Ja z moją pandką miałam podobnie. Tak jak u ciebie, Nefra, kirysio żył kótko, a choroba postępowała szybko. Tyle że u mnie coś zadziało się z ogonkiem. Drugi kirys i gupiki nie miały żadnych objawów.
Myślę, że panda zarażona była już w sklepie, bo miała lekko wystrzępione płetewki. Kiedy go zobaczyłam później w stanie agonii, pomyślałam, że tu nic się nie da zrobić i włożyłam go do lodówki. Zasnął bardzo szybko. Aha, jeden szczegół: kiedy wkładałam kirysia do pojemniczka na schłodzenie, zauważyłam że ma sparaliżowane płetwy boczne i wygięty ogon, zaś płetwa na jego końcu była jakby ucięta. I tak samo miał zaóżowione skrzela... Co to mogło być?