Ja myślę, że nie chodzi tylko o niskie kary finansowe, ale także o to, że w przypadku stosunku do psów i kotów myśliwi mają poparcie innych środowisk, także naukowych oraz wrogich sobie w innych kwestiach
bo o ile myśliwi, przyrodnicy, ekolodzy, ornitolodzy potrafią się nieźle pożreć o wilka, kruka, wronę, jastrzębia, itp., to wszystkich łączy niechęć np. do lisa i wszyscy jak jeden mąż krzyczą, żeby lisy tłuc, że " dobry lis to martwy lis ", itp.
podobnie jest w przypadku psów i kotów, są one " szkodnikami " według przyrodników, ekologów ( na forach przyrodniczych krytykowano mnie za wstawiennictwo za psami i kotami ), myśliwych a także ludzi wykształconych, mających autorytet - bo jeżeli prof. Dziedzic pisze, że myśliwi będą chronić zająca i kuropatwę tylko dopóty, dopóki gatunki te będą gatunkami łownymi, więc zamiast zakazywać polowań na nie trzeba się wziąć za psy, koty, ptaki drapieżne i lisy, to jest to jakiś sygnał aprobaty dla środowiska myśliwych, a że nasze środowisko ( w domyśle, miłośników, opiekunów psów i kotów ) jest słabe i podzielone, to w to im graj.
Oczywiście, widzę też grzechy po stronie opiekunów psów, grzechy zaniedbania, nieodpowiedzialności, braku wyobraźni, itp. i jestem przeciwnikiem bezmyślności psich opiekunów, ale z drugiej strony nie wierzę w to, ze odstrzał psa czegoś tych ludzi nauczy, że będą oni postępować inaczej - to trochę tak, jak z kibolami na piątkowej manifestacji: część złapią, zgarną, postawią oskarżenia, ale przy następnej okazji oni i tak wyjdą na ulicę i będą się tłuc
tutaj konieczne są rozwiązania systemowe, potrzebna jest nieuchronność kary, żeby nieodpowiedzialny opiekun miał świadomość, że kara go nie minie
obecnie owej świadomości o nieuchronności prawa nie ma ani gość, który puszcza swojego psa luzem na nov, " żeby się sam wyżywił ", ani myśliwy, który zabije psa, a który ma kolegę-prokuratora.