Tak pomyślałam, żeby to gdzieś zgłosić, ale to jest taka koszmarna rodzina, skłócona z moją teściową i mężem, że jeszcze jakbym ja rozpętała burzę, to by ich zjedli! Z tego się co wiem, że głodzą tawet świnie (rzecz dzieje się na wsi, oczywiście).
Kotka regularnie przychodzi, jest kotna. Jest tak ciężka, że nie może sama wskoczyć na krzesło. I chyba boli ją tylna łapka, bo delikatnie utyka.
Cudnie mruczy, łasi się...
Serce mi chce pęknąć, ale nie mogę jej zatrzymać w domu nawet ze względu na Krawatka, bo chce się z nią bawić, zaczepia ją i w trakcie takich zalotów o mało nie strącił jej z krzesła. Złapałam ją w locie, bo mogła upaśc na brzuch. Pośceliłam jej w stodole, w takiej skrzyni. Dałam dużo starych ciuchów. Ma ciepło. Na posiłki przychodzi regularnie. Jak mnie nie ma, teściowa ją karmi. Boję się, ze sie u teściowej okoci. Co my poczniemy z tymi maleństwami? Komu je oddamy? Przeciez nie tak łatwo znaleź dobrego opiekuna dla kota...