Pypec zaczal stwarzac problem - siegal juz niemalze ziemi, lekko sie poodmrazal, zaczal bolec, z bolem doszlo lizanie i stwierdzenie mamuski ze jak tylko bedzie dostepny samochod pojedziemy to usunac. jeden dzien, samochodu niet, drugi, samochodu niet, dzis - pies drazcy z bolu a pypec w polowie zezarty Oo. Mamuska juz nie protestowala przed domowym usunieciem przez technika. wiekszych naczyn na szczescie niet, tylko krawienei tzw. miazszowe.