Forum Zwierzaki

Multimedia => Fanfiction => Wątek zaczęty przez: taigan w 2004-11-27, 18:20



Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2004-11-27, 18:20
Nudy z pod psiej budy :P
Opowiadonko o tajgance Ketii :P


I
Nareszcie! W pewnej rosyjskiej hodowli psów rzadkiej, ginącej rasy- chart kirgijski Tajgan urodziły się z niecierpliwością oczekiwane szczenięta. Szybko i zdrowo rosły. Wszystkie już dawno były zamówione. Kiedy miały 10 tygodni były już gotowe do rozstania z matką i zawitania w nowych domach. Jedna z suczek- czarna z białymi znaczeniami o imieniu Ketia (tak nazwano ją w hodowli) miała powędrować jako jedyna z miotu do Polski. Jej przyszła właścicielka powinna przyjechać po nią jutro. Psinka nie mogła się doczekać tego spotkania.
Nadchodziła noc i pora spania. Razem z pozostałą już dwójką rodzeństwa leżała po zabawie z pełnym brzuszkiem przed kominkiem obok rodziców grzejąc swoje jeszcze krótkie futerko i pyszczek.
Właściciele przenieśli zaspane szczeniaki do specjalnego kojca, gdzie zostawały między innymi na noc.
   - Ketia…- popchnęła ją nosem matka, a ta spojrzała pytająco na nią- Jutro jak wiesz…
Suczka przeczuwając co powie jej matka dokończyła za nią- Tak, tak… jutro jadę do nowych właścicieli, gdzie mam być dla nich przyjacielem, słuchać się, za bardzo nie rozrabiać iTeDe , iTePe…- słyszała to już przy pożegnaniach trójki rodzeństwa mieszkających teraz setki kilometrów dalej.
Matka Ketii uśmiechnęła się i polizała ją, a ta zmęczona zaraz zasnęła.
***

-Ketia!- zbudziły ją znajome głosy.
   -C…co?- ocknęła się.
Podszedł ojciec i oznajmił wesoło a zarazem słychać można było nutkę troski o dziecko- Przyjechała… przyjechali- poprawił się – twoi nowi państwo…
Suczka dotąd myślała, że opiekować się nią będzie jakaś pani, a nie rodzina czy kto tam wie co…
   -To oni- oznajmił ojciec spoglądając na młodą kobietę, męszczyznę i to, czego Ketia nie chciała widzieć… mały, o niezbyt przyjemnym wyrazie twarzy, ok. 4-letni dzieciak… Rzekomo przyszli właściciele omawiali jakieś formalności z (byłym) państwem.
Młoda, ładna kobieta (szczupła i wysoka brunetka) podeszła do pieska i zaczęła coś mówić po nieznanym wcześniej psince języku…
   -No tak…- przypomniała sobie Ketia- przecież moją właścicielką miała być polka… a ja kompletnie nie znam polskiego… znam tylko język moich rodziców- rosyjski…
-Dwa, łosiem, pies, kot, kfiat…- Jeden z braci powiedział kilka polskich słów, które gdzieś usłyszał (ale nie wiedział co znaczą) i zwrócił się do nic nie rozumiejącej siostry, słysząc przedtem jej narzekania- polski nie jest taki trudny- brat uśmiechnął się złośliwie.
Ketia teraz z chęcią by warknęła i odgryzła się jakoś, ale przy nowym państwie nie wypadało…
Buzi dla rodzeństwa i dla rodziców- wtuliła się ostatni raz w ich sierść i pożegnała. Chwilę po tym siedziała w samochodzie na kolanach młodej kobiety, która ciągle ją głaskała.
Ketia spoglądała za okno i rozmyślała jak to będzie dalej… Nagle auto się zatrzymało. Wysiedli. Suczka rozejrzała się i zobaczyła drewniany domek(?)
Weszli do niezbyt pięknego budynku, który jednak okazał się być… hotelem.
   -Co do licha mnie ciągnie za ogon!?- odwróciła się i przypomniała sobie o niezbyt pięknej dziewczynce- warknęła na nią po czym poczuła że ktoś ją uderzył. Dzieciak zaczął ryczeć, bo się wystraszył i teraz na nim skupiło się całe zainteresowanie. Suczka odskoczyła i zobaczyła, że to ten niby nowy właściciel.
   -Jak on może!!!- zbulwersowana uciekła z podkulonym ogonem do pani, która tak naprawdę nie widziała tego incydentu. Psinka straciła zaufanie do nieznajomego. Wolała teraz pilnować się kobiety- przy niej czuła się bezpieczniej. Ona jednak widząc płaczące dziecko spytała co mu jest. W odpowiedzi usłyszała że… Ketia zaatakowała bezbronną dziewczynkę! Psina poczuła na sobie nieprzyjemny wzrok jedynej tutaj osoby, której chciała zaufać…
   -Z tego psa wyrośnie prawdziwa bestia!- Oznajmił ojciec małej, „poszkodowanej” blondyneczki.
Pani wzięła bez słowa psa na ręce i podeszła do recepcji. Załatwiła pokuj (po rosyjsku, bo znajdowali się jeszcze w tym kraju).
   -Niestety, ale w naszym 5 gwiazdkowym hotelu nie przymujemy psów.
   -Tą wiochę nazywasz hotelem? I to 5 gwiadkowym?- prychnęła suczka niezbyt zadowolona z tego co usłyszała od kobiety z recepcji.
   -Chociaż…- kontynuowała recepcjonistka- jeżeli nasi pozostali mieszkańcy zgodzą się na to że na jedną noc pies tu zostanie to może…
Suczka spojrzała na nielubianego męszczyznę i zobaczyła na jego twarzy jakby niezadowolenie…
***

Naszczęście nikt nie wyrażał sprzeciwu co do małego szczeniaka, więc Ketia mogła zostać. Zdziwiło ją i ucieszyło zarazem, że ma oddzielny pokój z Iloną (dowiedziała się, że tak ma na imię jej nowa właścicielka, a ten chłop, co ich przywiózł to Borys) od faceta z bachorem… -więc raczej nie są małżeństwem- uśmiechnęła się sama do siebie i zasnęła na pościeli. Spała tak całą noc- była wykończona tym dniem.

Są tu jakieś niedociągnięcia albo coś?= pisać :P
Jak będzie kilka komentów i będzie mi się chciało to napisze CDN :idea:


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: eniqa w 2004-11-27, 19:18
bardzo fajne :) pisz dalej chętnie poczytam :D


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: ^kora^ w 2004-11-27, 19:26
Cytat: eniqa
bardzo fajne :) pisz dalej chętnie poczytam :D


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2004-11-29, 20:18
Najpierw kilka formalności- jeżeli ktoś nie wie jak wyobrazić sobie takiego psa to niech tu wejdzie: http://www.vg.no/pub/vgart.hbs?artid=203611 , http://www.dagbladet.no/nyheter/2003/12/18/386501.html , http://www.dagbladet.no/nyheter/2003/12/09/385699.html
Niewiem jak wy, ale ja dom wyobrażam sobie jak ten w "Na wspólnej" u Izabelli, tylko większy :lol:
A więc tak- kolejna nudna część, która jest o tym, co mi palce na klawiaturę przynoszą ;)

Nudy z pod psiej budy
II

Wczesny ranek- Ketia uświadomiła sobie, że nie jest już w rodzinnym domku tylko w jakimś hotelu. Obok leżała jej nowa pani- spała. Popatrzyła na nią. Rozejrzała się po pokoju (,którego klimat jej się nie podobał- prawie wszystko z drewna i w ogóle tak staroświecko).
-Witaj Ketiuś- Suczka usłyszała za sobą ciepły głos pani. Nieważne, że nie zrozumiała, co mówi- wiedziała, że nic złego i polizała ją po ręce.


Tak ok. popołudnie. „Pakowanie walizek i nareszcie do Polski… ciekawe jak tam jest…”- zastanawiała się Ketia.
Pani wzięła ją na ręce i już jechały. Suczka, siedząc na kolanach Ilony oglądała znikające jeden po drugim nudne obrazy późnej jesieni, a raczej początków zimy. Droga była długa (na szczęście było kilka przystanków), męcząca (szczególnie, kiedy musiała wytrzymać te pół godziny z tyłu, z dzieciakiem na jego oczywiście życzenie). Prawie cała zresztą przespana. Czasem kobieta rozmawiała z męszczyzną, ale po polsku...


-No Ketiuś wstawaj- obudził ją znajomy głos- już jesteśmy.
Suczka czując, że nie gniecie się w aucie spojrzała przed siebie i zobaczyła durzy, ładny żółto- morelowy dom z czerwonym dachem.
- "To teraz zabieramy manatki z tego starego grata i oglądamy domek"- ucieszyła się suczka.
Facet wziął walizki, a Ilona z Ketią poszły na przedzie otworzyć drzwi.
Chwila prawdy- drzwi się otwierają, a tam… wylatują nagle dwa rozbawione borzoje…
-„A to, co ma niby znaczyć?! Nie było w planie współmieszkańców…”- zaskoczona wpatrywała się w puszyste psy, a one w nią. -„Może to kogoś innego jak ten dzieciak…?”- pomyślała. Jednak NIE…
Suńka wyrwała się z rąk Ilony. Pani lekko krzykneła, ale mała tajganka nic sobie z upadku i pisku nie robiła, tylko lekko podbiegła do chartów. Obydwa nie wyglądały na aż takie zaskoczone jak ona. No raczej wypadałoby wiedzieć, po co ich właścicielka wyjeżdża za granicę… i to bez nich!
   - Wiittttaaamyyy- zaczął biały w "srebrne" łaty mówić coś jak do jakiejś nie normalnej – Czyyy ty móóóówisz po pooolsku???- Ketia oczywiście nic nie kapując przyglądała się mu jak na wariata.
   - Do you sapek polish?- (to chyba każdy rozumie?) wtrąciła śledząc to całe przedstawienie druga, chyba poważniejsza, czarna z gdzieniegdzie białymi łatami suczka.
   I’m from Russia- oznajmiła zastanawiając się czy dobrze powiedziała Ketia (często słyszała angielski i takie podstawowe rzeczy trochę zna).
- My z tych samych stron- dwa, też rosyjskie- borzoje do usług- ucieszyła się czarna.
- No trudno by było nie zauważyć- mruknęła pod nosem sama do siebie Ketia.
- Coś mówiłaś?- Nastawił uszy łaciaty pies.
- Ja? Nie… nic… tylko, że dokładniej jestem Kirgiskim psem, ale z rosyjskiej hodowli…
- My z Polskiej.

