Oczywiście, że pies to żywa istota i zdaję sobie z tego w pełni sprawę. Staram się jedynie przedstawić sytuację z perspektywy personelu i samych linii lotniczych, dla których klatka z psem to po prostu duża walizka, bagaż. I nawet nie wiem, czy oni mają do tego luku taki łatwy dostęp, poza tym mają masę innych obowiązków przy obsłudze pasażerów. To właściciel, przewożąc psa, musi się liczyć z czynnikami takimi jak upał, czy opóźnienia, to właściciel powinien zostawić psu wodę i powinien pomyśleć, że jeśli podróż trwa kilka godzin, to pies będzie potrzebował wody. Właściciel ma obowiązek zadbać o psa, personel nie. Prawdopodobnie, gdyby w obsłudze trafiła się jakaś miłośniczka zwierząt, lub po prostu miła i uczynna osoba, to poszłaby do psa, zobaczyć co się dzieje, ale stało się inaczej. Tak czy owak, śmierć psa nadal jest wynikiem bezmyślności właściciela.
I nie jestem za tym, żeby zwierzęta podróżowały z właścicielami, bo nie mam ochoty, żeby mi czyjś pies biegał i szczekał, jak lecę samolotem. Zwierzęta powinny mieć osobną, wydzieloną dla nich strefę i kogoś, kto będzie się nimi zajmował.