Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1] 2 3 ... 24   Do dołu

Autor Wątek: Wakacyjne przygody...( wspomnienie )  (Przeczytany 27735 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« : 2003-12-26, 19:38 »
-Nienawidze krupniku!!! - z jadalni roznosiły się nieziemskie krzyki.- Jak można jeść takie świństwo!?
- Niestety droga Aneto, jak wyjdziesz za mąż...
- Co???? Ja nigdy nie wyjde za mąż!!! Ani mi się śni. Nie dawno wpadłam na świetny pomysł, że założę azyl dla zwierząt. Żaden chłop nie dorównuje tym wspaniałym istotom!
- Ty jeszcze jesteś za młoda na takie tematy. Porozmawiamy jak będziesz dorosła.
- Mamo!!! Ty nic nie rozumiesz... Nikt mnie nie rozumie!!! Pamiętasz Alberta?? Wydawał mi się na początku super chłopakiem, ale gdy tylko chciałam sie z nim zapoznać, to powiedział że " Nie ma ochoty ze mną rozmawiać". Cierpiałam z tego powodu. Ja już tak nie chce!! Rozumiesz? Nie chce!
 Bez zastanowienia pobiegłam do pokoju wypłakać się w poduszkę. Bolało mnie to wydarzenie z Albertem. Myślałam do nie dawna że już zakończyłam ten etam w moim życiu. Niestety. Jak to mówią.. Stara miłość nie rdzewieje.  W końcu przyszła do mnie mama.
- Nie martw się Aneta... Tyle facetów chodzi po świecie, że jeszcze będziesz ich miała na pęczki.
- Oj mamo. Ja wiem swoje. Każdy facet to swinia...
- No dobrze, nie ci będzie. Ale chyba mi nie odmówisz pójścia ze mną na obiad do mojej znajomej?
- Nie chce mi się.. Mam takiego doła, że chyba nawet pies się pożegna ze spacerem.
- Ale jesteś okrutna. Pies to nie zabawka. On tego nie rozumie że masz chandre. Onna ciebie liczy
- Mamo nie wciskaj mi kitu. Przecież byśmy nie zabrali ze sobą psa to twojej znajomej.
- Czemu nie?
- No tak! A gdzie ta twoja znajoma mieszka?
- Na Rudniku. Też ma pieska, myśle, że się polubią..
- hm... no dobrze. Ale jeśli na obiad będzie krupnik....
- Nie bój żaby córko nie wierna. Już się o to postarałam.
Rudnik zawsze mi się dobrze kojażył. Uwielbiałam tam jeździć z koleżanką w czasie burzy. Nie wiem dlaczego.. Po prostu tamte klimaty sprzyjały mi.
Co za nieszczęście!!! Katastrofa!!!!! Chyba nici z wzięciem psa... Miał niemiłosiernie zasrany zadek. Znowu zaczęłam rozpaczać. A tata tylko śmiał się. Popatryłam na niego złowrogim okiem i od razu zaproponował, że pójdzie z nim do lasu na spacer. Żeby było szybciej wsiadłyśmy do busa i dowiózł nas pod sam dom.
Mama miała obie ręce zajęte siatkami z plackami, więc na mnie spoczywał obowiązek zapukania..
Otwierają się drzwi, a tam widnieje nie wielka postać młodego, ciemnookiego bruneta...
- PAWEŁ!!!!!!!!!????????
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Zuzika

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #1 : 2003-12-26, 20:30 »
Vitani pisz koniecznie dalej bo dziś nie zasne... Musisz bo nie przyniose tej kasy, a jak nie napiszesz to stara Zuzika będzie zła i jak będzie zła to świat będzie zły i wszystko bedzie złe łącznie z tobą :P :diabeł: :evil:
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #2 : 2003-12-26, 21:12 »
No przynajmniej dwoje co czeka. hehe
oto c.d :
---------------------------------
 