Ketia nawet nie zauważyła wychodzącej „niani” (to znaczy znajomej, która zajęła się przez te dwa dni psami pod nieobecność Ilony). Zauważyła ją dopiero jak pies mruknął jak jej nie lubi.


Była godzina 18.00. Na dworzu ciemno (normalka jak na tę porę roku).

Dom był piękny. Na holu, gdzie teraz wszyscy poszli, przeważał kolor biały tylko meble i różne ozdóbki były szare/ czarne. Było dużo metalicznych rzeczy. Na pozór wydał się zimny i ogromny, ale taki klimat odpowiadał młodej tajgance.

   - Jak się wabisz?- zaczęła borzojka- Ja jestem Rotis, a on- wskazała na swojego dotychczasowego współmieszkańca, który siedział teraz przy pani- Vasyl.
   - Ketia- odpowiedziała krótko.

Borzoje nasłuchiwały rozmawiających przy herbacie ludzi. Nagle oba zwróciły badawczy wzrok na taigankę.
   - No co…?- pisnęła Ketia.
   - Nie nic…- oznajmił Vasyl po czym powrotem oba wróciły do poprzedniej pozycji.
   - Mówią coś o mnie?!- chciała wiedzieć o czym rozmawiają, ale nie zna języka. Borzoje ją jednak zignorowały.
Psy prawie w ogóle już się do siebie nie odzywały, a jeżeli już to rozmowa się nie kleiła. Ketia zdążyła obejrzeć cały dom i nasikać na dywan. Później sama poszła do sypialni, wskoczyła na łóżko, „zwinęła się w kłębek” i spojrzała przez okno na gwiazdy. Pomyślała o rodzinnym domu i o tym, w którym się teraz znalazła. Zamknęła oczy, ale zaraz je otworzyła.
   - Pani Ketio – suczka usłyszała chłodny głos. Nie poznała go na początku. Odwróciła się i zobaczyła Vasyla- tak, więc dla twojej wiadomości pragnę oznajmić ci, że my- czyli ja i Rotis byliśmy tu pierwsi i nie mamy zamiaru pieścić jakiegoś szczeniaka. Masz swoje miejsce… najniższe w stadzie…
   -  Daj se siana- niezbyt grzecznie przerwała mu, gdyż nie lubiła kiedy ktoś jej coś narzuca itp. Przecież nie jest taka głupia! Zna swoje psie prawa i obowiązki i nikt nie będzie jej pouczał…
Vasyl choć zaskoczony nie pokazał tego po sobie. Kontynuował- chciałbym ci jeszcze coś powiedzieć…- nie dokończył, bo nagle rozległ się gdzieś cichy, cienki głosik.
   - Vasyl, Vasyl… szczeniak ci dowalił. Hahaha, ale będzie polewa jak powiem to kumplom: „daj se siana” hahaha- psy ujrzały zwijające się na dywanie w kącie ze śmiechu łyse „coś”.
   - No to żebym ja się pierwszy nie pochwalił kumplom, że mam piłkę ze skóry nędznego sfinksa- warknął borzoj.
   - Oj Vasyl… jakich kumpli? Przecież ty ich nie masz!? Hahaha!
To już kompletnie wkurzyło psa. Rzucił się na kota, ale ten zdążył zwiać do Ilony i wskoczyć jakby nigdy nic jej na kolana. Pies spojrzał wrednie, zimno, całkiem inaczej niż wtedy, kiedy Ketia pojawiła się dziś na podwórku jeszcze raz i poniżony kłusikiem wybiegł z pokoju.

Suńka wróciła do poprzedniej pozycji. „No to niezły początek w nowym domu… ehhh… ciekawe, co on jeszcze chciał powiedzieć? Głupio się zachowałam…”- pomyślała i zasnęła.



Jeżeli będą komenty i będzie mi się chciało to MOŻE będzie CD :P ;)


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: eniqa w 2004-11-30, 16:45
fajnusie :D pisz dalej ;) mnie się to podoba  :wink:


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2004-12-03, 19:13
Chyba tylko jedna osoba to czyta... :roll:
Niedługo sprubuję dalej coś napisać, ale czy ktoś to przeczyta? :/
No trudno... pożyjemy zobaczymy :(


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Amarae w 2004-12-03, 19:42
Wiesz, nie interesuję się psami, ale bardzo mi się podoba to opowiadanie :) Pisz dalej, bo jest bardzo ciekawe :)


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Gidget w 2004-12-18, 21:11
super 8):D pisz dalej!!!! 8)


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: olc!a w 2004-12-19, 09:37
Pisz jeszcze... :)


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2004-12-21, 22:36
Ale najpierw dla formalności, bo nie chcę w środku przerywać: psy pomiędzy sobą nie muszą porozumiewać się głosowo. Ludzie tego nie słyszą. A jak szczekają na głos, to zdrowy człowiek słyszy „hau, hau” itp. :P

Nudy zpod psiej budy
III

Początki ciepłej wiosny. Ketia miała już cztery („z groszami”) miesiące i pierwszą Wigilię za sobą. Dostała od Ilony śliczną czerwoną obróżkę i łańcuszkową smycz. Na początku trochę tęskniła, ale teraz już przyzwyczaiła się do nowego domu i jego mieszkańców. Z Vasylem dogadać się nie mogli, albo może nie chcieli? Co innego Rotis- wszędzie za nią chodziła, chciała się bawić i trajkotała o wszystkim i o niczym bez przerwy co na borzoja raczej nie jest częstym zjawiskiem. Odgrywała też jej tłumaczkę. Jednak tajganka szybko nauczyła się (przynajmniej tak, aby móc się dogadać) języka kraju, w którym przyszło jej żyć.

***
   - Siedzimy już dwie godziny od rana w tym samochodzie, a ja nawet nie wiem, po co?! – nie wytrzymała i szczeknęła tajganka siedząc na fotelu z przodu. (Ilona: -cicho Ketia!)
Borzoje siedzące za nią, z tyłu zdziwiły się, a szczególnie Rotis.
   - Toć ci mówiłam, że jedziemy dziś na wystawę!
Rotis mówiła. Ona CIĄGLE coś mówiła, ale nie zawsze ktoś tego słuchał.
Tajganka już nie zwracając uwagi na narzekania borzojki, że jej nikt nigdy nie słucha położyła się.
-„No, co prawda Ilona przygotowywała mnie, a mama opowiadała jak to jest… może dam sobie jakoś radę…? Może nie będzie aż tak źle…?”- Z jednej strony cieszyła się, a z drugiej bała.
Zaledwie kilka minut minęło i zaczęło się uporczywe szukanie wolnego miejsca, by zaparkować srebrne BMW. Nareszcie wysiedli.
***

Po sprawdzeniu dokumentów itp. podstawowych rzeczach poszli szukać za pomocą katalogu swojego ringu. Tajganka spojrzała w lewo- pies, w prawo- pies, z tyłu- pies, z przodu- pies. Wszędzie psy. Jeszcze nigdy aż tylu na raz nie widziała. Większość właścicieli zachowywała się jakby conajmniej dobrze się znali. Ich pupile były albo podziwiane przez publiczność, spały sobie w rozłożonych namiotach [lub kocach itd.], poddawane były ostatnim przygotowaniom [czesanie itp.], rozgrzewkom albo już latały na ringu i były oceniane.
Doszli do ringu, gdzie było dużo chartów. Ilona rozłożyła mały, gruby koc, na którym zaraz usadowiły się jej borzoje. Końce ich smyczy uczepiła do czegoś metalowego, co wcześniej wcisnęła w ziemię. Usiadła na małe, „rybackie” krzesełko, a obok niej Ketia. Nagle usłyszała za sobą:
   - Hej! Z jakiej jesteś hodowli? – Ketia odwóciła się i zobaczyła jasno rudą afganicę. – No, co ty mała! Ty chyba jakaś z podrabiana!
   - Eee…? Co proszę? Jestem z bardzo dobrej rosyjskiej hodowli „Askasha”…
   - Co? Pierwszy raz słyszę o tej hodowli! Znam tyle afganów, ale żaden…
   - Po pierwsze nie jestem afganem…
   - Wiedziałam! Jesteś kundelkiem?! Kompromitacja dla rasy! Afgaństwo polskie schodzi na koty…
Vasyl obserwując tą całą rozmowę wtrącił się:
   - Przepraszam, nasza pani kupiła tajgana- charta kirgijskiego. To takie trochę afganowate jest, ale…
   - Ups… sorry mała! – przerwała mu- Gdzieś o tej rasie chyba kiedyś słyszałam, ale nic więcej.
Zanim Ketia zdążyła powiedzieć „nie szkodzi” gospodarz ringu wykrzyknął coś i Ilona zerwała się z Vasylem. Zrobili ze dwie rundki dookoła ringu w towarzystwie innych borzoi. Ustawienie się i ocena sędziego. Po minie swojej pani Ketia wywnioskowała, że dobrze im poszło. W końcu zeszli z ringu.
- I jak poszło naszemu championowi? – zapytała podekscytowana Rotis.
   - Ocena „doskonała” – odpowiedział udając obojętność.
   - Supcio – zamerdała ogonem Rotis.
- Gratulacje – ucieszyła się Ketia.
   - Dzięki – odpowiedział kładąc się z powrotem na koc borzoj.

