Pół roku temu poznałam super chłopaka. Właściwie to ja go poderwałam. Nieważne. No i... po długich rozmowach, on stwierdził że mnie kocha. Uznałam, że jest troszkę dziwny bo właściwie mnie nie zna a twierdzi że jestem dla niego wszystkim. Potem jeszcze długo gadaliśmy no i po jakimś czasie wszystko przycichło ... Później znowu zalewały nas fale ( o Boże, co to za słownictwo
) uczuć i nagle ... pokłociłam sięz nim ... Tak, właśnie ja ... Nie on, ale ja ... Przezs 2 tygodnie sie do siebie nie odzywaliśmy... Stwierdziłam, że jestem świnią i że tęsknie za tym słowem "kocham" ... Znowu się zaczęło ... Zaczeliśmy ze sobą gadać, zadzwonił do mnie podczas obozu i powiedział : " Aguś, kocham Cię!". No i od obozu niby jest dobrze , ale od zawsze kiedy on proponuje mi spotkanie, mam ogromnego stracha ... Boje sie nim zostać... Ale właściwie nie wiem czego się boję ... W szkole jest lux, odzywam siędo niego i w ogóle ... A kiedy on proponuje mi spotkanie wymiękam ...
PeeS. Troszeczkę namotałam
Mam nadzieje, że zrozumiecie o co mi chodzi