w sobote bylam z nim i Viz na agility... jush ktorys raz z rzedu... i na poczatku bylo supcio
bylam z niegho dumna bo wszystko robil, ze az nawet pochwale dostal
no ale pozniej przyszla taka pani z brutusem (yorkiem) i miki ciagle chcial sie z nim bawic
nie zwracal na mnie uwagi
jakby caly swiat nie istnial... widzial tylko brutusa
no i na kladce patrzac na brutusa spadl z gory
wszyscy sie przestraszyli strasznie bo piszczal jak cholera (strrrrrrasznie delikatny jest) no i wieczorkiem w domu wymiotowal, ale myslalam ze to normalne, bo tyle przezyc, ale dzisiaj jakos zaczol sie tak zachowywac jakby cos go od srodka bolalo