Ilona przyczepiła go, a po chwili wzięła Rotis. Tak samo: Dookoła ringu i ustawienia.
Zeszły. Ilona uśmiechnięta, a borzojka podśpiewywała „Jestem bardzo dobra! tralalala”.
***

Wystawa borzoi poszła niezwykle szybko i sprawnie. Ilona zajrzała jeszcze raz do katalogu. Grupa spoza FCI, do której należała Ketia nie była wielka. Ona sama była jedyną charcicą kirgjiską. Znaleźli ring. Nagle, niewiadomo skąd podbiega do Vasyla wyraźnie zerwana ze smyczy czarna podpalana ONka (owczarek niemiecki). Ketia znała ją z widzenia. Suczka ta czasem była w parku.
Szybko zadyszana wyszczekała, nie na głos rozglądając się nerwowo, tak cicho, że Ketia nic nie zrozumiała.
- Dobra nara! – pożegnała się jeszcze i pobiegła.
   - Pa… ale…? – Vasyl nie dokończył. Spotkał się tylko z podejrzliwym wzrokiem Rotis. Suczka była już kilka metrów dalej przy swojej pani machającą palcem i mówiącą, że nie wolno uciekać.
   - Co ta laska chciała? – spytała borzojka.
   - Nie nic… - odpowiedział jakby trochę nieobecny.
Ketia poczuła, że jej ringówka pociągnęła. Nareszcie jej kolej! Zaczęła biec kłusikiem obok Ilony. Jedno, drugie okrążenie. Tak zwana literka L na polecenie sędziego, który okazał się być bardzo miłym człowiekiem, nie takim potworem, jakim sobie go wyobrażała. Najgorszy moment zaglądania w zęby, „pomacanie” i... bardzo dobrze wypadła! Okazała się zapowiadającą się wybitnie suczką pokazową!

Ciąg dalszy wystawy minął bez żadnych niespodzianek. Pochodzili jeszcze chwilkę pooglądać inne psy, ale ciąganie trzech chartów nie było najwygodniejsze, chociaż te zachowywały się grzecznie.
***

W trakcie jazdy do domu z upominkami z wystawy Ketia myślała o swoim sukcesie. Vasyl wydawał się jakby był czymś zmartwiony, a Rotis gadała jak zwykle, akurat o tym, że prawie się na jej „występie” potknęła o kamień, taki szary (opis), ale i tak nikt nawet nie miał zamiaru nawet udawać, że go to interesuje.

Jadą, jadą, końca asfaltu nie widać, tylko samochody. Jeden jakoś tak dziwnie i, co najgorsza bardzo szybko jechał… wprost na BMW? Ilona spanikowała i skręciła, ale zdarzyła się nieunikniona STŁUCZKA…
Zaraz na miejsce przyjechała policja i karetka. Zabrano Ilonę, która straciła przytomność. Zdążyła tylko powiedzieć, aby zajęli się jej psami, jednak nikt nie miał zamiaru tego uczynić.

   - Ilona, co z tobą! Obudź się! – Rotis chciała dostać się do karetki, lecz dostała tylko kopniaka od jakiegoś lekarza.


<><><><><><><><><><>
Jeśli są jakieś niedociągnięcia itp. pisać, bo wstawiłam to o dość późnej godzinie i wogóle... :P

Piszcie, czy chcecie CD :P
Sorry, że tak długo musieliście tym razem czekać...
Edit: Jeśli ktoś już zdążył przeczytać 1. wersję to zmieniełam z saluki na ONka, bo za durzo chartów się zrobiło  :lol:


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Gidget w 2004-12-22, 14:04
dawaj CD i nie marudz!!!!!! 8):D


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: olc!a w 2004-12-22, 18:42
pisz ;)


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2004-12-26, 19:03
Nudy zpod psiej budy
IV

Wszystko działo się tak szybko. Piękny dzień zmienił się w horror. Karetka odjechała. Policja z osobą, która spowodowała wypadek, jak się okazało przez alkohol, też. Wszystko ucichło. Nikt nie zainteresował się psami. Z jeden strony las, z drugiej ogromne pole, na którym pasły się zwierzęta rolne. W oddali można było zobaczyć jakieś wiejskie domki.
Mijała minuta po minucie. Te minuty były najdłuższymi, jakie Ketia kiedykolwiek przeżyła.
   - Nie wiem jak wy – zaczęła odważnie – ale ja wracam na piechotę.
Powiedziała i zaczęła iść przed siebie.
   - Sama nie trafisz! – Szczeknęła Rotis – Idę z tobą. – podbiegła podtrzymując kroku tajgance. Odwróciły się i spojrzały na siedzącego Vasyla -  Idziesz z nami?
Nie patrząc na nie odpowiedział – nie.
   - Udaje - Stwierdziła obojętnie borzojka do Ketii, kiedy Vasyl znikł z ich pola widzenia – Zobaczysz, że zaraz niby przypadkiem gdzieś na nas wpadnie…
Ketia chciała jeszcze o coś spytać, ale zapomniała widząc stojącą zieloną Skodę.
   - Skądś znam ten samochód – Ketia podeszła bliżej przyjrzeć się autu.
Nagle coś pisnęło.
   - Mam tą durzą, łap małą! – Ketia przeraziła się. Zobaczyła… Borysa trzymającego za obrożę Rotis.
   - Uciekaj Ketia! – szczeknęła borzojka, ale za późno. Ją też ktoś złapał. Jakaś nieznajoma kobieta.
Obie opierające się suczki zostały zamknięte w klatce… klatce, która należała do Ilony (np. do przewożenia lub na wystawach, trzymania spokojnie psów).   
- No to żeśmy się wpakowały! – zawyła Rotis - Posiedzimy sobie u siostry Ilony i jej kochanego mężusia, zapewne na łańcuchu uwiązane przy budzie!

   - Przetrzymamy te kundle, aż twoja siostra nie wyzdrowieje. Wariatka. Dla niej pies jest równy z człowiekiem. My na chleb nie mamy, a ona najdroższe żarcie kupuje tym sierściuchom! Pies to w budzie powinien siedzieć! – warknął pod nosem do siedzącej obok kobiety Borys.
   - Nie mów tak o mojej siostrze! Nie ma po prostu, na co wydawać chyba i już! – Zaprotestowała.
   - Jak niema to niech nam odda.
***

Tak jak podejrzewała Rotis, po przyjeździe do domu obie suczki zostały przywiązana do, naszczęście dość dużej budy, stojącej przy starej szopie obok płotu, która wyglądała, jakby wiele psów w niej już zdążyło zamieszkać. Kobieta była siostrą Ilony i żoną Borysa, jednak nie była psiarą jak ona. Nazywała się Katarzyna. Mieszkali w domu położonym niedaleko miejsca wypadku. Psy podejrzewały, że Ilona właśnie do nich zadzwoniła. Mieli plac z jednej strony ogrodzony płotem z bramą, a z drugiej było wyjście na pole. Mieli gospodarstwo.
***

   - I co to ma być? – Oburzyła się Ketia widząc, co po połódniu Kaśka wlała im do jakiegoś starego garnka, wyglądającego na nie mytego od wielu psich pokoleń.
   - Nie wiem, ale nie wygląda zbyt apetycznie… chyba jakieś resztki z obiadu… ogólnie rzecz biorąc to jest chyba coś… ble – odpowiedziała zniesmaczona borzojka.

   - Co nie jecie? – Zapytała Kaśka widząc psy, które nie wyglądały na zadowolone z tego, co im przyniosła. – Zgłodniejecie to zjecie – dodała i wróciła do domu.

   - No i taka to cała polityka z nimi! – warknęła Rotis. – Ja chcę do domu… niech mnie ktoś przytuli.

Drzwi od domu otworzyły się za jakiś czas po raz drugi. Wyszedł tym razem dzieciak, trzymający coś, co się ruszało na rękach. Podszedł do budy, ukucnął przed zdziwionymi psami i wyciągnął rękę do Rotis. Poklepał ją po głowie. Drugą ręką przytrzymywał coś, co szamotało mu się na kolanach. To „coś” to miało krótką sierść, było jasno płowe, z wielkimi, wyłupiastymi oczyma i uszami jak dwa radary.
Ustało przerażone przed psami, które patrzyły z ciekawością na niego z góry. Mały zwierzak cofnął się, ale gdy zobaczył, że charty są na łańcuchu, od razu nabrał odwagi i zaczął biegać dookoła nich i wydawać z siebie głos przypominający szczekania, ale niewiadomo o czym.
   - Eee… Ketia… wiesz, co temu chomikowi odbiło? – Rotis patrząc z niedowierzaniem cały czas na niezidentyfikowany obiekt szczekający walnęła lekko Ketię.
   - Nie wiem… ale to chyba nie chomik… to prędzej świnka…
   - Hahaha, no, co ty! Świnie są durze i grube i w ogóle… - przerwała Ketii druga charcica.
   - Morska, Rotis…  morska…
Rotis po chwili namysłu - Aha – załapała.

   - Pikuś chodź tu! – tupnęła nóżką dziewczynka śmiejąc się i zaczęła gonić swojego pupila.
Po kilku minutach biegania w kółko złapała go.
   - A teraz przedstawię was sobie – i znowu dziewczynka zaczęła się brehtać.
- No fajnie… będzie teraz nam przedstawiać jakiegoś gryzonia. – prychnęła borzojka.
- To mój piesek i nazywa się Pikuś – kontynuowała zawzięcie blondyneczka.
   - To jest pies… przynajmniej ten dzieciak tak powiedział… chyba chihuahua – cicho wyjaśniła Ketia Rotis.

   - Michalina! Obiad! – Kaśka zawołała przez okno.
Dzieciak rzucił psa i szybko pobiegł do domu.
   - N-n-nie przeszkadzajcie sobie panienki – zająkał się krótkowłosy chihuahua i pobiegł za swoją panią.
***

Na podwórku robiło się coraz ciemniej. Rotis dla rozrywki przechadzała się w miarę jak na to pozwalał jej łańcuch, w tą i z powrotem. Ketia spała. Nic się nie działo.


Jeśli nie będzie komentów, to nie będzie CD :P


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2004-12-28, 21:15
Jednak widocznie CD nie warto pisać... :roll:
KONIEC- temat do kasacji :cry:


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: olc!a w 2004-12-28, 23:10
Jest przerwa świąteczna, ludzie wyjeżdżają, nie mają czasu zaglądać do kompa. Ja dopiero dzisiaj zobaczyłąm opowiadanko ;) Pisz dalej!


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2004-12-28, 23:26
No dobra :D  :oops:

P.S.- Ale nie jest zbyt przymulaste itd.? Może coś zmienić? Chyba zbyt mało opisów, a za durzo dialogów (przynajmniej w tej ostatniej części :/ )?


