pan Maruda nie uznaje posłuszeństwa. tzn jak się jakąś komendę, coś, próbuje mu zaaplikować do móżdżka, to raczej nie ma ochoty słuchać, ale nie ma problemu ze spacerami i powrotami do chaty. nie ucieka, nie buntuje się, kiedy mówię, że "idziemy do domu", zazwyczaj, ale słucha tylko wtedy, kiedy ma ochote. taki już jego charakter. no w każdym razie, jak próbowałam nauczyć go na natychmiastowe przychodzenie na komendę, a było to bardzo trudne, gdyż pan Maruda gardzi smakołykami
, to za każdym razem, jak go zawołałam, a on przychodził i ja się cieszyłam, to patrzył na mnie wzrokiem pod tytułem: "o co chodzi? czegoś chciałaś? nie, to po co mnie wołasz, mam ważniejsze sprawy na głowie. jak będziesz chciała skręcić, albo wracać, to wtedy mnie zawołaj..."
ale mi to raczej nie przeszkadza. z resztą, jak go zawołam, to przychodzi, co prawda nie pędzi w moją stronę, ale nie tęsknię za tym. no i, jak jakiegoś psiaka zobaczy, to naturalnie muuusi się przywitać i zapytać jaka pogoda, inaczej nie przyjdzie. co do chodzenia to nie równa, ale też nie ciągnie, czy ucieka i szwenda się po lesie. więc jest ok.
no, jedyne co potrafi, choć nieco go to upokaża, bo zawsze patrzy gdzieś w bok, jakby chciał powiedzieć: "siadam, bo tak mi się podoba, nie to, żebym jakiś usłuchany był...", to siad i łapa.
w ogóle pan Maruda jest prawie jak człowiek. taką sobie opinię wyrobił w naszj rodzinie, więc tak jest traktowany...
i muszę wam powiedzieć, że chyba za to go właśnie najbardziej lubie...
barszcz