Takie to trochę krótkie, ale nie miałam czasu... Wiecie... Szkoła i mnóstwo zajęć dodatkowych.
Facet od historii w opowiadaniu jest prawie zupełnie taki sam jak mój.
Na początku wszystko było świetnie. Klaudia przychodziła do babci po szkole, jadły razem obiad. Po obiedzie Klaudia odrabiała lekcje w babcinej kuchni, a babcia opowiadała jej różne anegdotki ze swojego życia. Klaudia znała już prawie wszystkie, ale nigdy jej nie nudziły.
Po odrobieniu lekcji dziewczyna szła do swojego domu, czytała, uczyła się, albo pisała swoje opowiadanie – które miało już kilkanaście stron i według niej było bardzo udane. Następnie jadła kolację, pisała lub czytała i szła spać. Tak było przez kilka dni
Pewnego dnia, w mglisty poniedziałek, gdy minął już tydzień od wyjazdu rodziców, Klaudia kończyła lekcje aż dwie godziny później. Babcia była umówiona ze swoją znajomą na piętnastą, a lekcje Klaudii kończyły się o czternastej trzydzieści, dlatego nie opłacało się iść do babci na obiad. Klaudia miała zrobić sobie kanapki.
- Ale jeśli... Hm, powiedzmy, skończysz wcześniej, to przyjdź jeszcze do mnie na sok rabarbarowy. –powiedziała babcia dzień wcześniej.
- Babciu, lepiej na to nie licz. Przecież na pewno będziemy mieć dwie godziny dłużej... Nasz wf-ista postanowił, że przyjdziemy na trzecią lekcję (bo on nie może, czy coś...), ale odrobimy te dwie godziny po lekcjach. Nie rozumiem go.
- Ten wasz wf-ista jest jakiś dziwny. Znałam jego ojca. Był z niego całkiem normalny człowiek, ale jego żona to była jędza!
- Widocznie wf-ista odziedziczył charakter po mamie...
Klaudia schowała ręce do kieszeni spodni i weszła do szkoły. Idąc po schodach znów ktoś ją popchnął. Jednak tym razem nie był to Antek, a Dawid Górski.
- Ojejku! –krzyknęła Klaudia, myśląc, że ma jakiegoś dziwnego pecha. Ileż to razy ktoś z klasy ją popchnął?
- Klaudia, hej, przepraszam, ale się śpieszę! –zawołał wesoło – Przed chwilą podeszła do mnie matematyca i wiesz co powiedziała?
- Co? –spytała Klaudia. Zastanawiała się właśnie, czy kiedykolwiek ktoś z klasy 5c powiedział jej kiedyś „przepraszam”.
- No, zdałem! Na piątkę, Klaudia! Piątki z matmy nie miałem od... od... od trzeciej klasy chyba! – następnie wyminął ją i pobiegł na dół schodami.
- Fajnie. –mruknęła do siebie dziewczyna i westchnęła na myśl, że zaraz zobaczy Karolinę, Izkę, Agnieszkę, Antka... Którzy śmieją się z niej („i rechoczą jak Antek” – dodała w myślach Klaudia) i zachowują się, jakby byli najmądrzejsi na świecie.
- Nie mówcie mi, że z matmy też będzie sprawdzian! –warknęła Karolina i usiadła obok drzwi klasy.
- Przecież niedawno była kartkówka! –rzekła Dorota, która właśnie gryzła swój medalik, zawieszony na szyi.
- Napisałam ją na dwóję... Jeszcze dostanę 3 na koniec i będzie genialnie. Co ty robisz? Jeszcze ci się zerwie ten łańcuszek, jak go będziesz gryźć...
- Od jakiego czasu jesteś taka mądra? Może zmądrzałaś po dostaniu tej dwói? Nie wierzę... –odcięła się Dorota, ale po chwili wypluła z ust medalik
- Patrzcie, idzie Klaudia... –powiedziała Justyna, która siedziała obok Doroty i przez cały czas milczała.
- A co was ona obchodzi! –zawołała Karolina.
- Obchodzi, moja droga. O, za Klaudią idzie Błędowska...Nienawidzę jej.
- A ja bardziej nienawidzę Klaudyny niż Błędowskiej.
- Zrozumiałe. –mruknęła Justyna, bardziej chciała się upodobać Karolinie, niż powiedzieć prawdę.