?! - krzyknęła ze złością. Spuściła wzrok, żeby te dwie nie mogły wyczytać smutku, bólu w jej oczach. - Codziennie tu stoję od samego rana do popołudnia i gram w nadziei, że moja melodia da odrobinę wytchnienia tym zabieganym ludziom, ale oni są tak zajęci, że nic nie słyszą, mają gdzieś skrzypaczkę z ulicy. Tak, z ulicy. Wy pewnie nie wiecie, jak to jest. Na pewno nie wiecie. Na was codziennie czekają wasze matki, ojcowie. Ja jestem córką ulicy. Nikt na mnie nie czeka. Jestem sama, całkiem sama. - Poczuła dotyk czyjejś ręki na ramieniu.
- Nie jesteś sama. My tu jesteśmy i chciałybyśmy, abyś została naszą przyjaciółką. Pomożemy ci. Zgadzasz się? - spytała szatynka. W jej postawie czuć było współczucie, niewinność, oddanie.
- Tak - pokiwała głową, nie będąc pewną swojej odpowiedzi, ale czuła, że to może być pierwszy krok do nowego życia.
- Jestem Ester a to Karen - wskazała na brunetkę.
- Emma.
___
Starczy na dziś
Może trochę krótko, ale nie mam weny za bardzo. Czytajcie i komentujcie