Witam,
Zostałam poproszona o opinię.
Byłam na ostatnim turnusie w 2007 roku (15.08.07-28.08.07) z suką Berneńczyka.
Uwagi najczęściej dotyczą jakichś drobnych kwestii, spraw organizacyjnych, stanu domków campingowych. Ale o tym sami informujemy uczestników już na wstępie, że domki nie są luksusem! Dzięki temu możemy w nich mieszkać z psami a każdy pies jeśli właściciel mu na to pozwoli ma swoje łóżko! (bo na ogół w domku pięcioosobowym mieszkają 2 osoby z 2 psami, wyjątkowo 3 osoby z psami jeśli się lubią i są łagodne).
Rzeczywiście o domkach można dyskutować, ale ja wybierając się na ten obóz nie nastawiałam się na luksusy. łóżka było ok, ale w ścianach były dziury, okna wybite pozaklejane drewnem, szpary w drzwiach balkonowych no i szafa dość prymitywna.
Najbardziej nie podobało mi się to, iż wychodząc gdzieś bez psów, one zostawały same w domkach gdzie było gorąco i duszno - a nasze (koleżanka z domku również miały berna) na wysoką temperaturę są wrażliwe- mimo iż wówczas na stronie było napisane, że będą pod opieka
.
Przydałoby się również dać na stronie informacje, że należy mieć przy sobie jakieś przyrządy do sprzątania po psie. Np. ja mieszkam na wsi i na spacerze (łąki i pola) nie mam obowiązku po psie sprzątać, więc nie byłam przyszykowana.
Poza tym nie pomyślała się o tym, gdyż obowiązek sprzątania po psie dopiero wchodzi i mało kto tego przestrzega.
Wiele osób odchody zbierały do foliowych woreczków- jak wiadomo- długo rozkładających się.
Na przykład - na podstawie owego opowiadania ktoś w jakimś wątku komentował, że ćwiczenia agility są bezpośrednio po dwu czy trzygodzinnym spacerze do lasu, co powoduje że psy będą zamęczone, co świadczy oczywiście o tym, że obóz jest beznadziejny.
Myśmy mieli tylko jeden wspólny spacer. Po prostu, po pierwszym nie zgodziliśmy się na kolejne.
Na obozie mieliśmy dwie suki z cieczką(koleżanki dzwoniły się i pytały czy mimo to mogą przyjechać) i jednego agresywnego psa wobec innych z którym właścicielka nie mogła sobie poradzić, więc nie było mowy o spuszczeniu ich. Poza tym, Panie wymyśliły spacer tuż po zajęciach z Agility gdy psy były zmęczone, a niektóre o tej porze dostawały posiłek. Sami chodziliśmy na spacery.
Co do toru agility, to nawet panie przyznał, że nie jest idealny- chodzi szczególnie o ten drewniany na korcie, gdzie opona nie nadaje się do ćwiczeń, dlatego z niej nie korzystaliśmy i nie mieliśmy tunelu, wiec panie same go zrobiły
.
Ale zajęcia były przystosowane do psa, były też oddzielne hopki na których ćwiczyliśmy stopniowo, zanim przeszliśmy na tor.
Na stronie, w zeszłym roku była też informacja, że wykłady są robione np. przez weterynarza czy inne osoby z kynologicznego świata.
Wszystkie wykłady robiła Pani która szkoliła nasze psy i były one podstawowe, ale nie można dużo się spodziewać, tym bardziej, ze przeważnie były osoby które miały dość słabą wiedzę o psach, a my od lat siedzimy w kynologi. Było też napisane, ze będą zajęcia z wystawiania.
Panie nie miały w tym zakresie żadnego doświadczenia, a że dwie dziewczyny z obozu wybierały się na wystawę do Białegostoku, to one przeprowadzały te zajęcia - taka niby wystawa
.
Szkolenie, no cóż. Były psy na różnych poziomach. 4 suki berneńczyki były już po szkoleniu na PT, a dwie go zdały, natomiast reszta albo była po psim przedszkolu, albo w ogóle nie miały szkolenia, dlatego Pani albo rozdzielała nas na grupki i latała miedzy jedna a drugą, albo byliśmy razem i powtarzaliśmy z nimi, czy też robili zajęcia we własnym zakresie ucząc psy sztuczek.
Jeśli chodzi o ubikacje i prysznice, to bez zaszczerzeń. Zawsze czysto.
Jedzenie również było dobre i obfite, że po prostu nie mogliśmy chodzić głodni, dostawaliśmy również deser w postaci jakiegoś batona, loda czy owoca
Kto miał zgodę, mógł również wyjść poza ośrodek i samemu kupić sobie coś w sklepie.
Chodziliśmy również na plaże bez psów gdzie kto chciał to się kapał, a kto nie to siedział i np. rozwiązywał Sudoku czy robił bransoletki z muliny
Problem był tylko z plażą dla psów, gdyż jej nie było.
Jednak na nasza prośbę Panie załatwiły nam godzinkę po obiedzie na plaży windsurfingowców
.
Były dyskoteki, ognisko i wyjście do kina.
Na dyskoteki nie chcieliśmy chodzić, na ognisko też nas nie ciągnęło, do kina większość osób z obozu poszła, ale wrócili bo było zamknięte.
Po prostu wolałyśmy zostać z psami.
Co mogę powiedzieć na koniec.
Tak wiec wybrałam się na ten obóz z obawami gdyż, mam złe doświadczenia co do normalnych kolonii. Nie powiedziałabym, że pod względem warunków na nich było lepiej, nie mówiąc o towarzystwie.
Bądź co bądź, jak masz dobre towarzystwo to wszędzie można się dobrze bawić.
Tak też było na obozie.
Mieliśmy te same tematy, a przede wszystkim psy, a wypaliło to tym bardziej, że wcześniej się w z czterema dziewczynami umówiłyśmy na ten obóz.
Wiele osób mogło się przekonać jak to jest gdy samemu musisz non stop zajmować się swoim psem- karmić, wyprowadzać, pilnować, uczyć, pielęgnować.
Uczy to tez odpowiedzialności i pokazuje, ze nie jest to łatwa sprawa.
Ciesze się, ze taki obóz powstał. Są oczywiście obozy szkoleniowe, ale przeważnie dla agilitowców, poza tym jest zróżnicowanie wiekowe i myślę, ze przeważają dorośli, a wiadomo kto z kim lepiej się dogada.
Mimo wszystko podobało mi się i koleżanka z obozu też nieraz mi pisze, że mimo wszytko było fajnie i pojechałaby jeszcze raz. Ja również, gdyby było bliżej, gdzieś w górach, gdyż wszystkie jesteśmy z południa polski i musieli nas rodzice dowozić.