Potrzebuję porady.
Zaczęło się tak, że moja matka chciała mnie wysłać do rodziny mojej rodziny, do Bawarii na wakacje, żebym mogła się trochę podszkolić w Niemieckim. Jednak ktoś jej powiedział, że tam nie mówią czystym niemieckim i że mi to na dobre nie wyjdzie. Wtedy przyszło jej na myśl, by mnie wysłać na kurs językowy do Niemiec. Ja jej mówię, że tam bym się wiele nie nauczyła, bo miałabym 1 godzinę języka dziennie, a potem mówiłabym już z innymi tylko po polsku, bo to wiadomo jak jest na tych wakacyjnych kursach. Dodałam, że ja bym wolała na obóz konny pojechać (myślałam oczywiście o Polsce) a moja mama zinterpretowała to jako, że ja o Niemczech mówię i stwierdziła, że jakbym znalazła jakąś stajnię to czemu nie. Cóż, stajnię znalazłam blisko granicy, właściciele to chyba z pochodzenia Polacy, bo takie nazwisko - Boborowsky. Tylko właśnie, nie wiem czy to aby dobry pomysł... :? Z jednej strony to byłyby bardzo ciekawa, a z drugiej nie wiem, czy ja bym się z nimi dogadała. Mam bardzo dobrą nauczycielkę niemieckiego (podobno, jak uczy cię przez 4 lata, to jedziesz do Niemiec i swobodnie rozmawiasz), z tym, że uczę się dopiero rok. Moja matka twierdzi, że jak mam podstawy dobre to właśnie jeśli pojadę to się nauczę i to szybciej niż na kursie czy lekcjach, bo nie będę miała kontaktu z Polakami. Co wy o tym wszystkim sądzicie? Ja z jednej strony bym chciała, bo konie i niemiecki mrr, a z drugiej to jednak mam stracha