- O! Cześć Aneta! I dzień dobry pani. Wejdźcie. Zaraz zawołam mamę.
      Co za zbieg okolczności. Znałam Pawła od nie dawna. Doszedł do naszej szkoły pół roku temu. Znałam go praktycznie tylko z widzenia.
      Z kuchni roznosiły się zapachy przypalonego kurczaka.
- Lubicie spalenizne? - wesoło zapytała się nas mama Pawła.
- Ja mogę zjeść wszystko oprucz krupniku.
- Nie lubisz krupniku. ?
Mama Pawła zaczęła coś wyciaga zza pazuchy, to była jakaś flaszka...
- A no taki  krupnik to ja preferuje.
- Ty Pijaku!!!!!
- uspokuj się Pawełku, lepiej idź zaprowadź Anetkę do stajni.
Słyszałam że lubi konie.
- Macie tu konie? OOO już mi się tu podoba..
- Chodź Aneta za mna.
Wyszliśmy na podwórze. Z jednej z komórek widniała śliczna kara łepetynka.
- Oto nasza duma podwórza.... Fargo
Nie zastanawiając się podeszłam do konia. Był bardzo spokojny, zrównoważony,... był cudowny..
- Uważaj na niego. Wbrew pozorom to dzika bestia. Nie daj się zwieść.
- Możemy go wyczyścić??
- Jasne, ale czy już to robiłaś?
- No pewnie. To dla mnie pestka.
- No to wyprowadź go
Bez problemu wyprowadziłam tą " dziką bestię"
- O.. na początek nie źle.
- Chciałam cię poinformować, że nie jestem początkująca..
Przypięłam Fargo do uwiązu i właśnie w tym momencie pokazał swoją dzikość.
Próbował stawać dęba. Ja wbiegłam do stajni Fargo i tam się zamnknęłam. Przynajmniej tu było bezpiecznie.
 Paweł zaczął do konia przemawiać cicho i spokojnie. Głaskał go po kłębie, grzbiecie, a koń coraz bardziej stawał się spokojny.
 Coś we mnie drgnęło. Paweł bym taki czuły. Patrzył na tego konia  z takim spokojem, że pommyślałma nawet,iż.... nie ważne..
Po całym etapie " połączenia", Paweł popatrzył na mnie i wybuchł śmiechem.
- Ciebie też mam wyczyścić?
Uśmiechnęłam się do niego i cicho zarżałam dla żartów.
Niestety nawet nie wyprowadził mnie ze stajni :P . Po czyszczeniu futerka koniachy nadszedł moment na kopyta. Tego się najbardziej obawiałam, ale spróbowałam..
Jedna przednia noga poszła mi wyśmienicie. Co do tylnich.... podchodziłam powoli.
- Jak będziemy ssię tak cackać to nas noc zastanie. Złap go zdecydowanie za nogę, byle nie nerwowo. On czuje że sie tego boisz i zaczyna cię spostrzegać jako intruza.
Wzięłam noge zdecydowanie, ale koń był szybszy i wyrwał mi ją z rąk..Sytuacje powtarzały się pare razy. A Paweł stał i się śmiał. W końcu podszedł do mnie, złapał Fargo za noge i jemu poszło bez problemów. I tak staliśmy nahyleni nat tym nieszczęsnym, troche cuchnacym kopytem. Przy czyszczeniu cośtam do mnie gadał pouczająco, ale nie pamiętam dokładnie co. Moje myśli sprowadzały się gdzie indziej. Uradowała mnie jego bliskość. Ale fakt że jkonisko pusciło bąka nie dawał mi spokojnie pomyślec.
- Wstydź sie Fargo! Ja tu koleżankę przyprowadziłem a ty tak bluszysz.
- No ale czuć że z niego zdrowy koń!
- Oj czuć. Moze przejedziemysię co?
- Przecież to dzikus ! Pozabijamy się.
- Spokojnie, slyszałem że zycie pozagrobowe jest calkiem calkiem...
- Wolne żarty..
- Nie gadaj tyle tylko bierz się za nakładanie ogłowia.
Nie sprawiło nmi to najmniejszych problemów. Gdy Paweł założył siodło i powiedział " na koń!" poczułam, że adrenalina mnie dopada...
- Najpirw pokaz co ty potrafisz.
Zaczął jkonia rozgrzewać, przeszedł do kłusa, przeskoczył nawet wysoką przeszkodę i zanim się obejżałam przeszedł do galopu. Na końcu przykłusował do mnie i zrobił wspaniałą lewade.
- Gdzie nauczyłeś się tak jeżdzić?
- Już od dziecka miałem styczność z końmi. Praktycznie sam nauczyłem się jeżdzić. Jakoś nikt nie chciał mnie tego nauczyć.  
Zeskoczył z konia. Teraz była moja kolej. Nathodziła moja śmierć... Z trudem wgramoliłam się na ogromnego konia. Z grzbietu wydawał się jeszcze większy niż z lądu.
- No i jak się siedzi?
- Narazie w porządku.
- Boisz się?
- Troche...
- To lepiej przestań, bo koń będzie chciał cię zrzucić
- Dzięki za słowa otuchy.
- Drobiazg
W tej chwili jego usmiech stał się promienny i zniknął mój stres..
- Jedziesz czy chcesz jeszcze sobie na mnie popatrzeć?
- Chciałbyś!
- heh
Na początek zaczął mnie lążować. Całkiem nieźle mi szło. Paweł był pełny podziwu i powiedział że :
- Poczekaj tutaj, zaraz perzyprowadze drugiego konia.
- To masz jeszcze jednego?
- Nie.. Pożyczę od sąsiadów. Tylko zaczekaj tuna mnie.
Mijały minuty spędzone na końskim grzbiecie. Maszerowałam sobie po wydeptanym kółku. Po piętnastu minutach Paweł pojawił się z pięknym kasztankiem z łysiną.
- To chyba okolica tak działa że u was konie są takie cudowne. Jak ma na imie?
- Dzyndzel.
- Hehe oryginalnie
 Czułam że Fargo zaczął sie denerwować. Podjechałam do Dzyndzla tak, aby Fargo mógł go powachać. Znali się już, więc szybko się do sibie przyzwyczaili.
- To już jest stare konisko... Stare ale jare. Będzie miał tak okolo dwudziestki.
- Czy on powinien jeszcze jeździć z jexdcem na grzbiecie?
- No co ty! Jeszcze z dziesięć latek przynajmniej pociągnie.
- No to jedziemy? Ty oczywiście prowadzisz, bo ja nie znam okolicy

Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Forum Zwierzaki

Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedz #2 : 2003-12-26, 21:12 »

Zuzika

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #3 : 2003-12-26, 21:33 »
Vitani marsz mi tu pisac!!!! Ej no ja też chce konia :cry: :(
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #4 : 2003-12-26, 21:55 »
dzisiaj nie bedzie dalszego ciągu.... za duzo tego dobrego :P .. chociaż i tak już nikt inny nie docenia mojej tworczości artystycznej .. :lol: :P
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Tiggy

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #5 : 2003-12-26, 21:56 »
SUPER !!!!!!!!!!!!!!!!!!! :) Pisz :)
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #6 : 2003-12-26, 22:04 »
No... już lżej na duchu że jest jeszcze ktoś kto czyta moje sklecone zdania.. ale c.d dopiero jutro.. Postaram się pisać dwa razy dziennie. Może i wiecej... Wszystko zależy od natchnienia..
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Zuzika

