1. Mam...
Nawet nie wiem czy jest w bibliotece...
(I tak otwarta od 18-stego.) Kupić go można jakby co w Spinaczu - nie wiem czy już otwarty był. Więc jak tam chcesz, czy sobie skserować z biblioteki (jak jest), czy czytelni (30 gr za stronę?
chyba) czy odemnie...
To już tam chcesz mi napisz. W poniedziałek będę na sggw jakby co...
2. Jest bokser i chyba z trzy czy dwa owczarki/owczarkopodobne. Może już boksera nie będzie, bo babka się nim zachwyciła, i zażekała, że na weterynarii im takich dobrych nie dają "preparatów".
Jak Ci się podoba wykładowczyni? (Chyba jest ta sama...
Wojnowska?) Załamkowa kobieta...
3. No mam nadzieję, że za podwyższanie się zabiorą od przyszłego roku, bo drugi semestr to by było już przegięcie... Wiec masz trochę czasu...
4. Genetyka - drugi semestr miałam.
Dziwię się, bo ja miałam w pierwszym oprócz tego ekonomię (cztery bite godziny wykładów...) i embirologię. Ciekawe czy przesuneli czy skasowali, czy co... Ekonomia była postrachem, ręka od pisania bolała, mózg od rozumowania - a potem się okazało, że tydzień na naukę śmiało starczy...
(Żebym ja to wiedziała...) Abo i mniej... na embriologii było liceum. Ćwiczenia - układy... i to nie wszystkie. Na wykładach rozwój zarodka - lepiej. Może uznali, że nie warto...
Drgi semestr miałam anatomię (dalej), psychologię (humanistyczny od wyboru - na psychologii wystarczyło być na wszystkich wykładach i masz 5, jesteś na jednym masz 3...), mikrobiologię, chemię (pierwszy semestr) i genetykę... Nie wiadomo co było "zabawniesze" - genetyka czy mikrobiologia. Ja się nieźle na mikro przejechałam, bo jak raz dostałam mało punktów z kolokwium (mimo nauki) tak nie mogłam się podnieść i leciałam w dół... Chyba genetyka "lepsza"...
Babka od wykładów miała też ćwiczenia, a oprócz niej jedna kobieta (moja) i facet. Miałam taki fart, że trafiłam do mojej kobiety... Wykładowczyni do przeżycia... ale facet? Tylko jedna książka według niego się nadawała... a jak ktoś odpowiadział na podstawie tej książki na pytanie, a jemu się nie spodobało, to porawił w książce... Teraz ludzie zdawali u niego jaką poprawkę, bo odowiedzieli na 3 pytania z 4... i im nie zaliczył... musieli teraz odpowiadać jeszcze na to jedno... A to były ponoć fazy mejozy - więc napisali wtedy coś - wiadomo, ale uznał, że to źle...
Babka od wykładów na egzaminie preferuje formę ustną... więc ją namówiliśmy "uczciwie" mówiąc, że wolimy pisać, bo ludzie muszą do pracy iść... Nie chcieliśmy ustnego, po tym jak się dowiedzieliśmy jak ludzie i na ostatnim roku poprawiają...
Całe szczęście łatwie pytania... Np. o różnicę w ekpresji genów - tego typu. Na wykładach mówiła o dużo bardziej "dogłębnych" rzeczach.
Ogólnie genetyka była ok... ale lepiej sobie poczytać samemu podręcznik - więcej się człowiek nauczt jak na zajęciach. BO to tylko 8 zjazdów...Na ćwiczeniach krzyżówki, kilka chorób, ogólne zasady dziedziczenia - wiadomo.
Lepiej Ci będzie się przenieść po pierszym semestrze - stosunkowo łatwy - niż iść dalej takim trybem. Myślę, że jednak mało się z tego wynosi i jest się traktowanym... no wiadomo... Chyba, że po prostu taki system nauczania tylko Ci w grę wchodzi...
Ja teraz dopiero mam cztery przedmioty + język...
Więc się dziwię, że wy macie tylko cztery na początku. Może dlatego, że dużo ludzi odpada i nie chce im się fatygować dla tych co i tak odpadą... O_o No nie wiem...