ostatnio byłam z siostrą w centrum zabaw dla dzieci i spotkałyśmy Natalię Kukulską (z Jasiem)która przyszła tam na zakupy ze swoją przyjaciółeczką... pierwsze co usłyszałam to jej psiapsióla (ona też była z dzieckiem) wykrzyczała "choćmy już na zakupy bo ja tu wysiedzieć nie moge ... jak bahory zaczną ryczeć to te baby z recepcji się nimi zajmą" po czym pomachały swoim dzieciom i poszły... jakieś 20 minut później Jaś spadł z balustrady i najprawdopodobniej skręcił nóżkę ja i pani z tego centrum zabaw zajełyśmy się Jasieńkiem. Próbowałyśmy znaleźć mamę ,a jak jóż ją znalazłyśmy łaskawie poszła do syna, dała mu pić i z nowu poszła w tango. Potem mały chciał do mamy... żucił się mojej mamie na szyję przytulił się i powiedział cichutko ,że chce do mamy po czym przyszedł do mnie i poprosił żebym poszła poszukała z nim mamy... nie mogłam z nim pójść bo opiekowałam się własną 2,5 letnią siostrą ale poszła z nim opiekunka z tego centrum... znalazła matkę po 20 minutach... co sądzicie o zaistniałej sytuacji??? bo ja jestem oburzona