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #7 : 2003-12-26, 22:13 »
No ty mi tu na natchnienie nie zwalaj... Od natchnienia to Natchniuza jest :P no dobra żarty żartami ale bierz się za to... chce cd!!!!!!!!!!
Zapisane

navel

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #8 : 2003-12-26, 22:16 »
wiecej!!! to jest super! prosze napisz dzis bo ja jutro wyjezdzam a chciałabym jeszcze kawałeczek przeczytać, ploshem  :D

Zrób to dla kochanej  :P  navel, ploshem...ploshem...
Zapisane

Forum Zwierzaki

Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedz #8 : 2003-12-26, 22:16 »

Zuzika

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #9 : 2003-12-26, 22:20 »
No Aneta widze ze wyjścia nie masz... Chyba nie zrobisz na tego co? Zrób to chociasz dla navel która jutro wyjeżdża!! :!!!:
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #10 : 2003-12-26, 22:59 »
No dobra... biore się do roboty..
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Zuzika

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #11 : 2003-12-26, 23:34 »
No i gdzie ta twoja robota... Oj vitani ty zamiast marzyć o Włoszech weź sie za to porządnie... i to juz
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #12 : 2003-12-27, 00:28 »
C.D

- Zaprowadze cię tam, gdzie nawet nie śniłaś być
- Moze lepiej byś powiedział : Zaprowadze cię do niezwykłego miejsca które jest tylko w naszych sercach...
- Zapewne fanka króla lwa..?
- No... czasem lubie coś mądrego zacytować.
- A czy znajdzie się w naszych sercach to nie wiem. Sama ocenisz.
- Daj spokuj. No to może przyspieszymy tęmpa co?
- A co? Nie chcesz ze mną gadac?
- .... Dalej Fargo!!!!
I pognałam przed siebie kłusem, lecz szybko zwolniłam, gdyż poczułam że strzemiona mi wypadły. Zaczęłam się zsuwać.
- Coś nie tak? Masz chyba za długie strzemiona.
- Też mi się tak wydaje.
Jeszcze nigdy nie skracałam sobie strzemion na koniu, ale chciałam sie oczywiście popisać i zabrałam się dziarsko do roboty. Uff.. Poszło w miare znośnie.
- Może lepiej pospacerujemy, bo chyba tak do konca nie umiesz jeździć
- No nic dziwnego. Dawno już nie jeździłam, mięśnie się zastały, ale przyznam, że Fargo jest bardzo miękki w kłusie, tylko że te za długie strzemiona dały o sobie znać.
- Nie przejmuj się. Popisywać to się możesz przed swoim chłopakiem, ale przede mną nie musisz.
- Ja nie mam chłopaka
- Nie? A to dziwne.
- Kto by chciał chodzić z takim monstrum...
Zapadła cisza... Przez pare minut nic nie mówiliśmy. Nawet wyraźnie było widać, że konie się zaniepokoiły. Z tej błogiej ciszy jak grom z jasnego nieba huk przeszył nasz spokój. Konie się spłoszyły nie na żarty. Zresztą Fargo mi zafundował cwał po polnych grudach. Gnał szaleńczo a najgorsze jest to że nie mogłam go w żaden sposób zatrzymać. Przeraźliwym głosem krzyczałam : Boże dopomoż!!!  Jechałam praktycznie na końskiej szyi przez co koń jeszcze bardziej się płoszył. Pamiętam tylko jak Paweł próbował mnie zatrzymać, ale i on nie zdołał pochamować dzikiej bestii. Trzymałam się kurczowo siodła, lecz coraz bardziej przechylałam się w strone Pawła. Nie wiem jak to się stało, ale w błyskawiczny sposób znalazłam się na Dzyndzlu, który posłusznie zwalniał. Byłam przerażona tym przebiegiem wydarzeń, ale jedno mnie cieszyło. Znalazłam się w ramionach Pawła siedząc tyłem do głowy konia, a przodem do Pawła. Może nawet to zbereźnie wyglądało, ale poczułam, że lubie Pawła z całego serca.
- Nic ci się nie stało?
- Mnie nic, a co z Fargo?
- Pogalopował przed siebie. On zna droge do domu. Już nie raz tak robił.
- Przepraszam za to wszystko.
- Nie masz za co. ... naprawde ci tak wygodnie siedzieć tyłem do przodu?
W tej chwili zeskoczyłam z konia. Nogi mi się ugięły i upadłam. Paweł choć to skrywał, ale nie mógł się powstrzymać ze śmiechu.
- Bardzo śmieszne...