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: olc!a w 2004-12-28, 23:30
Opisy wg większości ludzisk są nudne, ale ja tam je lubię :P
Nie podoba mi się dyskryminacja chomików :P :lol:


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Gidget w 2004-12-28, 23:33
taigan- ty juz wiesz co ja o tym mysle ;>
w ostatniej cz rzeczywiscie bylo wiecej dialogow, ale mi to jakos nie przeszkadzalo ;)


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Scorpio w 2004-12-30, 13:55
Ja lubie jak w opowiadaniach jest sporo dialogów.
PIsz dalej taigan! 8)


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Iras w 2004-12-31, 16:33
Ok taigan... przyszła pora na krytykę twojej twórczości. A więc: za mało opisów, niektóre zdania nienajlepsze pod względem gramatycznym (budowa) Wprowadź troche odczuć głównej boharterki wraz z ich opisami, bo samo że sie np "bała" niewiele mówi... a można to nieźle opisać... wprowadzenie trochę więcej akcji tez mogłoby pomóc. tak ogólnie fabuła jest ok, popracuj troszkę nad sposobem pisania i bedze w porządku.
i jeszce coś, to ze przydłboby się wiecej opisów nie znaczy że ma byc mniej dialogów...


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Nanami w 2005-01-01, 23:17
Ładne, ładne... Moze troche niespójne i do konca poprawne gramatycznie oraz stylistycznie, ale ogólnie czyta sie przyjemnie. Pare słów krytyki...

"Suńka wyrwała się z rąk Ilony"

Góra trzymiesieczny szczeniak, który spadł z rąk pani, czyli ok. 1,5 metra, to duzo, nalezałoby tutaj dodac, ze pani lekko krzykneła, ale mała tajganka nic sobie z upadku i pisku nie robiła i lekko podbiegła do psów etc. etc.  :P

"Przecież nie jest taka głupia! Zna swoje psie prawa i obowiązki i nikt nie będzie jej pouczał…"

Kazdy szczeniak wie, ze jego obowiazkiem jest ustepowanie dorosłym....  :P

"Nagle, niewiadomo skąd podbiega do Vasyla wyraźnie zerwana ze smyczy żółta z czarnym "siodłem" ONka (owczarek niemiecki)"

Taką masc nazywa sie czarna podpalana, "żółty" sie nie stosuje wogóle, mozna powiedziec "z jasniejszymi podpalaniami". No i nie dokonczyłas kwesti CO powiedziała.

To tylko pare błęów, ale czekam na ciąg dalszy, zaciekawiło mnie  :wink:


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-01-02, 18:07
Nanami
Koment 1- zaraz poprawię  :oops:
Koment 2- Eee...? No... zaużmy, że jej się tak wydawało :lol: UPS :oops:
Koment 3- Chodziło mi o taką maść jak Twoja Kaza :) Jeśli to taka to zaraz poprawię :)
A to, CO powiedziała, chciałam, żeby się później wyjaśniło sama jeszcze niewiem co, ale coś się wymyśli :lol:

THX za komenty :D


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Nanami w 2005-01-03, 17:03
Pisz, pisz dalej, podoba mi sie  :P  A narazie mozna sie domyslac ze ta ONka i Borys maczali palce w brudnych interesach...  ;)


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-01-15, 19:24
Miałam reinstalatkę Windowsa i nie zapisałam nigdziej (bo myślałam, że tylko usuną wirusa, a nie od razu wyumieniać system) kolejnej części na dyskietce, albo coś... musze pisać ją od początku, a wy uzbroić się w cierpliwość :(
:P


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: olc!a w 2005-01-15, 20:41
uzbrajamy się, nie mamy innego wyjścia =]


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: ^kora^ w 2005-01-18, 09:55
Poczekamy bo opowiadanie jest super


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-01-21, 19:00
Ta część najmniej chyba mi się podoba... (pod względem napisania, opisania itp.)

Następna formalność ;) : http://manta.univ.gda.pl/~pburcza/ferrari/f355/f355_03.jpg

Nudy spod psiej budy
V

Dni powoli zamieniały się w tygodnie. Nic się nie działo- nuda. Ketia tęskniła za swoim domem, za spacerami… tak dawno nie mogła się porządnie wybiegać. Rotis była upierdliwa, to fakt, ale tak jak teraz to nigdy. Ketia zastanawiała się czasem, co z Vasylem, chociaż nie darzyli się sympatią. Martwiła się o Ilonę. Powoli tracąc nadzieję na jej powrót, myślała, że jej pani nie żyje, ale za chwile odrzucała od siebie tą myśl karcąc się w duchu.

Pewnego pochmurnego popołudnia na podwórko wjechało przez otwartą bramę czerwone Ferrari F355. Wysiadł z niego jakiś elegancko ubrany facet. Zaraz Borys wyleciał na przywitanie mu. Od razu uwagę biznesmena zwróciły psy. Podszedł do nich, ukucnął i pogłaskał. Przysunął do siebie Ketię i… ustawił tak jak na wystawie... Rotis zresztą też… Obejrzał je tak jak to robił sędzia. Mruczał coś mało wyraźnie pod nosem „jak tak można”… Ketia spoglądała to na nie mniej zdziwioną Rotis, to na mężczyznę.
- Nie przyjechałeś tu chyba, żeby oglądać jakieś kundle? – zauważył zirytowany Borys.
   - Wiesz, że te psy siedząc uwiązane męczą się? Czy spuszczasz je czasem, Borys? To charty…
   - To TYLKO pies, jak każdy inny – warknął posępnie Borys. – Przejdzmy do interesów.
Właściciel czerwonego auta zignorował Borysa. W końcu padło pytanie – Ile za nie dasz?
   - One są tu tylko na chwile, bo to…
   - Tysiąc złotych cię zadowala?
   - …nie moje psss… CO?
   - Tak, wiem, że to mała suma za dwa psy – zaczął, rozglądając się dookoła i dodał ciszej – ale was i tak powinna zadowolić.
   Z domu wyszła i przywitała się Kaśka.
   - Więc jeśli pozwolisz przyjadę za tydzień, a teraz – Na jej widok zaraz zmienili temat – może porozmawiajmy o tym, po co przyjechałem.
   - Tak, tak. Wejdźmy do domu.
   I wszyscy poszli.

   - Rotis… czy ty słyszałaś to samo, co ja…? – bąknęła z niedowierzaniem Ketia.
   - Ehe… - potwierdziła borzojka wciąż wlepiając oczy w miejsce, gdzie dopiero stali ludzie.
   - I co teraz? Chyba nie…
   - A masz zamiar tu zostać? Facet wydaje się ok!
   - No taaa… wydaje się normalny, ale co z Iloną? Skąd będzie wiedziała gdzie nas szukać?
   - A wiesz, co? – usiadła gwałtownie. Ketia wyglądała jakby mówiła „no wypluń to z siebie!” – Nie pomyślałam o tym!
Borzojka powiedziała, co wiedziała i wskoczyła na dach budy.
***

Było już dość późno i powoli ściemniało się. Zbliżała się pora jedzenia. Gość już dawno pojechał.
- Ketia… - Rotis podeszła do niej – mam pomysł.
Ketia spojrzała na nią pytająco.
   - Pokaż swoją obroże.
   - Po co? Mam ciągle tą czerwoną…
   - Nie gadaj tylko pokaż!
   - Dobra, dobra bez nerwów… - Ketia wykonała polecenie i nagle poczuła szarpnięcie – ROTIS TY CHCESZ MNIE UDUSIĆ, CZY CO?! – szczeknęła wyrwawszy się i odskoczyła.
   - Nie chce ciebie udusić, tylko przegryźć obrożę! Potem to samo zrobisz z moją i zwiejemy!
   Ketia wydała się być zaskoczona. „To chyba pierwszy lepszy pomysł Rotis”- pomyślała Ketia – „że ja wcześniej na to nie wpadłam…”
   Rotis zawzięcie gryzła obroże grzecznie stojącej Ketii.
   - Czekaj! – szczeknęła nagle – Ktoś wychodzi z domu!
   - Juższ konicczee… - uścisk na szyi tajganki nagle puścił – Za późno! Nie uciekne z tobą! Ale ty, JUŻ! Biegnij, odszukaj Ilonę… nie wiem!
   Ketia zawahała się nad zostawieniem swojej koleżanki, ale widząc wychodzącą z domu Kaśkę niosącą jedzenie szczeknęła do Rotis, że wróci po nią wróci i popędziła przed siebie przez otwartą bramę. Usłyszała za sobą głos siostry Ilony wołający Borysa, szczekającą Rotis by odwrócić uwagę od Ketii, i ujadającego niewyraźnie Pikusia, że ją złapie czy coś…; biegła nie patrząc przed siebie. Wiedziała, że Borys będzie próbował ją odszukać dla samych pieniędzy, które miał za tydzień dostać za nią i Rotis. Jedynym wyjściem było się gdzieś schować. Po bokach były tylko wiejskie domy, ale Ketia wiedziała, że dalej jest pole, a potem las w którym się rozbili. Jednak nie miałaby szans tam teraz uciec. Wskoczyła w najbliższy gęściejszy krzak, mając tylko nadzieje, że mały chihuahua /czy kundelek chihuahuo-podobny/ nie wywęszy jej i nie zdradzi. Szczekające wiejskie psy nie ułatwiały jej sprawy, ale teraz na szczęście większość szczekała na zbliżających się ludzi i „chomika”, a nie na nią. Serce waliło Ketii jak dzwon. Ze strachu popiskiwała, chociaż próbowała się powstrzymać i nie ruszać. „Następnej szansy może nie być, nie mogą mnie złapać…”
   Byli już blisko. Tuż przed nią… potem jakby oddalili się.
Ketia odetchnęła z ulgą – chyba poszli… wychyliła lekko czubek nosa za liście. Wsiowe burki chyba jej nie zauważyły. Przesiedziała tam jeszcze trochę dla pewności.

