3 kwietnia był najgorszym dniem w moim życiu!!!
Obudziłam się o 6.20 gdy Kitusia-moja koteczka, zaczęła atakować jednego z moich jamników-jak potem z mamą doszłyśmy do wniosku, zrobiła to bo psy pierwsze dostały jeść!!! Biegiem pobiegłam do kuchni i zabrałam Mini do łazienki. Miała rozkrwawiony nos, brew i ucho!! Gdy opatrywałam Mini usłyszałam następne odgłosy walki-tym razem Kitusia napadła na Vivę-drugiego jamnika. Mam złapała ją i przybiegła do łazienki-ta miała podrapany tylko tyłeczek!!!
Od tego ranka mój kot chodził na smyczy!!
Około godziny 17.00 mama chciała w kuchni zobaczyć jak tam uch Mini i wtedy kot znowu zaatakował-tym razem nic się nie stało, bo szybko je rozdzieliłyśmy!!!
Wieczorem koło 20.00 siedziałyśmy z mamą i oglądałyśmy TV gdy kot rzucił się na psy leżące na swoim posłaniu!!! Psy zaczęły uciekać i jeden przebiegł po moich kolanach-a kot skoczył na oparcie łóżka a potem....... na moją głowę!!!! Nie wiem jak ją ze mnie zerwałam, ale mam rozcięte ucho i głowę w kilku miejscach!!!
Nie wiedziałyśmy z mamą co zrobić-więc zadzwoniłyśmy do weta i przyjechał do nas!!! Chciałyśmy gdzieś Kitusię oddać-bo bałam się że może mnie lub psy w nocy zaatakować-a nie mamy tyle pomieszczeń by wszyscy byli osobno!!! Wet podał możliwe rozwiązania-a jedynym dla nas wyjściem było to, że Maciek-mój drugi kot (prawdopodobnie przyczyna agresji mojej Kitusi) będzie nocować u mojego brata, a potem wróci do swoich sarych właścicieli!!! Kitusia z kolei będzie dostawać tabletki psychotropowe!!!
Wszyscy mi mówią że ona mnie kocha i że zrobiła to w zaślepieniu, ale co z tego skoro ja się jej boję
!!!