A ja też chcąc czy nie chcąc (powiem szczerze, że czasami mi się nie chce) muszę pojechać do konia, muszę się nim zająć, bo jak nie ja to kto? Muszę go wyczyścić, objeździć, potulić. To jest i przyjemność, ale i obowiązek. Nie traktuję tego jako przykrego 'zadania', bo jest to dla mnie prawdziwa przyjemność obcowania z moim ukochanym zwierzakiem.
Ogromna odpowiedzialność.
Odkąd mam konia moje życie 'nieco' się zmieniło. Nie mogę sobie ot tak jechać na dwa miesiące gdzieś tam np. do pracy za granicę, nie mogę nawet jechać do pracy do Gdańska, a miałam propozycję stałej posady. Tylko, że wtedy praktycznie cała moja pensja początkującego pracownika starczałaby na nasze (moje i konia) utrzymanie.
Nie mogę sobie kupić nowych spodni, bo akurat potrzebuję nowego popręgu czy głupiego środka przeciwko owadom, który notabene jest mało skuteczny.
Konie to nie tylko przyjemność, konie to wielki obowiązek i odpowiedzialność. Ale jaka cudowna