No cóż, ja sobie jakos poradziłam z siłą wyzszą
A wiec:
1. Zacznij od upewnienia ich w przekonaniu, ze szczenieta są nieopłacalne, Sonka ich nigdy nie bedzie miec, szczenieta zjadają, siusiają, budzą w srodku nocy, nie dają spac, trzeba dokarmiac co dwie godziny, przy porodzie mogą byc komplikacje a w efekcie i Sonka i szczeniaki nie przezyją, Sonka moze je odtrącic, zdarzały sie przypadki zjedzenia etc. etc. czyli ogólne obrzydzenie do swoich szczeniaków - cudze jest fajnie głaskac jak sie nie ma obowiazków
2. Gdy juz osiagniesz efekt 1., zabierz sie za drugi punkt. Zacznij im truc głowe jak to trudno Ci upilnowac Sonke, jak to burasek sąsiadów, ten wybitnie nielubiany i brzydki o mało sie do niej nie dobrał, jak to Sonka chciałaby sie wybiegac ale nie moze, jak to brzusio ją boli, jesli ma ciąze urojone to zacznij ubolewac ze tak cierpi a nigdy nie bedzie miec szczeniakó (obow. podpunkt 1 wykonany na blache, bo inaczej efekt bedzie odwrotny). Czyli wiadomo - cieczka wielki kłopot no!
3. Zacznij im subtelnie podsuwac pomysły na Twoje domniemane problemy suczkowo-cieczkowe. Bąkaj cos o tabletkach na wstrzymanie, ale przeciez powodują (ozywiscie my wiemy, ze niekoniecznie
) ropomacicze i w efekcie i tak bedzie wysterylizowac, a tak to wydacie kase na benzyne do weta i na zastrzyki, a one nie muszą zadziałac, wiec moze sie zdarzyc wpadka... A jak nie wysterylizujecie, to zapewne na starosc Sonka złapie jakies choróbsko układu rozrodczego wiec profilaktycznie lepiej teraz wykonac zabieg, jak jest młoda i silna, niz w starczym wieku, gdy bedzie słaba i smiertelnie chora... Czyli wymieniamy plusy sterylizacji.
4. To ostatni punkt, polega na zapytaniu przy rodzicach u weta o koszty sterylki, jesli wiemy ze nasz wet ją popiera, to przy okazji zapytujemy o jej plusy. Sukces powinien byc nieuchronny