<><><><><><><><><><<><><><><><><><>

Jeśli będą komenty/krytyka to może będzie kolejna część "made in beztalencie" :/


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: olc!a w 2005-01-24, 18:01
No to pisz jeszcze, nie obijaj się :P
Pierwszy akapit mogłaś trochę barzdiej rozwinąć, a historia o przegryzaniu obroży jest trochę naciągana, ale ogólnie jest ok ;)


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-01-24, 18:08
Jednak mogłam poczekać jeszcze z dodaniem tej części ---> pozmieniać, rozwinąć itp. bo jest strasznie... eee... łysa :lol:  :oops:
Ze wszystkich tych beznadziejnych części ta jest najbardziej beznadziejna  :roll:

thx za komenta :*


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-01-27, 18:01
Jeden komentarz... :/

Nudy spod psiej budy
VII

Ketia zasnęła schowana za gęstymi liśćmi krzaka. Kiedy się obudziła było już całkiem ciemno. Powoli wyjrzała i wyszła z ukrycia. Niebo było tej nocy bardzo gwieździste i wydawało się być większe od tego w mieście, które zasłaniały wysokie bloki. Wcześniej nie zwracała na to uwagi. W powietrzu unosił się chłodny wietrzyk. Cisza. Od czasu do czasu szczeknął jakiś pies. Charciczka szła trzymając się jak najbliżej spróchniałego, drewnianego płotu, o który oparty był krzak. Stawiając lekko kroczki przyśpieszyła, ale nie wiedziała, po co. Przecież sama nie dojdzie do miasta. A nawet jeśli, to w domu nikogo nie zastanie… no chyba, że tego przeraźliwego Sfinksa, ale on też pewnie aktualnie był u jakiegoś znajomego, do którego zadzwoniła Ilona. Idąc wzdłuż długiego płotu pomyślała, że ciekawe czy to tak poważny był wypadek, skoro niedługo po nim Ilona mogła zadzwonić do swojej siostry, żeby znalazła psy. Ona ze swoim mężusiem Borysem z własnej nie przymuszonej woli chyba tego by nie zrobiła. Ketię zaczęły dręczyć różne myśli, kiedy była sama, bez Rotis i jej gderania. Czuła w sobie pustkę. Doszła do końca płotu oraz asfaltowej drogi, za którą zaczynała się otwarta przestrzeń- łąki i pola, ale raczej o tej porze już nikt jej by nie szukał, więc pewniej ruszyła na przód. Na wszelki wypadek szła poboczem. Żadnego śladu życia nie było- pewnie wszyscy już spali. Zbliżając się powoli do lasu, nagle w trawie zobaczyła parę błyszczących oczu. Ketia omal zawału nie dostała. Odskoczyła. Teraz była ze dwa metry naprzeciw tego ‘czegoś’. „Pewnie to królik, albo lis”- pomyślała uspakajając się. Stała nie ruszając się, ale ciekawość była większa. Już miała podejść trochę bliżej, ale nagle pojawiła się druga para oczu, która po ich wysokości nie wskazywała na takie małe zwierzątko. Teraz już wolała nie ryzykować dla samej ciekawości. Ketia usłyszała z ich strony jakby warczenie. „Wilki?” Psy?” – zapytała sama siebie. Cofnęła się trochę do tyłu, ale warczenie się tylko przez to nasiliło. Zza wysokiej trawy wreszcie coś się wyjawiło- właściciel drugich oczu. Był to szczerzący zęby i nadal warczący szary pies podobny do jakiegoś wilczura.
   - Cz-czegoś od-e mnie chcecie? – Ketia zapytała udając, że się nie boi, ale marnie jej to wyszło.
   - Taaa… mój pan będzie zadowolony, jeśli mu ciebie przyprowadzimy – Zza krzaków wyszedł drugi pies- mały, płowy chihuahua…
   - TO TY… - zrobiła w jego kierunku mały krok - CHOMIKU!? – Szczeknęła cicho ‘lekko’ zaskoczona i jakby rozbawiona, że Pikuś chce jej podskoczyć, ale przypomniała sobie o istnieniu większego trochę od niej psa towarzyszącemu mu. – A ten to, co za jeden? – kiwnęła w nadal warczącego psa ustawionego w pozycji gotowej do ataku. Na jego widok wzdrygnęła się.
   - Nieważne. – padła krótka odpowiedz.
   - Eee… - bąknęła – A w jaki sposób chcecie mnie... no… dostarczyć, że tak powiem do Borysa? Zaniesiecie mnie? – Tak naprawdę Ketia próbowała zyskać na czasie, żeby coś wymyślić.
   - O to już się nie martw! – szczeknął Pikuś tracąc powoli cierpliwość i spojrzał na swojego sprzymierzeńca jakby mówił „Dobra! Bież ją!”.
   - Czekajcie! – szczeknęła przeraźliwie.
   - O co chodzi? Ostatnie życzenie? – zakpił ‘chomik’.
   - Eee… - wytrzeszczyła oczy na coś znajdującego się za psami jakby zobaczyła potwora – S-s-pójżcie! Z-za wami…!
Oba psy odruchowo odwróciły głowę, ale nic nie zobaczyły. Nie zobaczyły niczego za, a teraz też przed sobą.
   - **** Zwiała nam! Nie! Tam jest
   Ketia biegła, co sił w nogach. Pikuś i jego ‘bodygard’ gonili ją na pewno jeszcze bardziej wściekli. Serce biło jej szybciej przez ten bieg i strach. Odwróciła lekko głowę mając pewność, że zobaczy Pikusia i szarego kundla za sobą. Jednak nie… Zatrzymała się. Nie zobaczyła nic, jednak to ją jeszcze bardziej przestraszyło- mogą zaatakować z znienacka niewiadomo gdzie… Znalazła się na skraju lasu. Chwila zawahania- wejść czy nie? Z jednej strony może się schować, z drugiej myśl, że psy weszły tam już inną drogą i tylko czyhają na jej nieostrożny ruch. „Może jeszcze nie zdążyli przede mną wejść”- miała nadzieję, więc weszła.


<><><><><><><><><>

Mam nadzieję, że ta część jest chociaż trochę leprza od poprzedniej :/ I że będzie więcej komentów, bo jak nie to po co pisać CD...? :P


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Gidget w 2005-01-27, 18:40
Ada- bardzo fajne 8):wink: pisuj dalej :wink:


Tytuł: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Rachela w 2005-01-27, 20:41
pisz taigan pisz :mrgreen: fajne  :wink:  ja jestem ciekawa co się stało z  Vasylem  :P


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-04-23, 19:44
Pisze bez żadnych planów, robie wątki z których potem musze jakoś wybrnąć więc może to być troche poplątane :roll: (= trzeba improwizować :lol:)
Sorry że tak długo nie było CD, ale nie miałam weny, pomysłów, nie chciało mi się pisać, szkoła.

