Jak obiecałam: część 3
Mediolan cały był skąpany w rażącym świetle słońca. Mieszkańcy chodzili tam i z powrotem ocierając spocone czoła. Co mniej odporni, to nie wychodzili z domu na taki upał, a przynajmniej starali się robić to bardzo rzadko. Taką osobą była tutejsza królowa. Dama o wieku 38 lat, lecz tak zniszczona przez doświadczenia, że wyglądała na starszą o jakieś 5 lat co najmniej. Yvonne Evans siedziała właśnie w dużym, miękkim fotelu, obłożonym aksamitnymi poduszkami, wystawionym na osłoniętym tarasie. Zażywała spokoju. Za niecałe pół godziny czekało ją zebranie rady. Z niechęcią o nim myślała. Dotyczyło ono korony, jej spadkobiercy, a ona nie miała komu jej przekazać.
-" Czyżbym naprawdę nie miała?"- zastanowiła się. Na chwilę wpadła w głęboką zadumę. Po chwili jednak potrząsnęła glową z rezygnacją "To niemożliwe, tyle lat minęło...". Mimo to myśl ta nie dawała jej spokoju nawet, gdy poszła na zebranie.
Sala obrad była przestrzenna, ściany obwieszone portretami, pokój miał kształt koła, dookoła którego ustawione były wysokie stoły i krzesła dla obradujących. Lord Ivan, jako przewodniczący podjął temat dysputy:
- Zebraliśmy się tutaj z wiadomego powodu, aczkolwiek pozwolę sobie przypomnieć, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Otóż chodzi o przyszłego spadkobiercę korony. Królowa Yvonne (tu skłonił się w jej kierunku) kończy swoją kadencję. A jak wiemy, Wasza Wysokość nie ma prawowitego spadkobiercy, toteż będzie on wybrany na balu, który odbędzie się...
- Zamilknij!!- Królowa poderwała się z miejsca.- Ja nie mam potomka? Nie mam? Uważasz, że nie mam potomka? To.. to... to...- niedokończyła, usiadła i rozpłakała się. Zebranych to nie zdziwiło, przez 9 lat płakała bardzo często. Hrabina Fanny, siedząca obok Yvonne, przytuliła ją.
- Ależ Yvonne, przecież każdy wie, że Dorothy Evans umarła 9 lat temu. Umarli nie mogą odziedziczyć korony.- Powiedział Ian.
- Nie ma żadnej pewności, co do jej śmierci, powtarzam ż a d n e j.- Królowa podniosła oczy znad stołu.
- To co? Mamy jej szukać?- Wstał Hrabia Gerald.
- Gerladzie- syknęła jego żona- Frances- i rzuciła mu spojrzenie, by usiadł.
- Tak. Właśnie tak zrobimy. Trzeba wysłać ludzi na poszukiwania- uśmiechnęła się władczyni.
- Dokąd?
- Do Anglii. Tam zostawiłam swoją córkę. Tam musi być.
- Ale ile to będzie trwało?!- krzyknęli mniej się udzielający zebrani. Oczy wszystkich krążyły po Yvonne i Ivanie.
- Bal, na którym odbędzie się koronacja nowej królowej, będzie za miesiąc. Jeśli do tego czasu prawowity spadkobierca się nie odnajdzie, wtedy koronę przejmie kto inny, wybrany na balu.
Wszyscy zgodzili się na ten wniosek. Obrady zakończono i każdy poszedł w swoją stronę, by spokojnie jeszcze raz wszystko przemyśleć.
***
Tymczasem z sierocińca Panny Mabel wyszła młoda i obrzydliwie brudna kobieta. Jeśli można nazwać słowem "wyszła" dosłowne wykopanie za drzwi. Dziewczyna wylądowała na ziemii, robiąc dookoła siebie tumany kurzu.
- I żebym cię już nigdy więcej nie widziała, pasożycie!!!!! Wystarczy, że żywiłam cię przez 9 lat, dałam ci dach nad głową, miejsce do spania, nowe ubrania...- Panna Mabel wróciła do lokalu, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna początkowo patrzyła osłupiała na drzwi, potem wstała i otrzepała łachmany z kurzu. Jej twarz rozjaśnił uśmiech.
- A idź ty, poczwaro. Jestem bardzo szczęśliwa, że wreszcie się od Ciebie uwolniłam. Słyszysz? SZCZĘŚLIWA!!!!!- Krzyknęła, po czym skierowała się w stronę głównej drogi.
- Taa... jasne, "żywiłam cię przez 9 lat"- naśladowała ironicznie ton głosu Panny Mabel- yhyym... wyschłymi skórkami od chleba, albo niczym. Miejsce do spania? Gołą, twardą podłodę, po której chodzą karaluchy nazywa miejscem do spania? Mogłaby chociaż odkurzyć. Bardzo tą swoją ruderę zapuściła.- Przystanęła. Wzrok jej przyciągnęła samotna bryczka, już nie pierwszej młodości.
-Zapewne nikomu ona nie jest potrzebna, nikomu nie zaszkodzi, jeśli się w niej ułożę. Będę mogła się przynajmniej trochę przespać.
Weszła do bryki, witana cichym rżeniem konia i ułożyła się na podłodze, przykrywając się szczelnie grubą, wielką derą. Tak zaczął się czas jej dorosłego życia. 18 urodziny uwieńczone były wolnością.
*************************************************
Komentujcie, macie tydzień cały na komentowanie
Jak wrócę, ma być cała strona zapełniona komentarzami
obojetnie jakimi