- Dlaczego zeszłaś z konia?
- A co myślisz że bede jechała z tobą na jednym koniu?
- A nie chcesz?
- Lepiej spytaj się biednego kasztanowatego staruszka.
- On mówi że nie ma nic przeciwko temu.
- Wiesz co? Podobnie jak Fargo, znam droge do domu, to jest już blisko. Wracaj do domu i powiedz mojej mamie, że ja już poszłam na kolacje.
- Nie zostawie cię tutaj na tym pustkowiu. Zawiozę cię.
- Nie słyszysz jak koń dyszeje? Z nim nie jest chyba dobrze. Lepiej wracaj.
Paweł zawrócił i pojchał w strone domu. Rzeczywiście z koniem nie było najlepiej. Ze mną bynajmniej też. Strasznie bolała mnie noga. To pewnie od tego gwałtownego zejścia z konia. W momencie gdy przestałam udawać i zaczęłam kuśtykać Paweł zwrócił głowę w moją stronę i akurat wtedy los tak chciał że się przewróciłam. Nie wstawałam długo. Myślałam o całym dzisiejszym dniu. Po raz pierwszy mogłam sobie powiedzieć że nie kocham Alberta. Cieszyłaam sie z tego powodu i z tego szczęścia gryzłam ziemię. Nagle usyszałam opiekuńczy głos nad sobą.
- Nic ci nie jest Aneta? Odezwij się. Jednak cię zawiozę do domu.  
Było mi wtedy wszystko jedno.
- Chcesz jechać z przodu czy z tyłu?
Poi raz pierwszy się zastanawiałam nat taką błachą rzeczą. Pomyślałam sobie " Aneto ty zwariowałaś chyba "      
- Z przodu, ... strzemiona sa moje!
- Dobra.
Jako tako się wgramoliłam na tego biednego konia. Było mi go żal. Ledwo  ruszył z miejsca.
- No to nici z wycieczek po pięknych okolicach
-...
- Dlaczego nic nie mówisz? Nad czym tak dumasz?
- A tak sobie wspominam dzisiejszy krupnik. Przecież on nie był taki zły.
- Ale maz problemy.... o... jesteśmy już w lesie. Zaraz wysiadka.
- O nie!!!
- Co się stało?
W tym momencie przypomniała mi się straszna rzecz. Na pewnym drzewie, co go od razu widać jak się drogą jedzie, są wyryte moje wyznania miłosne do Alberta. Jaka ja głupia byłam! Drzewa przez niego okaleczyłam. Nie chciałam żeby je Paweł widział..
- Aneta, czy ty dobrze się czujesz? O! jesteśmy na miejscu. Niestety nie mogę cię dalej wieźdż bo już ciemno, koń ledwo zipie, ale chyba dasz sobie rade co?
- Dam.
Paweł wsiadł na konia, który naprawde wyglądał żałośnie. Łeb zupełnie mu opadł, jeszcze troche a byłby przy samej ziemi. Stała się rzecz dla mnie dziwna. Koń nie chciał wogóle ruszyć. Przednie nogi mu się ugięły, upadł... Pawwł szybko zeskoczył z niego przerażony. Nikt nic nie powiedział już więcej. Wiadome było że koń umiera. Nic na to nie mogliśmy poradzić. Pierwszy raz widziałam jak Paweł płacze. Mi też cięzko było pochamować łzy, ale starałam się teraz ja byc osobą wspierającą. To był przerażający widok. Usiedliśmy przy koniu szlochając cięzko. Miałam powiedzieć do niego : " A nie mówiłam " Lecz to nie było teraz istotne. Dzyndzel nie żył. Nastała noc.
- Paweł nie chce cię wyganiać, ale nie powinieneś iść do domu?
- Jak ja się pokażę sąsiadom. Oni mi nie darują. Wiem.... dam im Fargo. ...
Jego słowa były ledwo zrozumiałe, gdyż przez łzy nie mógł mówić. Zrozumiałam że on chce zostać przy koniu na noc. Nie sprzeciwiałabym się.
- Wiesz co? Może byśmy ulzyli biedakowi i byśmy go po raz ostatni rozsiodłali...
Potem Paweł położył się przy Dzyndzlu i zasnął.
Rodzice pewnie się nipokoją. Ale nie mogę zostawić Pawła...
Nagle zoś mi brzeczy w nogawce. To był telefon komórkowy. Wyciągałam go z obrzydzeniem, ale przynajmniej będe mogła powiedzieć rodzicom gdzie jestem...
- Halo?..... Nic mi nie jest........ qrcze mówię ci tato że nic mi nie jest.... soryy że cię nie uprzedziłam ale koleżanka robi imprezkę i nie mogło mnie tam nie być. Rano wrócę....
Tata miał jeszcze wiele do zapytania, ale komórk się rozładowała...
Położyłam się koło Pawła i czekałam obok niego na następny dzień. Noc była bardzo gwieżdzista i ciepła... Zasnęłam bez problemów, lecz jeszcze długo bedę miała przed oczami umierającego konia....



