Od początku sierpnia zajmuję się dwoma piknymi, siwymi, niepokornymi typami - Bojarem i Karatem... Właścicielka - jak się okazało moja sąsiadka
nie ma dla nich czasu i chęci na odwiedziny
Nigdy nie sądziłam, że uczucie, jakim można darzyć konia jest takie niezwykłe... Jest ono zupełnie inne niż miłość do np. psiaka, czy kota...
Jest wspaniałe, wręcz nie do opisania...
Opieka nad B&K zmieniła zupełnie moje życie... Pokochałam i przywiązałam się do nich całym sercem...
Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy... Mniej więcej za miesiąc moje siwki wyprowadzą się w Bieszczady...
Gdy się o tym dowiedziałam wpadłam w melancholię... Tylko ten, kto to przezył może wiedzieć co wtedy czułam... Jednak z czasem doszłam do wniosku, że zapewne będą tam szczęśliwsze. Będą mogły biegać po wielkich pastwiskach i móc do woli cieszyć się trawą na wiosnę... Tutaj niestety nie mają takich warunków.
Zawsze będę je miło wspominać, nauczyły mnie wielu rzeczy, nie tylko dotyczących jeździectwa.
I przy okazji umówiłam się z właścicielem stajni (gdzie stoją Bojar i Karat), że będę jeździć za pracę
Hłech, a ta praca będzie polegać właśnie na jeździe, więc jest