No więc ja byłam wczoraj u moki
Jechała też moja siora, ale od początku mialysmy problemy
Byłyśmy już gotowe, wsiadłysmy do samochodu i.....okazalo sie, że nie dojedziemy do stajni, bo akumulator sie rozwalil. Na szczęscie ze stajni po nas przyjechali (dzieki
) i jakos dotarlysmy na miejsce, tyle ze prawie z godzinnym opoznieniem. Okazało się, że mam na teren Rudą
Bardzo dobrze się na niej jezdzilo, chociaz na poczatku troche zasypiala
Najlepszy byl oczywiscie galop :mrgreen: Ale raz rudzielec mial taki zryw ze myslalam, ze spadne. Jechalismy wtedy galopem i w poprzek drogi wisiala sobie galaz. Druhna przebiegla prosto, Dama tak samo to uznalam ze tez nei bede jej omijac. No i jechala sobie Ruda ladnie na gałaz i w ostatnim momencie odskoczyla w bok i gałaź ominęla. A było to takie gwaltowne i to w galopie ze jeszcze sie dziwie ze wtedy nie spadlam
Ogólnie terenik był naprawde swietny, tyle ze z jednym "ale"
Otoż mialysmy na ten sam dzien wyjazd na wystep kabaretu Ani Mru Mru. Bylo to o 16 w Gdyni, jakby samochod byl sprawny to moglybysmy wyjsc z hubertusa o wpol do. Ale tak trzeba bylo jakos dojechac inaczej i wiadomo ze dluzej (a niestety nie pojechac nie mozna bylo bo bilety juz kupione byly). No i podczas terenu mama ciagle wydzwaniala do mnie dowiedziec sie kiedy skonczymy, itd. , itp. Takze pol jazdy gadalam przez telefon (chociaz przy pierwszej rozmowie powiedzialam mamie ze nie moge gadac i zadzwonie jak skonczy sie teren
). No i z tego samego powodu nie moglysmy zostac ani na ognisko ani nawet na szukanie kity
Ze tez ten durny akumulator musial sie zdeknac akurat wtedy
Ale tak czy siak teren był bardzo fajny, no i mam nadzieje ze za rok jakos bardziej mi sie poszczesci i bede mogla byc na calym hubertusie
BTW: Moki doszedl moj sms? Z tego wszystkiego to o kasie po prostu zapomnialysmy, sorki