Napisze tu o kocie, ktorego poznalam wczoraj w lecznicy. Od poczatku rokowanie bylo ostrozne, jednak nikt nie spodziwal sie ze przyczyna smierci bedzie wlasnie taka...
przyiosła go do lecznicy, jej pies go pogryzł, nie wiedziala czyj jest. Był polprzytomny, w szoku, nie bylo widac powazniejszych obrazen niz kilka dziur po klach psa. dostal antybiotyk, zanim sie go zbadalo trzeba bylo poczekac az wyjdzie z szkoku. Po paru godzinach uspokoil sie, wyjelo sie go z klatki, zeby sprawdzic czy jest w stanie chodzic i zbadac. Chodzil, jednak tracil orientacje, chwial sie. Mial ograniczone czucie po jednej stronie glowy, praca serca i oddechy zdawaly sie byc w porzadku. Bylo podejrzenie urazu mozgu, jakiegos nerwu, czy wstrzasu mozgu - trudno to bylo stwierdzic od reki. To bylo wczoraj. Noc przezyl, dzis w pewnej chwili zaczal miauczec, prawdopodobnie cos go bolalo, dostal leki i srodek przeciwbolowy, potem zrobilo sie przeswietlenie, wykazaloono ze ma prawdopodobnie plyn w oskrzelach, dodatkowo, ze pecherz moczowy jest calkowicie pusty. Nie wiadomo bylo tylko czy oecherz jest pekniety, po prostu pusty, czy tez nerki nie dzialaja. zalozylam mu wenflon, dostal kroplowke i lek moczopedny. Trzymalam go podczas kroplowki, warczal, probowal drapac, gryźć, w koncu sie uspokoil, byl slaby. kroplowka dobiegala konca, zaczal miauczec, po chwili odruch wymiotny, postawilam go tak by mogl zwymiotowac, zwymiotowal slina. Nagle zaczal sie wyrywac, nagle jego ruchy staly sie nieskoordynowane, zaczal sie dusić. Reanimacja trwala pol godziny. Bez efektu, nie bede opisywac co sie dzialo przez te pol godziny, bo nie byl to mily widok. Nie wiadomo do konca jakie wewnetrzne obrazenia w koncu mial, nie wiadomo czy pecherz byl caly czy nie, wiadomo tylko jedno - plyn w oskrzelach okazal sie byc krwia....