Ja od zawsze prosiłam o jakieś zwierzątko. To o psa, to o kota, ale moja mama była nieugięta. Natomiast serce jej miękło gdy jakiś zwierzaczek sam się przyplątał (z moją delikatną pomocą
). Wtedy zostawał tak długo jak chciał i nie było mowy o tym , żeby go wyrzucić
. Jednak zawsze były to zwierzatka bezdomne i wędrujące swoimi ścieżkami. Nigdy nie zostawały na długo. Za to teraz jak się wyprowadziłam z domu, musiałam prosić o to mojego chłopaka
. Też był nieugięty. Ale uknułam spisek z kolegą, który przyniósł mi Pyziulę
. I też już nie ma mowy o tym, żeby się z nią pożegnać
. Ostatnio nawet usłyszałam, że jak będę chciała od niego odejść, to kot zostaje z nim
.