Elo!
Wróciłam ze Święta Szkoły, a raczej z "Festynu rodzinnego". Jechałam taką ciuchcią Beskidzką po całym mieście (to machanie do wszystkich ludzi... xD), nasza klasa wygrała w konkursie o Zaruskim i w "Szansie na sukces" (tzn. z innymi piątymi klasami, bo najlepsza była 4c i 6b). Olka cały czas za W. biegała i ciągle ze sobą wszędzie chodziły, ale ja z Anią z 5a.
A jak siedziałyśmy z Anią na schodach, czekając na tą całą "ciuchcię"
, to przyszła W. i Olka, a W. zaczęła gadać, "czemu się na Olę obraziłam" i takie tam. Ph! Jak tylko chciałam z nią o czymś porozmawiać, to Olka: "aha" i szła do W. Fajnie się obraziłam, nie?
Ona po prostu chce być w tej "popularnej, lepszej grupie" i dlatego tak się za W. ugania, ale co tam...
No i później my z Anią gadałyśmy, a Olka i W. rzucały do siebie butelką i w pewnym momencie W. powiedziała "Odwróć się" i w śmiech z Olką. Odwróciłam się, a tam sobie szli Igor <z miną "jestem taki super", choć jest zupełnie inaczej>, Marcin <również z miną "jestem taki super". te, a dzisiaj pani z muzyki do niego powiedziała: "Marcin, ty jesteś taki FAJNY CHŁOPAK, proszę, posprzątaj te papierki"
>, i Maciek <z nie wiem jaką miną, bo na niego się nie patrzyłam>... Bo kiedyś Ola się na mnie zdenerwowała i powiedziała W., że ja się niby zakochałam w Igorze
-przecież ja go nie-na-wi-dzę!
No to ja: "Ha. Ha. Ha." z ironią oczywiście, Igor posłał nam spojrzenie typu: "O Jeeezu, jakie dzieci" i poszli, a W. zaczęła mówić: "Agata love Igor" <z błędem!> itd... A potem, że się niby zakochałam w Marcinie. Wnerwiająca z niej dziewczyna. Już nawet śmiać się nie mogę z jej głupoty...