Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: 1 [2]   Do dołu

Autor Wątek: Nowe opowiadanie pt. "Mój przyjaciel -Steve"  (Przeczytany 14839 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

anas

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 4660
Odp: Nowe opowiadanie pt. "Mój przyjaciel -Steve"
« Odpowiedź #30 : 2008-02-16, 20:45 »
E! Co z następnym odcinkiem? Doczekać się nie mogę.
Zapisane
"Gdyby istniało Newtonowskie trzecie prawo konwersacji, głosiłoby, że każde stwierdzenie wywołuje kontrstwierdzenie o równej sile i przeciwnym zwrocie."
~Hugh Laurie "Sprzedawca Broni"

meraviglia

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 257
  • I don't put my hands up and surrender...
    • WWW
Odp: Nowe opowiadanie pt. "Mój przyjaciel -Steve"
« Odpowiedź #31 : 2008-02-22, 20:08 »
Nikt oprócz Ciebie tu nie zagląda :( Jakoś nie mam motywacji, by napisać ten ostatni rozdział :(

Napiszę, napiszę, nie martw się, ale nie wiem kiedy.

Edit: Nie zauważyłam wpisu Kitki :P

Ok, niech wam będzie moje wierne czytelniczki :D

************
Rozdział V - piątek

   Amy Matterson wypiła przygotowane jej przez mamę kakao i odstawiła kubek do zlewu. Obtarła usta zaciśniętą pięścią i uśmiechnęła się na myśl o dzisiejszym dniu. Po szkole miała jechać z Marjorie i panią Rooshouse na biwak. Gdzie, nie wiedziała żadna z nich. Podróż w ciemno, planowały jechać tam, gdzie wskaże im los, a raczej palec pani Emmy. Ustaliły bowiem, iż wybiorą się w miejsce, które wskaże mama Margaret. Aby wszystko było zachowane w zupełnej tajemnicy, losowanie miało się odbyć z zamkniętymi oczami. Tymczasem przyjaciółki musiały przecierpieć jeszcze siedem lekcji. Dziewczyna podniosła głowę i już zamierzała pomachać do czekającej na nią przy wejściu głównym Marg, jak umówiły się wczoraj, lecz zdała sobie sprawę, że koleżanki tam nie ma. "Dziwne, przecież zawsze jest w szkole jedną z pierwszych" - zamruczała. Obejrzała się za siebie i uważnie lustrowała pobliskie ulice. Kilku ludzi stało na przystanku, jakaś para szła boczną ulicą trzymając się czule za ręce, na innej z kolei drodze sprzątaczka uparcie zamiatała zwiędłe liście, które wiatr wciąż jej rozwiewał, robiąc jej psikusy. Nigdzie ani śladu Marjorie. Amy zaczęła się niecierpliwić:
- Marg, co z Tobą? Przecież dziś sprawdzian z unitu dziewiątego, z angielskiego i to akurat na pierwszej lekcji - powiedziała do siebie półgębkiem. Przyszło jej na myśl, iż może tamta siedzi dawno pod klasą. "Zapomniała, że miała tu czekać? Możliwe." Odwróciła się twarzą do drzwi, kiedy kącikiem oka zobaczyła biegnącą w jej stronę postać. Wytężyła wzrok, brązowy płaszcz w kratkę, szatynkowe, rozpuszczone włosy i torba New Yorkera z butami na zmianę. Rozpoznała przyjaciółkę z daleka. Skinęła na nią ręką, żeby się pospieszyła, gdyż za dwie minuty miał być dzwonek na lekcję. Obserwowala, jak Margaret wbiega na przejście dla pieszych. Równocześnie w bliskiej dość odległości spostrzegła zbliżający się z dużą prędkością samochód, którego kierowca najwyraźniej nie zważał na czerwone światło. Nie musiała długo myśleć. Krzyknęła przeraźliwie. Jej wrzask zagłuszył odgłos klaksonu. W mgnieniu oka ujrzała, jak bezwładne ciało koleżanki ześlizguje się po masce auta na asfalt. Rzuciła się pędem do rannej. Krew, o Boże, żeby to nie było nic strasznego!
- Marg?! Marg?! Słyszysz mnie? Marg?!! - wołała rozpaczliwie. Spojrzała ukosem na przyglądającego się im kierowcę. Ten przeklęty pirat mógł mieć najwyżej dwadzieścia pięć lat. - Czego się tak gapisz?! - wrzasnęła Amy do mężczyzny, a ten poruszył się niespokojnie na fotelu. - Potrąciłeś ją, to dzwoń na pogotowie! I nie próbuj uciekać, zwyrodnialcu!! - dodała wściekle przez łzy.
- Margaret, proszę Cię, odezwij się - potrząsnęła ramieniem poszkodowanej. Marjorie otworzyła oczy i syknęła.
- Co mam powiedzieć o ofierze? - spytał kierowca.
- Jest przytomna, ale nie może się ruszyć - odrzekła nieco już spokojniejsza Amy. Pięć minut później przyjechał ambulans. Lekarze zbadali dokładnie stan Margaret i na noszach wnieśli ją do karetki. Zgodzili się, by panna Matterson jechała z nimi.

