Mam pytanie! Czy jesli kotka bedzie mieszkała w bloku i praktycznie nie bedzie miała kontaktu z kotami, czy konieczna jest sterylizacja dla dobrego samopoczucia i rozwoju kotki? I z kotem tak samo czy musi byc kastrowany? Czy mozna poprostu jakos inaczej załatwic te sprawe. Bo dla mnie jest to troche brutalne... Wydaje mi sie, ze to w pewnym sesie okaleczenie zwierzecia bo nie bedzie juz posiadał narządów rozrodczych i w jakims stopniu zostanie naruszona praca organizmu... Chciała bym uniknac sterylizacji kotki, ale nie wiem czy bedzie to dla niego leprze czy gorsze???????
odpowiedz na pytanie 1. - tak, jest konieczna, ruje wykanczaja kotke fizycznie, kotka podcxzas rui natomiast psychicznie wlasciciela. To czy kiedykolwiek miala kontakt z innym kotem nie ma znaczenia - po paru ladnych latach u nieterylizowanej kotki bedziesz miala kilka opcji - a. ropomaczicze b. nowotwory/cysty macicy/jajnikow c. wychudzona ruina kota (ta ostatnia opcja jest praktycznie rzecz biorac gwarantowana. pozostale natomiast zeleza od stopnia natezenia rui (ilosci hormonow) czasu jej trwania (niektore kotki potrafia miec ruje przez cala wiosne, lato i jesien - pomijajac jedniodniowe przerwy co tydzien) Pomijajac jeszcze takie stany jak. np. ciaze urojone, ktoreu kota nie maja prawa wystepowac (ciaze urojone sa spowodowane obecnoscia hormonow ciazowych wytwarzanych przez tzw. cialko zolte - problem u kota polega na tym, ze u nie pokrytej kotki nie dochodzi do owulacji - a w zwiazkuz tym cialka zoltego nie ma, w zwiazku z tym kot u ktorego wystepuje urojka, ma zaburznia hormonalne - a zaburzenia hormonalne to prosta droga do nowotworow sutkow, macicy, jajnikow, ropoczcicza itp.)
jesli chodzi natomiast o samce - mocz niekadstrowanego samca ma BARDZO intensywny zapach i BARDZO trudno jest sie tego zapachu pozbyc - dodatkowo hormony = terytorializm = znaczenie terenu - jesli nie chcesz miec cuchnacego mieszkania - warto to zrobic. Tym bardziej ze kastracja samca to bardzo prosty zabieg - sam zabieg trwa jakies 10 - 15 minut (wiecej szczegolow na zyczenie)
inaczej sie nie da - teoretycznie mozna podawac samicy hormony majace zatrzymac ruje - ale tak naprawde jest to wrecz proszenie sie o ropomacicze. u samca alternatywy zadnej nie ma.
owszem - w pewnym sensie jest to okaleczanie - naruszona praca organizmu zostaje - bo w koncu brakuje hormonow plciowych. Jednak to naruszenie nie ma nawet najmniejszego znaczenia jesli chodzi o zdrowie, samopoczucie (procz poprawienia go) Zwierze tak naprawde nie odczuje ze czegos nie ma - przede wszystkim zane zwierze nie chce miec potomstwa - poped u zwierzat jest uwarunkowany tylko i wylacznie hormonami, brak tych hormonow natomiast nie jest w zaden sposob odczuwalny. Wiecej - steryizacja niweluje ryzyko zachorowania na ropomaczicze, nowotwory macicy, jajnikow, a nawet zmniejsza o wiele ryzyko zachorowania na nowotwory sutkow (u kotek 80% tych nowotworow sa zlosliwe, bardzo szybko rosna i blyskawicznie daja przerzuty)
A jesli chodzi o sam zabieg - samce praktycznie wogole nie odczuwaja ze cokolwieksie zrobilo, u samic jest pewien dyskomfort ze wzgledu na szwy, a jesli chodzi o bol - istnieja od tego srodki przeciwbolowe, ktore sie jak najbardziej podaje. zeby kotka nie grzebala w szwach zaklada sie jej kubraczek oslaniajacy brzuch - i tu pojawia sie ciekawostka - bywa ze przychodza ludzie, ze kotke "na pewno boli" bo przestala jesc, cly czas lezy, czy tam jest niespokojna, miauczy itp. itd. - najczesciej w tej sytuacji wystarczy... zdjac kubraczek.
jsli chodzi o otylosc - nawet nie trzeba dawac "specjalnej karmy" - wystarczy po prostu dwac mniej zarcia. Sama mam dwa koty - samiec wykastrowany gdy mial mniej wiecej rok - jest malutki, wazy jakies 3 kg, szczuplutki - a lat ma juz prawie 14, drugi z kotow - roczna kotka, wysterylizowana pol roku temu - jest wprawdzie wieksza od samca, jednak tluszczu u niej nie ma.