DnW, to muszę Cię zaprosić do naszego Domu Sztuki...
Możesz wykupić tam miejsce tuż za słupem...
Ja chodzę do Mulikina (które mam dwie stacje metra ode mnie) jak jest tam film na który i tak miałam iść... (No kiedyś w wakacje zaliczyłam tam trochę filmów, na które poszłam bo chciałam do kina... to był błąd...
) To dlatego, że mam kartę Mulikinomaniaka - a że do kina trochę chadzam często mam bilet za darmo...
W sumie nie przeszkadzają mi warunki, bo raczej rzadko chodze na premiery (największe tłumy nieokrzesanej... ludzkości...), do tego też nie na filmy na które ludzie chodzą masowo. Ale niektórzy wariują od ciamkania, gadania i tłumów - jak dziewczyna mojego brata, co się chowała w kąt, nie mogła wytrzymać 15 min. reklam, itp.
Ja mam szczęście też to wielkich łysoli, którzy siadają przede mną... rak o tym gadałam trochę za głośno akurat jak taki siadał...
Ciekawe czy usłyszał... Oj oj...
Zasadniczym minusem Multikina jest to, że puszczają tam filmy typowo komercyjne - holiłuudy, a jak już coś zdatniejszego to dlatego, że ma dużo nagród...
czyli zawsze Almodovara, Inarritu&Arriaga, itp. Jak chciałam iść na Słonia, Król tańczy, Kupca weneckiego, Bon bon'a, to już nie było w Multi, tylko jechałam do Kinoteki...
(Kino w pałacu kultury dla niewarszawiaków - chyba każdy wie, gdzie jest Pałac Kultury?
Nie wiem czy on aż taki sławny, jak się wydaje...) Na Le Fate Ignoranti pojechałam do jakiejś tycizny koło starówki, a na C.R.A.Z.Y do Muranowa. Dlatego niech żyją mniejsze kina...
Jak zostaną same multipleksy to gdzie będą grać zdatne filmy, których i tak w Polsce nie wiele puszczają...
Ale na Tabu to pojechałyśmy do Cinema City, wiec nie jest tak źle... chyba, że wtedy Kitano był już tak sławny w Polsce...
Ale może to tylko moje wrażenie...
Teraz mam bilet do Muranowa za 10 zł, więc będę miała ciekawą alternatywę...