Chciałabym z tamtąd wyjść, ale mam za mało siły, zeby wspiąć się na górę... Jakoś teraz wzięło mnie na wspomnienia... Wspomnienia, które już nie wrócą... Zastanawiam się nad sensem życia... W ogóle bez sensu. Napisałam przed chwilą ten oto tekst:
Każdego dnia zastanawiam się po co żyję...? Czy to wszystko ma jakikolwiek sens? Przecież równie dobrze mogłoby mnie na tym świecie nie być. Nie musiałabym zmierzać się z trudami codzienności, jednak nie miałabym też pociechy z radosnych chwil... Dlaczego właśnie MNIE dano tą szansę? Dlaczego właśnie MNIE dano szansę żyć, zmierzać sie z tym wszystkim? DLACZEGO? Czym sobie na to zasłużyłam? Zastanawiam się jakie będzie moje życie za 20 lat? Czy będę szczęśliwą córką, żoną, matką? A może skończę jako nieudacznik? Bez grosza przy duszy, bez rodziny, która się ode mnie odwróci? A może tego nie dożyję? Może zginę, może sama się zabiję... Nikt tego nie wie... Szkoda, bo chciałabym wiedzieć, jak będzie wyglądac moja przyszłość... Czy jest sens dalej to wszystko ciągnąć? Ranić innych i być przez nich raniona? Ciekawe, czy byłoby lepiej, gdyby mnie w ogóle nie było. Albo gdyby mnie nagle zabrakło? Może tak, może i nie. Czy ktoś oprócz rodziny płakałby za mną? W każdej chwili mogłabym to zakończyć, zakończyć moje życie... Jednak tego nie robię... Za bardzo jestem ciekawa przyszłości. Mam zbyt dużą nadzieję, na lepsze jutro... Gdyby nie to, dawno byłabym przeszłością... Kolejnym ogniwem, które się wypaliło...