Długo sie zastanawiałam czy odezwac sie w tym temacie... kiedy czytam Wasze posty z jednej strony Was rozumiem ale z drugiej widzę cos co sama duzo póxniej dojrzałam a truć Wam nie zamierzam
pierwsza sprawa:
jak
przekonać - pytanie do czego i po co przekonać? jak ja moich rodziców "przekonałam" do ćwiekowanej skóry, irokeza, kolorowych ciuchów i glanów? nie przekonywałam. bo nie było sensu przekonywać. jesli coś jest wyrazem nas, wyrazem naszego buntu, naszej neizgody, wyrazem chęci wyróznienia się, zaistnienia czy cokolwiek innego to nie potrzebujemy przekonywac kogokolwiek. Punk? punk nigdy nie był grzeczny i nie troszczył sie o zdanie innych, szczególnie tych eleganckich i wymuskanych, zatem raz jeszcze pytam po co przekonywać? ja nieprzekonywałam, ale konsekwentnie dopinałam swego. kiedy ja przechodziłam ten czas mało kto nosił glany i juz sam ten fakt był szczytem buntu i niezalezności, terraz co drugi licealista ma takie. rodzice nie chcieli mi kupić, i bardfzo dobrze, bo co to za punk, co uzalezniony jest od portfela rodzicieli? sama kupiłam sobie pierwsze glany, zbierałam butelki po piwie i sprzedawałam a każdą złotówkę odkładałam na glany. wiele tych butelek było, ale bótów które sama sobie kupiłam zarabiając w tak mozolny sposób rodzice nie mogli zignorować, bowiem były moje a moja postawą wskazałam ze to dla mnie ważne.
zatem nic nikomu nie udowadniejcie, bo to nie ma sensu, a tylko dążcie do tego co dla Was wazne, byle nie po trupach, bo to da odwrotny efekt.
kwestia druga:
piszecie o ideologii, o byciu kimś ale co to ma wspólnego z Wami? czy osoby które piszą o byciu punkiem wiedzą z czym to się je? w latach 90 gdy ja śmigałam w skórach i ćwiekach pojawiły się miliony róznych odmian, podsubkultur i innych mixów których chwilami nie łapałam. ale czy jest to ważne? czy wazne jest do której grupy suie Ciebie zaliczy? jesli tak to niczym osoba taka nie rózni się od tłumu z którego chce sie wyróżniać. W moim zyciu raz tylko podpisywałam sie pod czymś grupowym i własnie punk tym był. jednak nawet pośród kolegów sie wyrózniałam bowiem tak już mam i tak mi zostało.
jesli czowiek ma w sobie niezgodę (tę naturalna i wewnętrzną) na to co sie dzieje dookoła, to wyrażać sie ona będzie bez spektakularnych zewnętrznych manifestacji.
strój nie jest wyrazem naszego buntu ale raczej jego konsekwencją
zatem jeśli cos jest w Was to pozwólie sie temu uzewnętrznić a nie pozujcie strojem na zewnątrz, bo strój jeszcze o niczym nie świadczy. to jak z lnem i ekologią: ekologiem jest ten co w len sie ubiera, czy w len się ubiera ktoś bo jest ekologiwem i sznuje przyrodę? na pozór nie ma róznicy między tymi osobami, jednak tak naprawde ta róznica jest odczuwalna, bo prawda promieniuje i wystarczy ksztyna wrażliwości by to ujrzeć
zatem nie przekonujcie, nie namawiajcie, ale konsekwentnie czyńcie co uznajecie za słuszne a jesli jest to część was, jesli jest to prawda to zaistnieje to na zewnątrz niezaleznie od tego co będziecie mieli na sobie