Dzisiaj miałam smutne zdarzenie z 'moim' (piszę moim, bo to kotek, którym się opiekuję) kociakiem.
Wczoraj nie pojawił się na obiadku, no cuż mówie sobie, przecież kot to kot, może moje obiadki mu zbrzydły :
:
Dzisiaj, jakąś godzine temu (jedzonko dostaje ode mnie ok. 17.50 - 18.00) poszłam do sklepu po olej i majeranek dla mamy (ciocia miała go nas przyjsć). I tak sobie mówie - pojde rozeznac sie po osiedlu, może moje kocie gdzieś chodzi po osiedlu. A jak schodziłam po schódkach sklepu widze moja wychowawczynie z podstawowki i mowie dzien dobry. tradycyjnie mnie nie poznala, ale odpowiedziala i za chwile odwraca sie i mowi: Aska
(nie zapomninamy że jestem Olga) pomozesz mi? A ja grzeczna dziewczynka
zgodziłam się, no i pani wytłumaczyła mi że chodzi o kota zamknietego pod kratami przy aptece. Juz po glosie (kocie mialczalo przeraźliwie) rozpoznalam, ze to moja mysia pysia. Kiedy go zobaczylam, chudszego niz normalnie, z tymi swoimi zielonymi oczkami zrobilo mi sie zal
kluczy do tej piwnicy nikt nie ma, na domiar złego kasa mi tam wpadła
No ale otwarłysmy okienka i mialam przyjsc za 2 h
Ale musialam isc do szewca, wzielam dwa pudełka po ramie odpowiedniu obciete, w jednym dałam saszetkę Whiskasa i trochę suchego a w drugie nalałam wody. Prosze, nie komentujcie Whiskasa, ale przemyslalam sprawe i poki kocie nie zje tego co mam, nie bede mu kupowac nic innego. Kot bardzo się ucieszył że przyniosłam mu jedzonko, co chwile się ocieral o mnie
Spostrzegłam także, ż to na pewno samczyk - meskosc ewidentynie mu wystaje
Teraz udkładam pieniadze na kropelki odstraszajace pchły itp. bo jest strasznie zapchlony, no i na tableki odrabaczajace
Jak uda mi sie pstryknac fote, wstawie