Nudy z pod psiej bydy... ;/
VIII
W lesie było strasznie ciemno. Teraz Ketia zastanawiała się czy było warto tu wchodzić i co teraz robić? Sytuacja była beznadziejna. Kłusikiem cichutko biegła prosto przed siebie myśląc, że na pewno na końcu lasu jest miasto, czy teren bardziej „cywilizowany”, jej przyjazny. Nagle zobaczyła w oddali jakieś mdłe, ledwo widoczne światło. Zaciekawiona zjawiskiem zaczęła iść ku niemu. Dziwne światło okazało się wydobywać z jakiegoś… samochodu leżącego w rowie! Ketia w pewnej chwili pomyślała, że to może samochód jej pani, tylko czemu go dotąd nie sprzątnięto? Podeszła bliżej i samochód okazał się być znajomy… ale to nie ten, o którym myślała, tylko to te Ferrari gościa, który chciał ją kupić od Borysa! Co się za chwilę okazało… nie była tam jedyną, którą zwabiły światła reflektorów.
   - Vasyl!? – w ich świetle pojawił się znajomy łaciaty pies. Był prawie nie do poznania. Wcześniej błyszcząca, aksamitna sierść była teraz poobklejana różnymi liśćmi, patykami, a łapy w błocie. Ketia widząc go tak się ucieszyła, że aż to ją samą zdziwiło. Czym prędzej pobiegła do niego z zamiarem wylewnego przywitania się, ale ten odskoczył, jakby jej nie poznał.
   - Vasyl! To ja, Ketia! – szczeknęła uradowana.
   - Widzę – krótko odpowiedział jak zwykle bez większych emocji w głosie.
   - Nie wyobrażasz sobie, jak ja się cieszę, że cię widzę!
   - Jesteś wyjątkiem – mruknął pod nosem sam do siebie. – Nie masz powodów by się cieszyć. I tak jeśli on – spojrzał na poturbowany samochód – wyzdrowieje to nie sądzę, by zmienił zdanie, by cię nie brać… tym bardziej że sporo kosztowałaś.
   - E..e.e ja chyba czegoś nie kapuje… - Ketia podeszła do auta i zajrzała przez otwarte okno, w którym zobaczyła nie przytomnego niedoszłego jej właściciela. Potem ze strachem spojrzała na borzoja.
   - Żyje, nie martw się.
   - …Ale skąd ty wiesz, że on chciał mnie kupić!? Byłeś tam, u Borysa przez cały czas i nawet nie raczyłeś mi i Rotis pomóc?!
   - Chyba się nie do końca rozumiemy… facet niedawno wrócił z zagranicy… jest to znajomy Ilony, który wiedział, że ona ma znajomości z Rosyjskimi hodowcami chartów. Wiedział, że może załatwić mu ciebie- rasę, którą bardzo pragnął mieć.
   - Co? … – pisnęła.
Vasyl nie zwracając na Ketię uwagi ciągnął dalej
   - Pamiętasz pierwszy dzień w naszym… to znaczy moim i Rotis… domu? Ilona zaprosiła Borysa. Wiesz, o czym rozmawiali?
   - NIE! Przecież oni mówili po polsku, a ja jeszcze nie rozumiałam!!! – szczeknęła coraz bardziej gubiąc się w tym wszystkim.
   - No właśnie… wtedy Ilona omawiała ‘twoją sprawę’. Po wystawie i tak miałaś pojechać do Borysa, a od niego do tego znajomego…
   - Jak to? Ale ja nie chce…
Vasyl spojrzał na Ketię jakby mówił coś w stylu „nie chcieć to ty sobie możesz” i usiadł.
Ketia dalej próbowała dowiedzieć się jak najwięcej.   
- Kiedy byłyśmy na łańcuchu to ten facet przyjechał i wyglądał jakby… no nie wiem… zachowywał się jakby przyjechał do Borysa w innej sprawie, a mnie zauważył przy okazji! Tak samo Borys! Jak gość powiedział „ile za nie dasz?” (znaczy mnie i Rotis) to Borys jakby chciał powiedzieć „One są tu tylko na chwile, bo to psy…” na pewno chciał dokończyć Ilony! I dlaczego skoro miał tylko mnie wziąć mówił też że chce Rotis?
- NIE! – szczeknął - On nie chciał dokończyć „Ilony”, tylko jej znajomego- Sławka, tak, tego dokładnie, który teraz leży nieprzytomny w samochodzie! Pewnie chciał i Rotis, bo widząc charty na łańcuchu zlitował się i chciał wziąć i ją. Myślał, że jest własnością Borysa.
   - No co ty mówisz! Jak Borys mógł powiedzieć temu całemu Sławkowi że to nie pies dla niego, tylko dla Sławka! Czy to ma jakiś sens?! Poza tym oni… ten cały Sławek jak przyjechał to Borys powiedział „przejdzmy do interesów”. No to chyba albo ten facet tutaj to nie ten, o którym mówisz, albo… i czemu Ilona nie ‘dostarczyłaby’ mnie osobiście tylko przez Borysa?
   - SŁUCHAJ I MI NIE PRZERYWAJ! – warknął groźnie tracąc swój zwykły ton    - A może Ilona chciała, jak to powiedziałaś- dostarczyć cię osobiście, ale przez ten wypadek nie mogła? A może Borys słyszał tylko o Sławku, ale nie wiedział kto to dokładnie? A może pomylił go z kimś innym?
- A czemu oni nas zabrali po tym wypadku??
   - Czy nie powiedziałem wyraźnie, że masz mi nie przerywać?! Na tamtą wystawę pewnie nie pojechalibyśmy, bo była trochę daleko, ale nie tak daleko od domu Borysa. Pewnie Ilona zadzwoniła żeby nas znaleźli, albo… nie wiem!
    Nastała krótka chwila ciszy. Ketia patrząc przez ten moment na ziemię zwróciła wzrok na Vasyla, który to odwzajemnił.
   - Nie wieże ci – cicho warknęła Ketia
   - Nie? Uważasz, że mówię nie prawdę? No cóż… pogodziłem się z tym, że nikt mi nie ufa. Na pewno wolałabyś usłyszeć wersję Rotis? Proszę, proszę bardzo. Droga wolna, wracaj do Rotis! Tylko jeszcze jedno! Nie zauważyłaś, że Rotis była przy tej rozmowie po twoim przyjeździe? Wiedziała doskonale, że pojedziesz do Sławka! I czy myślisz, że pies w takiej sytuacji widząc twoją cienką obróżkę nie wpadłby na tak durny pomysł by ją przypadkiem nie przegryźć wcześniej? No ciekawe. A może pani Rotis specjalnie wolała poczekać do ostatniej chwili?
   - Po co miałaby to robić? I czemu nie przyszedłeś nam z pomocą?!
   - Moja cierpliwość się kończy! Ile mam razy tłumaczyć, że niezależnie co bym zrobił i tak pojedziesz do Sławka! – szczeknął borzoj. - Rotis? Po co miałaby to robić? Lepiej nie wypowiadaj się w ogóle. Ty jej nie znasz…
   - Wydaje mi się, że wystarczająco ją poznałam przez ten okres i chyba wolałabym jej „wersję” usłyszeć niż twoją!
   - Masz racje… wydaje ci się – przerwał jej, na co Ketia udała, że nie usłyszała.
   - Od początku mnie nie lubiłeś! Nawet pierwszego dnia! Najpierw potraktowałeś mnie jak idiotkę, bo nie umiałam polskiego, potem wyleciałeś z tekstem jak mam się zachowywać! Od podstawowych rzeczy jest mama!
   - Widocznie nie byłaś zbyt pilną uczennicą, bo szczeniak nie ma prawa przerywać starszym i musi mieć do nich szacunek!
   Ketia trochę się speszyła.
   - Miałem zamiar ci coś jeszcze powiedzieć, wtedy wieczorem, pamiętasz?
Ketia przypomniała sobie tą chwilę, kiedy Vasyl zaczął coś mówić, ale nie dokończył przez kota. Wtedy myślała, że chce dalej coś ględzić o jej prawach i obowiązkach, więc olała to.
   - Mianowicie miałem zamiar pofatygować się i ci to wszystko, o czym rozmawiali Ilona i Borys przetłumaczyć, ale nie. Oczywiście pani Ketia wolała ustać na swoim, trzymać z kotem.

Ketia po tym pożałowała, że powiedziała, co powiedziała, ale nie stała po niczyjej stronie, bo nie bardzo wiedziała o co chodzi. Kot coś mówił, że nikt nie lubi Vasyla, czemu się nie dziwiła.

   Vasyl wstał z miejsca i przeszedł obok Ketii.
   - Gdzie idziesz? – zapytała.
   - Ja? Ja zostaje tutaj, to ty idziesz. Przecież chcesz usłyszeć wersję Rotis, nie?
   - Aha… no tak – szczeknęła odważnie, na co Vasyl prychnął i zniknął za samochodem.

Ketia wstała z zamiarem wracania, ale gdy spojrzała przed siebie zrezygnowała, a przynajmniej do jutra. Nie chciała spotkać po drodze kundli, które ją szukają.



Jeśli chodzi o liczbe wypadków samochodewych to potraktujmy to jako "czarny punkt" na tej ulicy... :roll:
Jak ktoś przezeczyta to niech skomentuje... przynajmniej będę wiedziała że ktos to czyta = będzie powód do pisania CD


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Nanami w 2005-04-26, 13:59
Pisz, pisz ciąg dalszy... Tylko sobie na kartce wypisz co juz przestrawiłas i ciąg dalszy... :P


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-05-14, 18:58
Na karteczce próbowałam, ale nigdy mi nic z tego nie wychodziło :lol:


Data wysłania: 2005-04-29, 11:07
Tylko jedna osoba dotrwała do tej części? :P :roll:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Alyszek w 2005-05-14, 20:18
Ja dotrwałam :mrgreen: Pisz, bo zaciekawiłaś mnie tym tłumaczenieś Vasyla .. Ja tez chce wiedzieć, co oni tam gadali ... Pisz, pisz !


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Kelpie w 2005-06-09, 15:41
Ja też to czytam...naprawdę ciekawe opowiadanko. Trochę tylko zagmatwane te tłumaczenia Vasyla.


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-06-09, 21:41
Tu wszystko jest zagmatwane :lol:  :oops:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Psiara w 2005-06-12, 15:56
taigan daleeeeeeeeeej!!!!!!! tak mnie to wciągnęło ze sie oderwać nie mogę!!!!!!!


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-06-12, 19:26
:D
IX
Ketia wślizgnęła się do samochodu przez rozbitą szybę od strony pasażera. Spojrzała na swojego, podobno, właściciela i położyła głowę na jego kolanie. Miała mieszane uczucia, co do tych zmian mieszkań, nie zbyt jej to się podobało… Zresztą chyba żaden pies by się nie cieszył, no chyba, że miałby okropnego pana, ale Ketia na razie nie miała takiego. Zdążyła już zamieszkać w dwóch miejscach, tam gdzie się urodziła, u Ilony, a teraz, jeśli na serio będzie musiała jechać z gościem? Czy zna się na psach? Czy będzie jej tam dobrze? Tajganka zadawała sobie takie i inne, podobne pytania. Miała mętlik w głowie, ale gdy spojrzała na „tego całego Sławka”, jak to ona mówiła, który teraz nieprzytomny siedział z głową rozbitą o kierownicę zdała sobie sprawę, że ciągle myśli tylko o sobie. Trzeba przecież coś zrobić, wezwać pomoc. Samochód leżał w dość głębokim rowie i do tego za drzewami, gdzie z drogi nie było go raczej widać. Na zewnątrz było ciemno, jedynie ledwo świeciły reflektory, może przynajmniej je ktoś zauważy. Niestety przez tą jezdnię rzadko ktoś przejeżdżał… Ketia usiadła i spojrzała przed siebie za szybę i zobaczyła parę świecących oczu. Szybko się schyliła. Lekko wysunęła w górę pyszczek, by zobaczyć, kim jest przybysz. Serce zaczęło jej bić szybciej jak zorientowała się, że właścicielem błyszczących ślepi jest ten pies towarzyszący Pikusiowi. Zaraz pojawiły się drugie ślepia, na pewno Pikusia. „Zaraz mnie znajdą!” – myślała przerażona. Jak najciszej przemieściła się na tył samochodu, za fotele i skuliła się. Usłyszała teraz cichy ‘szept’:
   - Gdzieś tutaj musi być, czuję ją…

   Psy krążyły wokół auta, porozumiewając się czasem cicho. Nagle opony podgięły się pod czyimś ciężarem. Ketia czuła dużego psa, a pies wyraźnie ją, ale nie zajrzał do tyłu. Zamiast tego zawołał Pikusia, który wskoczył do auta, które pod jego masą nawet się nie ugięło.
   - Co ty chce… - głos małego kundelka załamał się z niewiadomych przyczyn.
   - Ta suka, którą szukamy jest z tyłu – kiedy Ketia to usłyszała serce zaczęło jej walić jakby miała zaraz dostać zawału. Zaraz zobaczyła kilkanaście centymetrów przed sobą pysk kundelka wychylający się zza siedzenia ze zdziwionymi, dużymi okrągłymi oczyma. Powiedział tylko nikłe „a jo” do swojego towarzysza, po czym zniknął, a Szary zaczął ciągnąć dalej – ale co nam z niej, skoro twój pan nie dostanie kasy za nią, bo… eee… kto teraz miałby ją mu dać? No chyba, że to nie ten facet…?
   - Ten… -Pikuś chwilkę się zastanowił, po czym dodał - a skąd mój pan ma wiedzieć, że on jest tutaj? Michę nam da na pewno, za chęci.

