Dzisiaj znów miałam spotkanie oko w oko z dzikiem...
Byłam z psami na łące, tam je już złapałam, bo zaczęło się już lekko ściemniać, wyszłam na drogę i chciałam wracać do domu. Wychodzę, a tutaj jakieś... 6 metrów dalej coś dużego i brązowego przechodzi przez ścieżkę. W ułamku sekundy pomyslałam, że to gość ze spuszczonym alano, ale jak już wzrokiem obadałam CO TO okazało się to dzikiem. Był już chyba rozwinięty, bo wysokośc miał jak dorosły dzik, ale to był chyba młodzik, miał taką sierściuchę jasną, był wąski itd. Nie wygl ądał na staruszka. Ze ścieżki zszedł na łączkę na której byłam z psami i gdzieś zniknął w trawie. Psy chciały go widocznie zjeść, ale były na smyczach na szczęście.
Nawet się nie zatrzymał, a widział nas, tylko spokojnie przeszedł całą dróżkę po skosie DO NAS, a potem polazł na tą łączkę. Jak był w bezpiecznej odległości zaczełam wołać, żeby go zatrzymać i popodziwiać, ten tylko na chwile sie zatrzymał i nasłuchiwał, ale widocznie miał nas głęboko w poważaniu, chyba nie wpisał nas do swojego terminarza spotkań...
Nie sądziłam, że w moich polach mogę spotkać dzika, pierwszy raz widzę...