c.d.n ( chyba nastąpi, bo to miałby koniec, ale jeszcze coś wymyśle. W końcu jest jeszcze wiele rzeczy do opisania. )
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

mangushia

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #13 : 2003-12-27, 12:20 »
pisz pisz...... swietne :)
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #14 : 2003-12-27, 16:39 »
Już się biore do pracy... ale jak znam siebie to będzie trylogia....
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Forum Zwierzaki

Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedz #14 : 2003-12-27, 16:39 »

Zuzika

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #15 : 2003-12-27, 17:50 »
No vitani już mi sie do roboty bierz! Bo ci nie dam tej kasy na sylwestra :P
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #16 : 2003-12-27, 18:03 »
Zuzika.. To jest szantaż?? ty się lepiej bierz za żółty samochód, bo ja haruje na bieżąco.. Co mi wpadnie do głowy to pisze :P ale dzięki że zytasz i zdrówko dla tych co tesz czytają 8)
_______________________________________

Oto C.D

Rano gdy się obudziłam, ujżałam leżące koło mnie szare futra. To były wilki. W tym momencie zastanawiałam się czy ja jeszcze żyje, czy mam już wyprute flaki...Próbowałam się nie ruszać i nie oddychać. Miałam ograniczone pole widzenia, bo przysłoniły mi widoczność leżące obok mnie wilki. Dzisiejszy dzień był bardzo pochmurny. Od czasu do czasu popadał deszcz. A Pawła nie widziałam i z każdą minutą miałam wątpliwości czy on jeszcze żyje. Poczułam nad sobą ciepły psi oddech, a po chwili byłam lizana przed jakiegoś ogromnastego wilka. Otworzyłam oczy. Wyraźnie zauważyły to wzystkie wilki i odsunęły się ode mnie. Ujżałam nieopodal mnie Pawła, który tak samo poddał się opiece tych groźnych zwierząt.
W tej chwili czułam się paskudnie, że jestem jednym z przedstawicieli ludzkiego gatunku. Tych co robią obławę na te niewinne zwierzęta, obdzierają z nich skóry. Przy nich czułam się bezpiecznie. Wiedziałam o tym,że nie zrobią mi krzywdy, lecz one patrzyły na mnie  jeszcze nie ufnym wzrokiem.
" Ale gdzie są zwłoki Dzyndzla?" ... Napewno wilki go zjadły. Zresztą przynajmniej posłużył się do czegoś.
Paweł budził się powoli. Gdy otworzył oczy, wszystkie wilki zaczęły się cieszyć, lizać go, łasić.... Zupełnie inaczej zareagowały na Pawła niż na mnie. Zdziwiło mnie to iż zaczął do nich przemawiać po imieniu..
- Ty je Paweł znasz?
- Jasne! To moi starzy bracia. Kiedyś założyłem się z Pikusiem o piłkę do nogi, że spędzę noc w lesie pod namiotem. Strasznie się bałem wyjących wilków, ale jeszcze bardziej gdy ujżałem jeden z ich cieni. Pamiętam , że wtedy zapomniałem zamknąć namiotu, i po chwili w wejściu ukazała sie wilcza łepetyna. To był młody wilczek, ale dziarsko zaczął szczekać i warczeć. Dałem mu kanapkę, a ich miałem pełno. Zeszła się watacha wilków i  wszystkich po kolei dokarmiałem. Od tamtej pory zdobyłem grono włochatych przyjaciół.
- Fajnie, przynajmniej zafundowały nam ciepłą noc, bo nie było za ciepło.... Ale zastanawiam się cosię stało ze zwłokami Fargo?
- Możliwe że zjadły je. To nawet lepiej, przynajmniej samice się najadły. Teraz potrzebują dużo pokarmów żeby wychować młode.
- Niezły z ciebie gość Paweł, wiesz?
- Ta???
- Mówię poważnie. Ta, co będzie twoją dziewczyną, będzie naprawde szczęliwa.
- No mam nadzieje, że jest...
- ?? Ty masz dziewczynę?
- Tak. Znasz Monikę?
- Którą Monikę?
- Xenke
- Aaaa... znam...
Zapadła cisza. Mówiąz szczerze, zrobiło mi się bardzo smutno z tego powodu. Tak mi było z nim dobrze. Ta przejażdżka, pamiętne czyszczenie tylnich kopyt... Wspólny smutek... " Jednak Monika jest lepsza.." Nic dziwnego... przecież ładniejsza.... W gruncie rzeczy to powinnam się cieszyć, że tyle razem czasu spędzamy.... Ciekawe czy z nią też był na przejazdżce konno. Ale na pewno nie wydarzyło się tyle co wczoraj.. i dzisiaj.. Przynajmniej jak będziemy dorośli wspomnimy kiedyś te chwile razem spedzone.
- Co cię tak zatkało? Jesli to cię zniesmaczyło to przepraszam.
- Za co chcesz mnie przepraszać? Przecież nic nie mówie.
- Już ty dobrze wiesz.. aa... Pikuś chciał żeby ci przekazać pozdrowienia z Meksyku.
- To jego az tam poniosło? Pewnie rowerem pojechał :P
W tym momencie oboje zaczęliśmy śmiać.
- Ja ci Aneta mówie... On cię kocha!!
- Pikuś? Jakoś tego nigdy nie okazywał
- No ale mi mówił.
- Aha...
- Wiem... zasługujesz na kogoś lepszego...
- Przestań! Pikuś jest spoko.
.............
- Może czas wracać do domu? Pewnie twoja mama się nipokoi, a  wczoraj tata dzwonił i powiedziałam, że jesteśmy na imprezce u koleżanki.
- Ale zakwasiłaś... No ale lepiej niż żebyś powiedziała,że śpisz w lesie.
- Niom. A jak tam Xenia się miewa?
- Ostatnio się pokłuciliśmy. Wiesz co? Zrozumiałem, że nie warto angażować sie w stałe związki. Dla mnie szczęście to wolność. Chyba z nia zerwe.. Jak myślisz.. Zniesie to?
- Nie wiem... to zależy ..
- A ty co na jej miejscu byś zrobiła?
- Ja? ekhm... Po pierwsze nie dałbym ci powodu do takiego myślenia, :Pa jeśli juz, to... zrozumiałabym ...
Paweł popatrzył na mnie mile, aż chciałam mu wykrzyzeć, ze mi się on podoba. W myślach śpiewałam sobie piosenkę " On kocha ją nie mnie.... " A co ja się martwię... Przecież on  chce ją rzucić.. W tej chwili wtargnęła do mojego małego mózgu myśl o Pikusiu, który żekomo się mną interesuje. Ja chyba oszaleje!!!
- To ja już pójde.. Przede mną daleka droga..
- Przede mną też - zaśmiałam się irytująco gdyż mój dom stał na rzut kamieniem..
- No to Cześć!!
Ku mojemy zdziwieniu uściskał mnie po przyjacielsku,  a ja nawet nie myślałam go puścić. Na znak obojętności poklepałam go po plecach jak starzy dobrzy kuple i pożegnaliśmy się. On poszedł w swoją a ja w swoją stronę....

