Gdyby moje środowisko (patrz ekologowie) myślało tak jak Ty nasza działalność i wypływająca z niej nadzieja na uratowanie zagrożonych gatunków nie miałyby sensu.
Mimo wszystko nie mamy wpływu na to,co będzie za 100,200,300 lat,gdyż nawet bez naszego udziału świat,cała planeta się zmienia,my pewne zmiany przyspieszamy ale nie możemy im do końca zaradzić - np.takie zmiany klimatu,miały one miejsce już wieki temu,z ich powodu ginęły całe cywilizacje / nie pamiętam już,Inkowie czy Majowie /,ba!,w historii świata był nawet taki okres gdy cała kula ziemska wyglądała jak jedna,wielka śnieżka
gdyż zmiany klimatu,ocieplenie i oziębienie to zmiany cykliczne,a my jesteśmy ponoć na skraju kolejnej zmiany / ponoć bardziej oziębienia niż ocieplenia /.
W kwestii ekologicznego życia,jako przyjaciel zwierząt: ja też nie zabijam komarów,much czy pająków,mimo że nie przepadam za owadami,delikatnie rzecz ujmując
,otwieram okno,niech sobie wylecą,one i tak krótko żyją - jak widzę to zbieram ślimaki z drogi w parku,od niedawna wspieramy rodzinnie finansowo WWF / wilki i rysie /,ale nie utożsamiam się ze wszystkimi poglądami ekologów i z ich wszystkimi działaniami: nie popieram zabijania zwierząt w celu pomocy innym gatunkom,nie rozumiem jak można być ekologiem i twierdzić,że w Rosji było lepiej gdy przemysł zanieczyszczał rzeki,bo było mniej bobrów,nie rozumiem aprobaty dla wybicia miliona wielbłądów w Australii aby zatrzymać zmiany klimatyczne / o których pisałem wyżej /,ogólnie nie popieram wszystkich ekologów i ich wszystkich działań,staram się wspierać tylko te działania,które są zgodne z moim sumieniem i z wartościami,które wyznaję - i choć często na różnych forach spotykam się z niezrozumieniem,krytyką i inwektywami ze strony niektórych osób uważających siebie za ekologów,to użyję tu ciekawego zdania,które ostatnio wpadło mi w oczy: " nadajemy na różnych skalach empatii i wrażliwości ".