***

  Pani Rooshouse przypadła zdyszana do lady w izbie przyjęć. Pielęgniarka zerknęła na nią niespokojnie i spytała delikatnie:
- Przepraszam, pani w jakiej sprawie?
Emma złapała oddech i obtarła dłonią spocone czoło. Gdy tylko zadzwonili do niej ze szpitala, zerwała się z pracy.
- Przywieźli tu dziś Margaret Rooshouse, wypadek samochodowy, jestem jej matką. - Wyjaśniła nie zastanawiając się nad ładem tej wypowiedzi. Pielęgniarka chwilę coś sprawdzała, a potem kiwnęła głową i kazała udać się do pokoju numer dziesięć.
    Pani Rooshouse podążyła we wskazanym kierunku i nacisnęła lekko klamkę. Drzwi otworzyły się bezszelestnie. Na łóżku, posiniaczona, obandażowana, leżała jej jedynaczka. Obok na krześle siedziała Amy. Rozmawiały. Gdy weszła, przerwały, a panna Matterson wstała ze słowami:
- Proszę, pewnie chciałaby pani zostać z Marg sama? Ja wyjdę, będę w poczekalni.
- Nie, nie. Zostań.- Potrząsnęła głową Emma, po czym podeszła do córki. - Kochanie, tak się bałam. Nic ci się nie stało? - złapała pacjentkę za rękę.
- Nie martw się mamo. Wszystko jest dobrze, tylko złamałam prawą nogę. A poza tym to w porządku. Niedługo mnie wypiszą i wrócimy do domu.
- Chcesz czegoś? Wody? - zapytała mama z troską w oczach.
Margaret chwilę milczała, myśląc czy ma o to poprosić, jednak zaraz uniosła się trochę na łóżku i powiedziała głośno:
- Powiadomcie Steve'a, żeby tu do mnie przyjechał.
Pani Rooshouse spojrzała ze zdziwieniem na Amy, lecz w oczach tamtej zobaczyła nie mniejsze zaskoczenie. Faktem było, iż obie nie wiedziałym, o kogo chodzi.
- Córeńko, kim jest Steve? - pogłaskała jedynaczkę po włosach.
- Mój najlepszy kolega, zaraz po tobie - rzekła w stronę przyjaciółki, a potem dodała - znajdź go, pewnie jest w szkole. Steve Warren, trzecia klasa, ale w naszym wieku. Rodzice posłali go wcześniej do szkoły - wyjaśniła.

