Hej
Ostatnimi czasy jadąc 70km/h (zwolniłem do 50km/h) wyskoczył mi kot. Kot przebiegł na drugi pas - lecz niestety na drugim pasie pojawiło się auto które zauważył dopiero będąc na moim pasie. Kot postanowił się zatrzymać na moim pasie i tak niestety nie miałem szans na wyhamowanie. Oczywiście wyhamowałem do 50km/h - ale teraz mam obawy co z tym kotem się dzieje... to już taka moja druga sytuacja w życiu, ale tą przeżywam bardziej. Wiem też tyle, że kot był bardzo zwinny w momencie wypadku na tyle, iż mógł schować się pod maską w trakcie wypadku (był w pozycji skulonej). Kot był poniżej średniego wzrostu. I teraz mnie zastanawia co się z nim dzieje? Ponieważ po zatrzymaniu się nigdzie go nie znalazłem na ulicy a w lusterku tylnim widziałem jak uciekł w krzaki (na szczęście bardzo szybko, więc możliwe, że obejdzie się bez złamań? Czy może tak działa adrenalina jednak?). Jedynie poczułem go jak uderzył o kawałek maski (brak śladów na niej) oraz otarł trochę przodu od strony kierowcy (zapewne umiejętnie się schował - bo jakbym go uderzył to pewnie poleciałby do przodu?). Pod tyłem samochodu już go nie było wcale czuć, bo tam prześwit jest wyższy. No i teraz się zastanawiam co może być z nim? Czy szanse na przeżycie są bardzo duże w tym wypadku? Lub ewentualna poważna kontuzja? Czy zdarzyło się to komuś? Przeszukałem cały internet pod tym kątem i niektórzy piszą, że pod takim prześwitem jak 12cm nic kotu nie było. Mój przypadek może być taki sam. Czy miał ktoś może taką sytuację gdzie udało się takiego kota odnaleźć który trafił pod maską i wszystko było OK?
Potem już kota nigdzie nie mogłem znaleźć w pobliżu gdy się zatrzymałem. Więc... no chyba jest OK? Strasznie się tym przejmuję...