Wczoraj po poludniu zostal uspiony.
Byl bardzo slaby, nie umial ustac na lapach - silna anemia spowodowana niewydolnoscia nerek. Moze to i lepiej, ze odszedl z powodu anemi, a nie zatrucia organizmu (do czego doprowadzilyby niepracujace nerki), nie ciepial.
Mial 8 lat, od grudnia walczyl z choroba.
W drodze od weterynarza, na niebie pojawila sie tecza.
Mial wspaniale zycie, ale teraz tez jest mu dobrze, tylko mnie go tak bardzo brakuje.
teraz lezy sobie spokojnie na lace, na skraju lasu, a jego dusza biega w krainie za teczowym mostem.
Zegnaj Raptusku i czekaj na mnie. [']