***

  Amy przemierzała szkolne korytarze, pytając się każdej napotkanej osoby, czy kojarzy Steve'a Warrena z trzeciej klasy. Nikomu to nazwisko nie było znane. "Może to skutek wypadku i Marjorie ma lekki zanik pamięci? Może ten cały kolega w ogóle nie istnieje?" - pomyślała, opierając się zrezygnowana o ścianę. Nagle poczuła czyjąć dłoń na ramieniu. Sekretarka, młoda panna Izabella Barrymore, słynąca z "wtykania nosa w nie swoje sprawy" przyglądała się jej uważnie, po czym z krótkim "Chodź", pociagnęła dziewczynę do sekretariatu uczniowskiego i zamknęła drzwi.
- Żeby nikt nam nie przeszkadzał - wytłumaczyła zdziwioniej uczennicy. Usiadła na przeciwko dziewczyny i spytała:
- Słyszałam, jak kogoś szukałaś. Zaintrygowało mnie to, nawet bardzo, bowiem niedawno jak przed godziną spotkałam się z tym nazwiskiem. Sądzę, iż ciebie też powinno to nader zaskoczyć. Na pierwszej stronie. - Rzekła i położyła na biurku starą gazetę. Amy wzięła ją do rąk i obejrzała pokazaną stronę. Jakieś zdjęcie młodego chłopaka. Przeczytała opis: "Steve Warren". Poruszyła się niespokojnie na krześle. Nigdy nie widziała tego kogoś w szkole, czy to możliwe, aby Margaret go znała? Wizerunek, jaki przedstawiła jej i mamie w szpitalu dokładnie pasował do chłopaka na zdjęciu. Wtem dotarło do niej, iż artykuł jest o wypadku samochodowym, a Steve Warren zginął. Uważnie zaczęła śledzić wyblakłe litery: "To okropne. Steve nie zasłużył na taką śmierć. Ostatnio nam się nie układało, on żył w swoim świecie. Był artystą, był sam. Nie dopuszczał nikogo do arkanów jego duszy - mówi Daniel Scrowell, najlepszy przyjaciel ś.p. Steve'a Warrena. -Tragiczne, powinno się zabronić wydawania tym piratom praw jazdy."
- I co, panno Matterson? Ale to nie wszystko. Przeczytaj głośno datę wydania gazety. Jest na samej górze, nad tytułem.
- Dwudziesty stycznia, dwa tysiące siódmego roku. Zaraz... dwa tysiące siódmego? - Nie mogła uwierzyć własnym oczom. To było nie do pomyślenia. Steve Warren zginął tragicznie w wypadku samochodowym rok temu, w wieku siedemnastu lat! Nie wiedziała, co na to powiedzieć. Obawiała się, jak to przyjmie Marjorie. Czy ta wiadomość nie pogorszy jej sytuacji?
- Dowiedziałam się jeszcze czegoś - odezwała się panna Barrymore. - Znalazłam w danych, że chłopak ten uczęszczał tu do szkoły. W dniu wypadku był w klasie drugiej. Samochód potrącił go, gdy biegł po lekcjach na przystanek. Widzę, że jednak moje wścibstwo czasem się przydaje.
- Nie wie pani, jak bardzo! - Amy poderwała się z siedzenia. - Pojedzie pani ze mną do szpitala?

***
  Wszystkie trzy trwały w milczeniu, kiedy Margaret Rooshouse czytała głośno artykuł. Broda jej się trzęsła, a oczy z przerażeniem "ślizgały się" po tekście. Wreszcie odłożyła gazetę na stolik przy łóżku i szepnęła:
- Ja nie rozumiem.
- Widzisz, Margaret - sekretarka przykucnęła przy pacjentce - dla nas wszystkich jest to bardzo dziwne. Jeśli to na pewno ten, o kim mówisz, to by oznaczało, że widziałaś i rozmawiałaś z duchem.
- Tak, to on. - Odpowiedziała Marg, przyglądając się zdjęciu. - Który dziś jest?
- Dwudziesty piąty stycznia.
- Spotkałam go pięć dni temu, biegłam na przystanek. Zderzyliśmy się na szkolnych schodach, potem poszliśmy do parku i gadaliśmy. Tak dobrze mi się z nim rozmawiało. To on nauczył mnie akceptować siebie, to on pokazał mi, że nie jestem sama, mam mamę i Amy. To dzięki niemu nareszcie udało mi się otworzyć przed tobą, mamusiu i tobą, Amy. Pięć dni temu... dokładnie w rocznicę jego śmierci.
- Przepraszam, że się wtrącam, - odezwała się nieśmiało panna Matterson - ale może chciał uchronić Cię przed tym? - Wskazała palcem na fragment wypowiedzi Daniela Scrowella, ten który czytała w szkole.
  Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł lekarz, a widząc zapłakane twarze czterech osób, przystanął zdumiony. Moment później wszystkiego się dowiedział od panny Izabelli.
- Cóż... niezwykłe, naprawdę niesamowite. Nie sądzę jednakże, aby było trafnym mówić o tym policji, czy dziennikarzom, którzy mogliby się napatoczyć. Lepiej zachować to w tajemnicy. Ludzie i tak by nie uwierzyli. Co jeszcze...? - Na chwilę przerwał, gdyż akurat do pomieszczenia wkroczyła pielęgniarka, pchając wózek inwalidzki. - Ach, panno Rooshouse, możesz wracać do domu. Pielęgniarka zawiezie cię wózkiem do samochodu. Przez kilka tygodni będziesz musiała leżeć z nogą w gipsie. A jeśli koniecznie będziesz potrzebowała gdzieś iść, to dostajesz od nas kule. Ale te spacery tylko i wyłącznie w obrębie mieszkania. A najlepiej wcale.

