Dawno, dawno temu...kiedy w Polsce nie było jeszcze telefonów komórkowych, szkoła podstawowa trwała 8 lat, a komputer posiadał co setny obywatel (tak,tak, naprawdę kiedyś tak było)...chodziłam do szkoły i byłam w Waszym wieku. Dziś młodzież szybciej dojrzewa i ma lepszy dostęp do informacji, ale wtedy wiek, w którym dowiadywało się "skąd się biorą dzieci" przypadał właśnie na końcowe lata podstawówki (dzisiejsze gimnazjum) i rzadko kiedy zdarzało się, żeby ktoś dowiedział się wcześniej. Przełom lat 80 i 90 tych również obfitował w wysyp najróżniejszych czasopism (to właśnie wtedy pojawiło się w Polsce Bravo,Popcorn i Dziewczyna), a wśród nich znalazłam prawdziwą perełkę (szkoda,że do dziś przetrwały wyżej wymienione szmatławce w stylu Bravo, a inne, niejednokrotnie bardziej wartościowe pisma, zniknęly z rynku). Gazetka ta nosiła tytuł "Yuppies" (od modnego wówczas trendu wśród polskiej młodzieży-tej trochę starszej-która zaczęła pełnymi garściami czerpać z uroków wolnej Ojczyzny, głównie jeśli chodzi o robienie kariery) i była skierowana do 14-15-latków. Żałuję, że egzemplarz, który przyszło mi oglądać, nie był moją własnością, bo z pewnością zachowałabym go i pokazała moim dzieciom, ze względu na jeden artykuł, właśnie "Skąd się biorą dzieci". Nie wiem nawet, czy można nazwać to artykułem, bardziej może komiksem (choć nie było tam "dymków" z rozmowami), w każdym razie na jednej stronie A4 autorzy zamieścili całą historię, począwszy od poznania się dwojga ludzi, przez ciążę, urodzenie, aż do rodzicielstwa w sposób tak fantastyczny, że aż szkoda, że dzisiejszym redaktorom pism dziecięcych i młodzieżowych brakuje takiej wyobraźni. Kobietę i mężczyznę symbolizowały dwa serduszka (co już dobitnie mówi, że MUSI być miłość), które (oprócz wąsa u "pana" i kokardki na głowie "pani") posiadały charakterystyczne zarysy narządów płciowych (bez szczegółów ale każdy głupi wiedział o co chodzi). Serduszka spotykają się, coś między nimi iskrzy, całują się, potem ich narządy stykają się w taki sposób, w jaki powinny, potem pani Serduszko jest w ciąży (ma w brzuchu maleńkie serduszko) a po jakimś czasie następuje rozwiązanie, maleństwo wychodzi stamtąd, skąd wychodzą dzieci, a pan Serduszko czeka z wózkiem na potomka. Proste, ładne, a zarazem bardzo treściwe, nie zrujnuje psychiki, nawet jeśli by to zobaczyło całkiem małe dziecko, nie będzie to dla niego szokiem.
I jeśli kiedyś moje dziecko (którego jeszcze nie mam) zapyta smnie "Skąd się biorą dzieci?", usiądę z nim, wezmę kartkę papieru, kredki i narysuję mu tą samą historię, z której ja się dowiedziałam.