A ja na obozie spadłam 4 razy
. Na poczatku obozu miałam Hebrona, to jest 'misiek'
. I byłam w 4 (najgorszym) szwadronie, bo byłam tam pierwszy raz
. Pierwszego dnia jedna dziewczyna z 2 szwadronu spadła z Guliwera, to było straszne...Byli na padoku, koń jej zagalopował bo się przestraszył samochodu, potem zaczął strzelać barany a zresztą nie wiem jak to dokładnie było, bo tego nie widziałam, wiem o tym jedynie z opowiadań i z podbitego oka Asi. No,nie tyle że podbite tylko naokoło oka miała taką jadną,długą..."kreskę" i krew jej z tego leciała strasznie
. Od razu zrezygnowała z tego konia,zamieniła się z Jolką. Za to w pierwszym szwadronie dostała go Magda...To było rodeo
. Pierwszą jazdę miała na nim i mieli jechać zmianę prowadzącego kłusem...A ona go chyba w ogóle nie trzymała i jak jej poleciał z galopu....Wyjechał na środek, zaczął skręcać itp...A dziewczyna puściła wodze zupełnie i tylko się do szyi jego tak przytuliła z całej siły
. Potem już w ogóle nie chciała na nim galopować i baba do mnie, że mogę iść do pierwszego szwadronu ale na Guliwera
...Zgodziłam się,chciałam przynajmniej spróbować
. Pierwsza jazda była boska
. I pierwszy upadek przy okazji
. Ćwczyliśmy zagalopowania, 4 konie na ścianie, każdy ma swój narożnik od którego zaczyna. Najpierw kłus, a potem przed narożnikiem zagalopowania i na długich znowu kłus. Oczywiście Guliwerek za bardzo sie rozpędził
. I nie chciał mi do kłusa z powrotem przejść i go za bardzo szarpnęłam
. No i było wejście na środek i strzelanie baranków
. Słyszałam tylko "Guliwer,Guliwer!" pełno dziewczyn krzyczało
. A potem tak myślę "spaść czy nie spaść...Nie, to chyba nie ma sensu" i leżę
. A jakoś tak wyjątkowo długo mi się leciało od momentu kiedy się puściłam
. Drugi raz to było w galopie...Na początku jazdy ćwiczyliśmy kadryla(taniec francuski na koniach) na pokaz a na końcu jest galop w zastępie...I szedł pięknie
. Na poczatku brykał ale go uspokoiłam. Pod koniec jazdy galop w zastępie tak sobie, dla przyjemności. Jedziemy już parę minut, wszyscy rozluźnieni, niedługo przejście do kłusa, wszystkie konie ida grzecznie a tu nagle Guliwer na środeczek i baranki
.Za trzecim racem robiliśmy w stępie ćwiczenia i był chyba siad po damsku i chyba Wars kopnął Nikitę, która byla bezpośrednio przed Gulim...Połowa koni się spłoszyła, w tym Guliwer :] I chyba 5 osób wtedy spadło
. Ale muszę przyznać,że to był chyba najgłuprzy i najbardziej bolesny upadek-ze stempa, a ręka mnie bolała jeszcze parę dni i w góle nic cięzkiego nią robić nie mogłam. Czwarty upadek był wtedy, kiedy ćwiczyliśmy kadryla...Kompletnie mi nie szło, denerwowałam się, koń to wyczuł i też sie denerwował poza tym za nami jechała Nikita która najeżdża zawsze...Nic mi nie wychodziło a przy zagalopowaniu mnie wysadził, odrazu poleciałam nawet mi się trzymać nie chciało :] .
Żadnego z tych upadków nie żałuję bo każdy był(no,może procz tego 3
) z mojej własnej głupoty i tylko mnie one zmobilizowały
. Szkoda, że nie było ich 5, bo wtedyw sumie zleciałabym już 7 razy...A podobno "prawdziwy jeździec spada conajmniej 7 razy" ...