Ło matko.
Będę miała wówczas 27 lat. Jak ja kocham tę liczbę ;]
Będę wcześnie rano wstawać, aby wyprowadzić psa na spacer. Następnie, zakładając iż będę już po studiach, przy pomocy mojego czarnego starego, ale na chodzie samochodu będe ruszać do pracy na drugim końcu miasta gdzieś w Polsce.
Spędzę w owej klinice ładnych kilka godzin na szczepieniu, badaniu, recept wypisywaniu, posprzątam po sobie i zamkne.
Zrobie małe zakupy, wrócę do mieszkania, wezmę psa na spacer. Następnie net, tv, ksiażka i łóżko.
Zapewne będę samotna, przez niektórych nazywana stara panną.
Lecz kto wie, może będe miała męża. Zabawne by było gdyby on nim został.
Kłótnia przynajmniej raz w tygodniu, na bank.
W każdym razie moje rodzeństwo będzie miało juz rodziny, a ja będę robić wszystko by nie zostać matką chrzestną jakiegoś dziecka.
Co będzie sie łączyło z ograniczaniem kontaktów, zreszta, nie przepadam za gośćmi.
Moja irytacja będzie wzrastać wraz z niezapowiedzianymi wizytami rodzicieli, któży jak zwykle będą marudzic na wieczny bałagan i to, ze sie nie odzywam. Nie to napewno sie nie zmieni.
Moze uda mi sie poznać ludzi których bedę uznawać za przyjaciół i dzieki którym będe miałą co ze soba zrobić w weekendy.
Moze nie z chrzanie wszystkiego co mi sie przydarzy, nie zrażę do siebie każdego nowo poznanego człowieka, może nie będe zimna i wiecznie wszystko krytykująca. Moze coś mi w życiu wyjdzie, poznam wartościowych ludzi, założę rodzinę i odnajdę satysfakcje w wykonywanej pracy i ostatecznie stwierdzę, że nie zmarnowałam jedynej szansy. Życia.
A może nie dożyje tego dnia.