   Ketia w tym czasie rozmyślała, jak im zwiać. Nagle zauważyła, że tylnia szyba potłukła się tak od wypadku, że prawdopodobnie popchnięcie spowoduje jej rozwalenie się na  kawałki.
   - No to, co bierzemy ją i wracamy? – zapytał któryś z psów.
Tajganka bez chwili namysłu naprężyła się i z rozpędu całym swoim ciężarem ruszyła na szybę. Drobne kawałki szkła mocno ją pokaleczyły. Cicho pisnęła. Oszołomione psy spojrzały na tył samochodu, z którego właśnie maski ześlizgiwała się z trudem charcica. Nie wiadomo skąd ujawnił się i Vasyl, do którego pobiegła i za którym schowała się, miała nadzieje, że jej nie wystawi, że obroni czy coś. Nic chyba nie widział, bo wyglądał na bardzo zdziwionego, a z reguły nie było po nim widać emocji. Może spowodował to stan Ketii, który nie był  najleprzy? Wilczur i „chomik” podbiegli i zatrzymali się przed borzojem. Mały kundelek miał już coś powiedzieć, lecz wyprzedził go Szary, przyglądający się dziwnie łaciatemu chartowi, który jakby z jakiegoś powodu unikał jego wzroku.
   - Vasyl!? Siema! Kopa lat! – szczeknął jakby udając uradowanego duży mieszaniec.
   - Znacie się? – Na to pytanie, które zadał Pikuś, Ketia też z chęcią poznałaby odpowiedz.
   - No pewnie! W schronisku Vasylcio mieszkał w klatce obok. To były czasy, pamiętasz te podkopy, plany jak uciec?
   Vasyl raczej nie wyglądał na zadowolonego tym spotkaniem. Warknął tylko, żeby nie nazywał go Vasylciem.
   - A… i co? Przebaczyłeś tej ONce za to, że wpakowała cię do „pudła”?
   - Odwal się, to nie jej wina. – warknął ostrzegawczo Vasyl.
Ketia z ogromnym zaciekawieniem przysłuchiwała się tej rozmowie, ale przerwał ją Pikuś.
   - Dobra, potem sobie powspominacie, teraz ty duży łaciaty dawaj tą małą czarną.
Brak odpowiedzi. „Total olewka”.
   - Nie chcesz po dobroci Vasylcio? Muszę zmuszać się do użycia siły? A takimi dobrymi kumplami byliśmy, nie chciałbym tego, ale skoro mnie zmuszasz… – Szary mówił, jakby z ironią i politowaniem, a zarazem kpiną.
   - Nie rozczulaj się, tylko do roboty, mała czarna – przy słowach „mała czarna” chihuahuo-podobny kundelek zachichotał. Chyba był z siebie dumny, że wpadł na taki genialny pomysł, by określić młodego czarnego psa – idzie z nami, a duży łaciaty – tu też chichot – nam nie potrzebny, więc siedzi cicho i nie przeszkadza – Wygłosił instrukcję.
   - Nie ma mowy – Sprzeciwiła się Ketia, po czym została odepchnięta przez borzoja w tył z ostrzeżeniem, że ma się nie odzywać. Chociaż nie lubiła, by ktoś jej rozkazywał i zawsze robiła wszystko na odwertkę to, tym razem posłuchała. Oddaliła się jakiś niewielki kawałek i usiadła zdenerwowana sytuacją.
   - Naprawdę, nie możemy dojść do jakiejś negocjacji? – Szary najeżył sierść i obnażył zęby, na co jego przeciwnik, wyższy, ale lżejszy, zareagował podobnie. Zrobili tak rundkę, badając swoje możliwości. Nagle szary pies rzucił się z zębami na Vasyla łapiąc go za skórkę na karku. Trzymając tak wyrywającego się charta wycedził coś, że „nie chciał mu nic zrobić, ale musi”…
Nie było widać tej zaciętości u Vasyla, jaką mają charty rosyjskie w walce, przecież ta rasa polowała niegdyś i na wilki. Z łatwością dał się powalić na ziemię przez swojego przeciwnika. Pisnął tylko z bólu wyrywając się i drapiąc. Krew spłynęła po jego białej sierści, na co Ketia nie mogła dłużej patrzeć i pognała w ich stronę, ale Pikuś zagrodził jej drogę…


A teraz na komenty liczę :D Niewiem, czy może nie trzeba było dopracować trochę bardziej tej części? :roll: Piszcie jak się podoba  :P


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Psiara w 2005-06-12, 22:40
Ten Pikuś jakis dziwny :P przeciez ketia moze go zgniesc jedna lapa :P ale opowiadanko super1 Błędy mnie nie obchodza.... czyta sie jednym tchem! CHCE WIECEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Kelpie w 2005-06-13, 14:33
Ja też chcę CD!!!


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Psiara w 2005-06-13, 21:15
Taigan ja tu juz sie niecierpliwie!!!!!! DAWAJ CD!!!!!!


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Nanami w 2005-06-15, 21:51
Chcemy ciąg dalszy :P


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: golden(ka) w 2005-06-20, 14:39
Taigan pozwoliłam sobie wydrukowac Twoje opowiadanie i na ogródku przeczytać je, pilnując szczeniaczki :;d: B. fajne, chociaż jest kilka błędów :P Ale pisz dalej, jestem ciekawa dalszej akcji :;d:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-06-26, 13:13
Qrde, historia się powtarza- znowu komp mi sie popsuł, a miałam pół nowej części napisanej, noo :/ Poszukam jeszcze, bo nie wszystko się skasowało, ale jak narazie nie znalazłam tego ff :/
Fajnie, że czytacie :*
Goldenk(ka)- ortograficznych czy takich ogólnych w pisaniu? Głaski dla szczeniaczków :*

Ale nie jest troche nudne, albo coś? :P


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Psiara w 2005-06-26, 19:53
Taigan? ty żartujesz? Nudne? To jest boskie! czyta się jednym tchem!


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: golden(ka) w 2005-06-26, 21:15
taigan właśnie bardzo fajne :) Tylko kilka błędów ortograficznych, a tak to super :)


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2005-06-27, 11:16
Pisz dalej!! Możesz to wydrukować i sprzedawać bo to bardzo ciekawe opowiadanie :)


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Scorpio w 2005-06-28, 15:24
FAjne. POczekam na CD i zobaczę co nam jeszcze ciekawego przedstawisz. Pisz dalej!


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: golden(ka) w 2005-06-29, 10:34
TAIGAN :!!!:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-06-29, 21:42
Kostka- taaa... kto by to kupił :lol:

Golden(ka)- trudno się przybrać jak miało się napisaną już prawie całą nową część i trzeba pisać od początku :cry: Dobra, sprobóję jakoś nadrobić... :P


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2005-06-29, 21:54
Taigan może ja bym kupiła?? Ale opowiadanie bardzo ciekawe aż chce się czytać.


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: ssgosiass w 2005-07-01, 16:06
Taigan!
Piękne opowiadanie! Moglabyś wysłać je do jakiegoś psiego miesiecznika!
Naprawd ślicznie napisałaś :)

W nocy czytałam to całeopowiadanko, a potem spać nie mogłam bo ciagle się pytałam - 'ciekawe co edzie w nastepnej częsci ;)'
heh, tak wiec czekam na CD!!


Data wysłania: 2005-06-30, 20:29
Taigancio :P Napisz CD :)


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-07-01, 17:30
Poczekajcie, dajcie trochę czasu :lol:

P.S.- Już tą połowe co się skasowała nadrobiłam, tylko jeszcze trzeba wymyśleć drugie pół :P
Teraz nie ma głupich! Pisze na dyskietce, o! :lol:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: ssgosiass w 2005-07-01, 17:52
To wstaw to, co juz masz, a potem doklejisz :P


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-07-01, 18:26
Eee... tak to bez sensu :P Wkleje jak będzie cała część, pewnie niedługo :P


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: ssgosiass w 2005-07-05, 17:04
A ja czekam i czekam...
I doczekać się nie moge :P

Taigan! Prosze o CD !


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-07-06, 11:19
Dobra, macie :lol: Pierwsza wersja, która się skasowała (do drugich ***) była leprza, ostrzegam :( Tym razem kawałek trochę dłuższy, co mam nadzieję, że nie zniechęci niektórych  :;p:
Nie chciało mi się czytać tego po raz któryś z kolei, więc jeśli będą jakieś niedociągnięcia to pisać  :roll:


Nudy zpod psiej budy
X

   Ketia ominęła ‘chomika’ wielkim susem i naskoczyła na szarego psa. Ten obrócił się i szarpnął ją za łapę tak, że walnęła w drzewo. Z piskiem opadła na ziemię. Vasyl wykorzystał ten czas i złapał za skórę swojego przeciwnika, ale jego przewaga trwała zaledwie chwilkę. Zaraz znowu miał uścisk szczęk przygniatający go do podłoża i próbujący odciąć dostęp powietrza. Obolała tajganka bezradnie patrzyła jak ‘wilczur’ dusi jej dotychczasowego współmieszkańca. Obok niej stał Pikuś i uniemożliwiał ponowne wstanie kąsając przy próbie podniesienia się. Borzoj spojrzał na Ketię. W jego oczach zobaczyła ból, strach, zwątpienie? Sama nie wiedziała co, chyba wszystkiego po trochu. Już traciła nadzieję, kiedy nagle coś wystrzeliło. Dwa psy, które zaatakowały charty spłoszyły się i uciekły w las. Ketia spojrzała w stronę, z której wydobył się huk- w stronę, gdzie leżał samochód. Zobaczyła Sławka podpierającego się o drzwi auta i trzymającego mały pistolet w jednej ręce. Opadł zaraz z powrotem na fotel. Przeniosła wzrok na Vasyla i poczłapała do niego. Słyszała tylko jak ciężko oddycha, ale co miała robić? Położyła się obok i zamknęła oczy, ale nie miała zamiaru spać. Nic nie słyszała, a raczej słyszeć nie chciała. Leżała spokojnie nie myśląc o niczym.
   Niedługo później przyjechały jakieś auta. Pewnie jej rzekomy właściciel zadzwonił po pomoc drogową. Poczuła nagle na sobie czyjąś dłoń. Otworzyła oczy i zobaczyła jakiegoś  dziwnie znajomo wyglądającego mężczyzny. Podniósł ją i zaniósł do jakiegoś samochodu. Nie protestowała, zresztą nie miała już sił. Zamknął ją i wrócił po borzoja, którego włożył do dużej klatce, w bagażniku. Przez okno, leżąc na tylnim siedzeniu tajganka widziała światła auta pomocy drogowej i karetki. Była noc i kiedy ruszyli światła ustąpiły czarnemu,  gwieździstemu niebu.
***