C.  D.  N.
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Zuzika

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #17 : 2003-12-27, 18:18 »
No super, extra... "- Ja ci Aneta mówie... On cię kocha!!" - chm... skąd ja to znam? niech ja tylko sobie przypomne :P
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #18 : 2003-12-27, 18:49 »
hiehiehie...... a bo nie???
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Tiggy

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #19 : 2003-12-27, 23:38 »
Super ! piiisz dalej! :) Proseee ! :P Tylko... niech oni sie pokochają z wzajemnościa :D hehe... z reszta- nic nie mow, pisz ! ;)
Zapisane

Zuzika

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #20 : 2003-12-28, 10:52 »
No vitani bierz się do roboty bo mi obiecałaś dzisiaj ciąg dalszy... Ja tu czekam i czekam a ciebie nie ma... NO POBUTKA ŚPIOCHU :!!!: :!!!: :!!!: :!!!: :!!!: :!!!:
Zapisane

Forum Zwierzaki

Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedz #20 : 2003-12-28, 10:52 »

madz

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 2333
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #21 : 2003-12-28, 12:42 »
Super :) Wcziraj zaczełam czytać i sie tak zaczytalam ze mnie mama od kompa odganiała ;)
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #22 : 2003-12-28, 21:28 »
" Obudziłem się w krzyku, zlany potem, z ręką w nocniku... " Te słowa znanej mi dobrze piosenki obudziły mnie na dzisiejszy dzień. Znam ją od lat i kojarzy mi się z czasem gdy byłam jeszcze małym szczawiem... lewa, prawa, obrót i .... łup na podłoge... Poranne tańcowanie zakończyło się glebą o krzesło. Ale nawet i to nie wyprowadziło mnie z tak pięknego humoru.
Dzwoni telefon. W trymiga zbiegam na dół zaczepiając o ostatni schodek i ... " BUUMM!' ...  moja twarz zaryła panela. " Ten los próbuje mnie wpędzić w dołek", ale postanowiłam, że dzisiejszego dnia żadna siła mną nie zawładnie.
Z tego wszystkiego zapomniałam, że telefon dzwoni, lecz za późno... sekretarka się włączyła i za pewne znowu ten ktoś się nie nagra na nią.... Jednak nie... słysze tylko : " Paweł z tej strony. Nie ma cie? Szkoda.... bo wiesz.... dużo myślałem dzisiejszej nocy i ..."
Jego słowa wnosiły wiatr wiosenny do mojego ucha, jednak szybko podniosłam słuchawkę...
- Halo? Jestem już.!
- Cześć. Mam do ciebie jedno pytanie.. Czy nie umówiłabyś się ze mną na silosy?
Silosy to były wielkie " coś " nieopodal Rudnika, w których mieściły się zboża... Wiele sławnych romansów z opowadań koleżanek miały tam miejsce. Moje serce uradowało sie na samą myśl o rance z nim.
- yyy... postaram się... oj ... niestety... mam już dzisiaj zajęty wieczór...
- Tak? A to szkoda.. A zdradzisz mi kim jest ten szczęściaż?
- A no Brad Pitt nalegał abyśmy się spotkali...
Ze słuchawki donosił się głos pięknego śmiechu.. Nie ukrywam, że ja tesz omało co nie popłakałam się ze szczęścia. . Ale ciekawe czy zerwał z Moniką... Ale czy to ważne.?..
- No więc chyba będe musiała spławić Pitta, bo takiej okazji nie mogę przegapić. Tyle się ciekawych  rzeczy dzieje gdy jestem z Tobą..
Boże! Co ja gadam. Zaraz zaczne paplać, że jest dla mnie światełkiem w tunelu i inne pierdołki..
- No to spotkajmy się .. tak gdzieś o 17 00 , ok?
- Dobra, to już kończe, żeby Brad odwołał samolot.. :P
I tym oto dobrym humorem zakończyliśmy rozmowę.
Zaledwie odeszłam pare kroków od telefonu, a już zaczął znowu dzwonić
- "Ale urwanie głowy, czyżby Paweł o czymś zapomnial? "- Tak, słucham.
Ze słuchawki donosił się niski, chłopięcy głos. Po chwili zajażyłam, że to Pikuś..
- Czść Pikuś, jak tam w Meksyku?
- A nic ciekawego. Mogę tylko tyle powiedzieć że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej..
- To nie podobało sie?
Podobał mi się jego styl mówienia. Był nieśmiały jak zawsze. Jego głos drżał i miałam przypuszczenia czy przypadkiem on z kartki nie czyta, to co ma mi mówić.
- No nie ma się co oszukiwać... nie podobało mi się...
- Ojojoj... trzeba było mnie zabrać a nie byłoby nudno...
Teraz to już chyba przesadziłam, ale sama siebie nie potrafie kontrolować. Jak wiem, że jakaś osoba się mną interesuje, to jeszcze bardziej podsycam jego uczucia. Nie wiem  czy  to jest fair w stosunku do niego. Ale w końcu Paweł ma dziewczyne, czy to mi się podoba czy nie, więc małe flirciki z Pikusiem nie zaszkodza mi.
- Hehe. Szkoda, że o tym wcześniej nie pomyslałem.
- Wybacz, że spytam, a właściwie czym zasłużyłam sobie na ten telefon od ciebie?
- A bo wiesz... tyle razy to ty mnie zapraszałaś na ogniska... teraz chcę się zrewanżować. Więc, czy przyszłabyś dziś tak ok 17 00 na ognisko? Robię tam u mnie nad rzeką.. chyba wiesz gdzie...
- Tak wiem ...
Serce mi zamarło gdy tylko o tym usłyszałam. Nie wiedziałam co powiedziec. Ale miałam mało czasu do zastanowienia. Nie chciałam zranić serca jakiemukolwiek chłopakowi, a tym bardziej Pikusiowi. Powściągnęłam się i dałam mu niejednoznaczną odpowiedź;
- Wiesz co? Jeszcze muszę zobaczyć, bo nie wiem czy znajde czas. Około 15 00 dam cie odpowiedź i zadzwonie.  Dobra?
- Dobra. No to wiec... do usłyszenia...
- No narazie...
  Ten telefon zaważył na moim całym  dzisiejszym dniu. Byłam w rozterce. Z jednej strony randka z już zajętym przez moją kolezankę Pawłem, a z drugiej ognisko w towarzystwie Pikusia i jak się domyślam, gronem jego przyjacioł. W tym momencie ukazał mi się obraz Moniki przed oczami i pomyślałam ze nie mogę jej tego zrobić, no ale jak on jej nie kocha...A przecież Pikuś ma takie piękne niebieskie oczy.ach... Nie wiem co pocznę... Czy ktoś mi może pomóc?????

Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Zuzika

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #23 : 2003-12-28, 21:36 »
hehe... ja ci moge pomóc... Idź najpierw do Pawła a z Pawłem do Pikusia :P No rozkręciło sie... Bardzo fajne :) poprostu superowskie :)
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #24 : 2003-12-28, 21:57 »
hehe, dzięki, a co będzie w dalszym cięgu ..... tego jeszcze nie wiem :| ale bedzie dobrze....
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #25 : 2003-12-29, 17:47 »
:( ... nie podoba się?
 :( Bez dopingu nie dam rady napisać cos więcej...
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Gopi

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #26 : 2003-12-29, 17:53 »
Daleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej Vitani!!!!!!!!!!!!! Wystarczy taki doping? ;)
Zapisane

Tiggy

  • Gość
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #27 : 2003-12-29, 18:05 »
piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiisz Vitani PIIIIIIIIIIIIIIIIIIISZ !!!!!!!!!!! :) Piiiiiiisz!!
Zapisane

Forum Zwierzaki

Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedz #27 : 2003-12-29, 18:05 »

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #28 : 2003-12-29, 19:21 »
No, od razu mi lepiej. No to teraz biore się do pisania. :P
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Wakacyjne przygody...( wspomnienie )
« Odpowiedź #29 : 2003-12-29, 20:45 »
No ciąg dalszy nastąpił... No, no, no ... godzine nad tym pracowałam... hehe .. w pocie czoła...

