Ja teraz z bliska obserwuję jak duża rola wychowania w tym - mam obecnie w pracy dziewczę, której mama nigdy nie tolerowała zwierząt w domu(ponoć raz, omawiana koleżanka jako mała dziewczynka przyniosła kociaka - kociak wyleci za płotał, ona dostała w doope), dziewczę w toku wychowania programowane było, że zwierzęta to brud, syf i samo zło. Teraz dziewczyna zamieszkała z chłopakiem(zwierzolubem) i jego 15 letnim kocurem... i sie dostosować nie może, bo wszędzie sierść, bo kot po półkach łazi, bo kot drapie, do łóżka się pcha i wpycha pysk do talerza, uwagi sie domaga... coś co dla mnie jest naturalne ją doprowadza do szewskiej pasj. ostatnio prztyszła zrozpaczona, bo jej chłopak zaczął temat o przygarnieciu psiaka... ja bym szalała ze szczęścia, ona widzi siuśki, sierść i bakterie i szuka argumentów aby kolejnego futrzaka do domu nie sprowadzał bo ona tego nie zniesie.