Ale co Cię Onka gnębi? Czy flirt sieciowy jest zdradą? Owszem, jest. Jeśli tym samym oszukujemy partnera. Każde oszustwo jest zdradą.
Widzisz, są pary, które świetnie się bawią w sieci, flirtując z różnymi osobami i dzieląc się taką zabawą między sobą, bo faktycznie może być wtedy zabawnie. Warunek jest jeden - druga strona kabla powinna o tym wiedzieć i wyrazi na taką wspólną zabawę zgodę.
Niesmacznie robi się wtedy, jeśli flirt sieciowy ma podnieść jedynie własne ego kosztem drugiego człowieka. To już zaczyna zalatywać oszustwem, grą i ukrywaniem się za internetowym "ja". Jeśli masz kogoś, pokrzywdzone zostają dwie osoby - Partner życiowy i internetowy, tego pierwszego oszukujesz i zdradzasz, tym drugim się po prostu bawisz jak zabawką. Jeśli jesteś sama, to pół biedy, jeśli drugi koniec kabla też grał. Bawiliście się świetnie. Gorzej jeśli potraktował Cię poważnie :?
Internet daje dużo możliwości i swobody, są jednak tacy którzy tę swobodę wykorzystują do własnych celów sądząc, że są całkowicie anonimowi. Ba, nic złego w tym, że dodadzą sobie kilka lat, czy ujmą parę kilogramów. Rozmowa jest rozmową. Niestety, nie zawsze wyłącznie na rozmowie się kończy. Człowiek to taki maszyn, który potrafi zakochać się w słowie pisanym i wysłanym zdjęciu. W takim przypadku mogą zacząć się schody. I znowu są dwa warianty - albo byliśmy ze sobą w miarę szczerzy (dwa zapomniane pryszcze zawsze można wybaczyć
) albo ktoś "grał". Zawód i rozczarowanie, uczucie, że "ktoś nas zrobił w konia" i problemy. Możnaby tak wymieniać bez końca.
Sama poznałam wielu ludzi w necie, z kilkoma z nich wciąż rozmawiam, kilku poznałam na żywo. Ale odsiew w ciągu tych kilku lat był straszny. Czegoś się nauczyłam. Traktuję ich jako przyjaciół, rozmowami o tzw."pierdołach" dzielę z TZ, rozmowy bardziej intymne zachowuję dla siebie (o problemach drugiej strony, o problemach własnych). TZ tych ludzi poznał, wie kim są i wie, że może mi zaufać.
Ważne, żeby samemu nie grać, raczej nic nie powiedzieć, niż niepotrzebnie skłamać i nie doszukiwać się na drugim końcu kabla tego, czego tam nie ma