___________________________________________________


C. D :

Z tym pytaniem poszłam do Zuzi. Miałam nadzieje, że ona mi pomoże.
- ... no bo ja nie wiem prosze ciebie, do kogo mam pójść.
- Idź za głosem serca. Pójdź najpierw do Pawła, a z tamtąd razem z nim do Pikusia na ognisko.
- To nie wypali. Wtedy Pikusiowi się zrobi smutno, że z nim przyszłam. Ja już w końcu nie wiem.
- Słuchaj starej Zuziki, ona zna drogę...
- Oj tam...  Może do żadnego z nich nie pójdę.
- To wtedy będziesz mieć zal.
- Co jak co, ale Monika jest, albo przynajmniej była jedną z moich najlepszych koleżanek. Ona by mi tego nie zrobiła. Paweł zasłużył na takiego kogoś jak ona.
- Trele morele... Sama nie wiesz o czym gadasz. Dobra koleżanka daje ci trafna radę, a ty ją lekceważysz. Przecież chyba po to przyszłaś, żebym ci jakoś pomogła, nie?
- No... Ale i tak mi pomogłaś, bo przejżałam na oczy i pójdę na ognisko. ... O Boże!!!! już czwarta!! Musze iść już do domu. No to narazie....
Nie byłam zachwycona z mojego wyboru, chociaz jeszcze póki co, mogę zmienić decyzję. Ale tego nie zrobię. Pojechałam rowerem do Pikusia. Gdy już byłam na miejscu, tamtejsza atmosfera, która dotychczas była bardzo wesoła, natychmiast ucichła. Nie było tam wiele osób, niektóre nawet znałam. Ale kogo ja tu widze?!! PAWEŁ???? I na dodatek nie z Moniką tylko z jakąs... Rudą wiewiórą?? Złość się we mnie gotowała, jak on mógł mi to zrobić.? Pewnie wiedział, że Pikuś mnie zaprosi na to ognisko, ale z racji, że Paweł też chciał tam być, więc próbował się mnie pozbyć. A to **** !!!  Myślał, że ja tam pojade i że będe na niego czekała w nieskonczoność!! Niedoczekanie!!
- Cześć Aneta, już myślałem, że nie przyjdziesz.
- Witaj Pikuś, czuję się zaszczycona, że zaprosiłeś mnie tutaj.
Zaaczełam jak zwykle gadać kulturalne pierdoły, nwet nie chcąc spojżeć Pawłowi w twarz. Zbżydł mi niesłychanie.
- Dobra. To wy tu się zapoznajcie z Anetą, a ja za prośbą Pawła pojade na silosy. Paweł, na pewno muszę tam jechać? Bo tak naprawde nie chce mi się.
- Nie musisz... Niespodzianki już tam nie ma....
Ale draka!!!! więc to tak! Chciał żebym ja się z Pikusiem spotkała, no, no .... Podziwiam jego koleżeństwo, ale nie moim kosztem. Jak ja się cieszę, że wybrałam jednak ognisko u Pikusia.
- ................... qrde!!! kto zabrał zapałki!!! Jak ja ognisko rozpale? Módlcie się, żebym znalazł jeszcze jedne w domu.
- Poczekaj Pikuś!. Aneta, złota rączka, zawsze się przyda.
Piko się tylko uśmiechnł i powiedział:
- No to możesz rozpalić ognisko :)
- Ja....?
O nie. Ja kompletnie nie znam się na rozpalaniu ognisk. Teraz Zuzia przydałaby sie. Ale kiedyś przypatrzyłam się jak to robi mój tata, więc dziarsko wzięłam się do roboty. Ku mojemu zdziwieniu rozpaliłam całkiem nie małe ognisko. Wszyscy byli pełni podziwu i zaczęliśmy piec kiełbaski. Mi oczywiscie wszystkie po kolei spadały.
- Te kiełbaski nie nadają się na ognisko. Strasznie pekają....
- Weź moją. Mi ani jedna nie spadła, a mam ich dużo.
Właścicielem złożenia tej propozycji był oczywiscie Paweł. " Pewnie  chce mnie otruć" , ale nawet nie wyrażając zgody ukroiłam sobie jego kawałek i zabrałam się do pieczenia. Nagle ktoś zaproponował :
- Może pogramy w butelke?
- No co ty? Tylko dwie dziewczyny są i nie ma sensu. Może by ktoś coś zaśpiewał?
- Ma ktoś z was gitare? - zapytałam.
- Ja mam - powiedział Pikuś - zaraz przyniosę.
I zostałam sama z Pawłem, wiewiórą, i resztą mało znanych mi chłopaków. Nie chciałam aby taka chwila nastąpiła. I nagle ktoś powiedział :
- Ej Paweł co ty tak zmieniasz dziewuchy jak rękawiczki? Nie dawno z Monią byłeś taki szczęśliwy a dzisiaj już z inną?
- Wiesz co? Ty się lepiej mnie nie czepiaj, bo w nos dostaniesz. Chodze z kim  mi sie tylko podoba. A ty? Czy wogole miałeś kiedyś dziewczyne?
- oj dobra już dobra... Ja tylko tak żartowałem. Ostatnio jakiś dziwny się zrobiłeś.
Ale się porobiło,  ja na miejscu tej dziewczyny bym dłużej z nim nie pochodziła , sama przecież usłyszała od niego że będzie zmieniał dziewczyny kiedy tylko zechce.. Właśnie Pikuś nadchodzi z gitara.
- Masz Aneta... Może być nie nastrojona. Siora się uczy grać. Ale nastroić nie potrafi.
Małe poprawki i gitara była już dobra. Zaczęłam coś brzdękać, a  po chwili odprawialiśmy koncerty jak sie patrzy. Chyba w całej okolicy było nas słychać. Na koniec zaśpiewaliśmy piosenke pożegnalną i zaczęliśmy sie zbierać. Hehe a moje ognisko jakie było na początku, takie pozostało. Sięgało prawie do gałęzie drzew.
- Odprowadzić cię? - zaproponował Przemek ( Pikuś)
- Dobra...
I wtedy stało się coś, na co nie byliśmy kompletnie przygotowani. Moje kochane ognisko zapaliło drzewa. Przemek szybko pobiegł do domu po wodę. Atmosfera byłaa napięta. Drzewa pochłaniał ogień coraz bardziej a Pikusia jak nie było tak niema.
- Może lepiej zadzwońmy po straż pożarną!
- No i co z tego jak przyjadą za godzine, a wtedy to i Pikusia dom spłonie.
Właśnie przybiegł z wiadrem wody i jego rodzicami. Wszyscy przyłączylismy siły do gaszenia pożaru. Drzewa były bardzo stare i co niektóre spróchniałe dlatego ogień szybko się przemieszczał. Z minuty na minutę wielkimi krokami klęska zblażała się do Przemka domu. w końcu zadzwonili na straz pożarną. O nie!!!!! Dach zaczął się palić. Wszyscy pomagali jak tylko mogli. Rodzina Pikusia z podwójną siłą. Wtedy Przemek, nie wiem po co, pobiegł do domu. Mówił że zdoła jeszcze ocalić najistotniejsze rzeczy. .... Lecz w tym samym czasie gdy wchodził do niego, połowa domu runęła, tam gdzie był Pikuś.... Przyjechała straż pożarna i karetka na wszelki wypadek. Tym razem będzie potrzebna... Stałam nieruchomo w bezpiecznym miejscu, nie chcąc nawet na to wsszystko patrzeć. Wszyscy płakali jak sie tylko da, tylko ja stałam patrząc w ziemię. Lecz i mi w końcu oczy się zaszkliły, kiedy ujżałam Przemka niesionego na noszach. W ręce trzymał coś. Podeszłam bliżej by zobaczeć co to... To była fotografia z moim wizerunkiem. Tym razem popłakałam się na dobre. Szybko zjechały się tłumy gapiów i rodzice tych, co byli na ognisku. Moi nawet o tym nie wiedzieli. Mieszkali daleko od tego miejsca, ale to i lepiej. Przynajmniej nie bedą się martwić. Tata Pawła zawiózł mnie do domu. Byłam cała w popiole.
- O widze że ognisko się udało...
- Tak, było gorąco....
Nie dawałam po sobie znać, że coś się stało, ale w końcu i tak prawda wyjdzie na jaw....
 
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó
Strony: [1] 2 3 ... 24   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.176 sekund z 27 zapytaniami.