***
  W domu wszystko było jak dawniej. Meble stały na swoich miejscach, te same obrazy na ścianach, w powietrzu unosił się zapach lilii, tak jak rano, gdy wychodziła. Jednak zarówno ona, jak i pani Emma, wiedziały, że coś się zmieniło. Więcej miłości, zrozumienia, a nade wszystko więcej życia. I obydwie wiedziały, że zawdzięczają to Steve'owi Warrenowi. Matka poprowadziła córkę na werandę, na specjalne życzenie swojej jedynaczki. Granatowe niebo błyszczało się od gwiazd. Margaret podniosła głowę i ze łzami szczęścia szepnęła:
- Steve, przyjacielu, dziękuję Ci.


KONIEC
-------------------------------------

No! Skończyłam! Cudowne uczucie skończyć jakieś opowiadanie :)

« Ostatnia zmiana: 2008-02-22, 22:13 autor meraviglia »
Zapisane

anas

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 4660
Odp: Nowe opowiadanie pt. "Mój przyjaciel -Steve"
« Odpowiedź #32 : 2008-02-23, 11:56 »
boskie ^^ Szkoda, że koniec :(
Teraz kończ to drugie opowiadanie!
Zapisane
"Gdyby istniało Newtonowskie trzecie prawo konwersacji, głosiłoby, że każde stwierdzenie wywołuje kontrstwierdzenie o równej sile i przeciwnym zwrocie."
~Hugh Laurie "Sprzedawca Broni"

Forum Zwierzaki

Odp: Nowe opowiadanie pt. "Mój przyjaciel -Steve"
« Odpowiedz #32 : 2008-02-23, 11:56 »

***KITKA***

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 3794
    • WWW
Odp: Nowe opowiadanie pt. "Mój przyjaciel -Steve"
« Odpowiedź #33 : 2008-02-27, 21:47 »
Ślicznie. :) I wszystko się tak łaaadnie skończyło. :)
Cudowne uczucie skończyć jakieś opowiadanie :)
Mi to mówisz? Ja uwielbiam kończyć opowiadania, potem sobie je jeszcze raz całe przeczytać i "zachwycać się" nim, uważając je za najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek napisałaś i w ogóle... :D Ja w ogóle uwielbiam sobie wyobrażać jakieś zupełnie nierealne rzeczy, co będzie, gdy będę najsławniejszą pisarką w Polsce, będę udzielać wywiadów, opowiadać o wszystkim, co czułam, gdy pisałam swoją najnowszą książkę i w ogóle... :P Chociaż wiem, że to nie jest możliwe, że zostanę jakąś pisarką książek młodzieżowych, gdy nawet moim koleżankom się nie chce czytać moich opowiadań, choć przysięgają że przeczytają. :roll: Taaa, za dwadzieścia lat. :P

Zapisane
"Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby którą się jest." - Kurt Cobain

meraviglia

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 257
  • I don't put my hands up and surrender...
    • WWW
Odp: Nowe opowiadanie pt. "Mój przyjaciel -Steve"
« Odpowiedź #34 : 2008-03-02, 16:44 »
Taaa, za dwadzieścia lat. :P


Ale przeczytają :D :P
Nie bójta się! Ja czytam :)
Zapisane

anas

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 4660
Odp: Nowe opowiadanie pt. "Mój przyjaciel -Steve"
« Odpowiedź #35 : 2008-03-02, 17:55 »
Ja też. A co do czytania to do mnie na opo zapraszam
Zapisane
"Gdyby istniało Newtonowskie trzecie prawo konwersacji, głosiłoby, że każde stwierdzenie wywołuje kontrstwierdzenie o równej sile i przeciwnym zwrocie."
~Hugh Laurie "Sprzedawca Broni"
Strony: 1 [2]   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.074 sekund z 24 zapytaniami.