Ja prawie żadnego ze swoich psów nie musiałam się wstydzić, ale miałam kiedyś Szeryfa, kundelka alkoholika, który w lesie wylizywał butelki po winie, które zostawiali pijacy, i w dodatku pił czystą, 40% gorzałę sam z własnej woli, w co nikt nie wierzył, dopóki nie zobaczył, to był pies przygarnięty, sądzę, że musiał przedtem należeć do jakiegoś moczymordy.
A moja Onka, która była okropnie żarłoczna, przekradła się kiedyś na dział mięsny w sklepie i porwała kawał mięcha z pojemnika i uciekła z nim, ale zrobiła to tak, że nikt się nikt się nie zorientował, bo spryciula od razu wyrwała na ulicę. Jak wyszłam z tego sklepu to właśnie kończyła ucztować. Zjadła cukier z cukiernicy, nie zostawiając nawet śladu na stole, a ja nasypałam tam drugi, w trakcie przyjęcia dotarło do mnie, że coś z tym cukrem nie tak, ale nikomu nie pisnęłam słówka, bo już było za późno.
Wogóle wyżerała wszystko co słodkie,i nauczyła się nawet chować opróżnione opakowania po ciastkach. Zeżarła 60 domowych pierogów z mięsem, zrobionych specjalnie dla gości, musiałam podać kupne i one nie były już takie dobre, i wyszło na to że nie umiem gotować. Ale itak to był mój najukochańszy pies. W zeszłym roku we wrześniu odeszła..