Obudziła się w niewielkiej klatce, w jasnym pomieszczeniu. Rozejrzała się. Pomieszczenie wydało się być dziwnie znajome… Na ścianie było okno, przez które wdzierały się promienie słoneczne, co oznaczało, że już jest dzień. Wisiał tam plakat z różnymi rasami zwierząt. Stał  też dziwny, wysoki stół, było biurko. Przed biurkiem krzesło, a na krześle ten sam facet, który ją tu przywiózł wczoraj. Wiedziała, że skądś go zna… to przecież był jej weterynarz! Nie najmłodszy, ale i nie stary, bardzo miły pan. Pewnie Sławek zadzwonił i po niego by zajął się nią i Vasylem. No właśnie… gdzie jest Vasyl? Rozejrzała się, ale że klatka miała zasłonięte boki mogła tylko na ile się da wyglądać zza krat przed sobą. Miała nadzieję, że żyje i wszystko jest w porządku.
   Zaczęła dawać znać, że już nie śpi i jest głodna szczekając. Chciała wstać, ale przeszkodził jej ból, który poczuła w swojej prawej łapie. Był na niej bandaż. To ta, za którą szarpnął ją wczoraj szary pies. Zaczęła gryźć biały materiał, chcąc go zdjąć.
   
   - Fe, nie dobry piesek – Weterynarz otworzył drzwiczki klatki i przeszkodził jej w próbie zdjęcia opatrunku. Suczka uspokoiła się jak dostała jedzenie, nareszcie normalne, nie paćka z resztek z obiadu czy co to tam w ogóle było u Borysa.
***

   Potem za wiele się nie działo. Normalnie, tak jak u weterynarza- przychodzili właściciele ze swoimi zwierzakami. Ketia patrzyła tylko jak bada koty, psy itd. Na szczęście długo nie musiała siedzieć w tej klatce, bo kiedy ok. godziny 13.00 drzwi znowu się otworzyły, myślała, że to ktoś z kolejnym pacjentem. Ale nie. W drzwiach ukazał się nikt inny jak… Ilona. Suczka tak bardzo się ucieszyła, że nie zważywszy na swoją chorą łapę drapała w drzwi i szczekała wesoło. Weterynarz wyciągnął ją, ale ta zaraz się wyrwała mu i poleciała do swojej pani, przynajmniej dotychczasowej pani… Skakała, lizała ją, bardzo się cieszyła. Ilona wzięła ją na ręce.
- Suczka jest w nie najgorszym stanie, tylko trzeba bardziej o nią zadbać. Ma skaleczoną łapę, ale to nic groźnego. Poza tym widać była źle karmiona, nie miała dostatecznej ilości ruchu. Gorzej z drugim psem… - wskazał na klatkę postawioną przy ścianie, kilka klatek dalej i wyżej od tej, w której była Ketia. Leżał w niej Vasyl i patrzył  przez kraty na Ilonę merdając lekko ogonem. Ketię ignorował, co ją trochę zirytowało. Wet. kontynuował swoją diagnozę –  Prawdopodobnie miał bójkę z innym. To nie groźne rany, ale cudem z tej walki wyszedł z powodu choróbsk i kleszczy jakich się nabawił w lesie, przez które był bardzo osłabiony i nie zdolny by się bronić jak przypuszczam. Pewnie drugi pies to wyczuł, inaczej chyba nie podskoczył by borzojowi, hehe. Naszczęście czuje się już lepiej, ale chciałbym go jeszcze przepadać jeden dzień, jutro zadzwonię. Małą może pani już wziąć do domu.
   Ilona podziękowała i pożegnała się. Ketia myślała o tym, co powiedział weterynarz. Faktycznie Vasyl nie wyglądał najlepiej, nawet w ich rozmowie szybko wyszedł z równowagi. O samej walce z Szarym nie trzeba wspominać. „Ale po ja się nim przejmuję, nawet nie spojrzał na mnie” – oburzyła się trochę, ale zaraz jej przeszło i myślała, że jak to już dobrze jechać z Iloną.

   Na zewnątrz czekała na nich taksówka- no tak, przecież autko Ilony rozwalone. Sam widok samochodu nie zbyt miło suńce się kojarzył, więc nie chętnie weszła, a raczej została wsadzona do niego siłą. Nie każdy pies przecież ma okazję „zaliczyć” wypadki, a w jednym brać udział.
***
   Zatrzymali się przed domem- nareszcie jakieś znajome i kochane miejsce. Kiedy drzwi domu otworzyła Ilona, Ketia weszła na hol, gdzie jakby nigdy nic siedziała rozłożona na fotelu Rotis.
   - O, cześć Ketia! – szczeknęła wesoło, na co młodsza charciczka odpowiedziała, ale już nie tak optymistycznie, bo przypomniała sobie, że musi z nią pogadać w sprawie tego co usłyszała od Vasyla.
   - A co ci jest w łapę i gdzie Vasyl? – Rotis podeszła i obwąchała Ketię.
   - Pies mnie ugryzł, a…
   - Vasyl? – borzojka nie dała dojść do sowa koleżance. Jej przypuszczenia trochę ją zdziwiły, czemu niby miałby ją pogryźć?
   - Nie. Vasyl jest u weta.
   - A co mu?
   - Nie wiem dokładnie, chyba jutro po niego jedzie Ilona.
   Rotis jakoś nie wyglądała, aby wiadomość, że łaciaty borzoj jest chory sprawiła na niej wrażenie. Ketia oczekiwała czegoś więcej od niej, że np. się zmartwi, ale nic nie dała po sobie poznać i zaraz zmieniła temat, unikając tematu mieszkania w budzie i tego co związane z tamtymi wydarzeniami.
***

Ketia postanowiła, że przetrzyma rozmowę na temat tych „wersji zdarzeń” do wieczora.
Kiedy wyszły jak to normalnie było, na co dzień do parku podbiegła do nich nie wiadomo skąd ta ONka, która była na wystawie.
- Gdzie Vasyl? – Warknęła do Rotis, która odpowiedziała równie niegrzecznie warknięciem, żeby spadała. ONka zauważyła Ketię i z tym samym pytaniem zwróciła się do niej.
- Nie mów jej! - borzojka szczeknęła na Ketię, po czym szarpnęła ja w drugą stronę. Tajgance nie zbyt to się podobało i wyrwała się Rotis, po czym podeszła do owczarzycy. Obrażona borzojka usiadła obok i zaczęła się przyglądać spode łba na dwie suczki. Nastawiła uszy, ale ONka poprosiła Ketię, by poszły trochę dalej, dalej od borzojki. Ta jednak na chama za nimi, aż Niemka nie podeszła i nie powiedziała jej czegoś. Niestety Ketia nie usłyszła, co jej powiedziała. Ważne że to poskutkowało.
- Gdzie Vasyl? – powtórzyła wcześniejsze pytanie, kiedy odeszły trochę.
- A kim ty jesteś i czego od niego chcesz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie podejrzliwie.
- Nazywam się Tośka, wystarczy? – zapytała zniecierpliwiona.
- A druga część pytania?
- Mała, ja się pytam, co się z nim dzieje, a jak ty mi nie odpowiesz to i tak się dowiem! Mam swoje źródła informacji! Więc…? Powiesz mi czy nie? – popatrzyła na niepewną suńkę, więc dodała, że jest koleżanką borzoja.
Ketia uwierzyła i odpowiedziała tylko dlatego, bo widziała czasem jak Vasyl z nią o czymś rozmawia, szkoda tylko że nie wiedziała o czym. Wilczura po usłyszeniu odpowiedzi nie za bardzo wyglądała na zadowoloną. Po chwili zastanowienia znowu się odezwała, jakby sama do siebie.
- To mamy problem…
- Jaki?
Tośka jakby się zawahała, ale widocznie stwierdziła, że lepiej udać, że nie usłyszała tego pytania.
- Mam prośbę. Kiedy Vasyl wróci powiedz mu od razu, że ma wyciągnąć to jak najszybciej ze sfinksa.
- TO, to znaczy co?
- Vasyl będzie wiedział. Przekażesz?
- No dobra… - odpowiedziała niechętnie, bo myślała, że więcej się dowie.
- Aha, jeśli Rotis będzie o coś pytała w tej sprawie to ani mru mru. Niech nie wpycha swojego ogona w nie swoje sprawy.

ONka podziękowała i gdzieś pogalopowała, a Ketia wróciła do Rotis, która od razu z jakby wyrzutem spytała.
- Co ona chciała?
- Nic. – Ketia obiecała, że nie będzie nic mówić, więc mówi.
- Jak to nic?
Tajganka kolejne pytania zaczęła ignorować. Rotis widząc, że nic z niej nie wyciągnie uciszyła się po jakichś 15 minutach. Ketię trochę zdziwiło i zastanowiło to, że Rotis to tak interesuje i to, że się na nią obraziła, a raczej, że nie odzywa się, co kiedy było zjawiskiem nadzwyczaj rzadkim. Reszta spacerku nie pałała miłą atmosferą, ale może to i dobrze. Ketia przynajmniej miała trochę ciszy, by krok po kroku przemyśleć dzisiejszy spacer dzień.


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: golden(ka) w 2005-07-06, 18:53
Super!! Cd, cd!!! :):)


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2005-07-06, 19:27
Pisz dalej :)


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Scorpio w 2005-07-06, 19:37
Fajne. Tylko...
"przedszyma"- jak ty to napisałaś?
Jest jeszcze parę słów ze zgubionymi literkami, ale mi to nie przeszkadza (czasami sama robię takie błędy (także takie jak to twoje "przedszyma")).

Mam do ciebie pytanko: Gdzie to piszesz, w jakimś programie, czy od razu na forum?

Jeszcze raz mówię: FAJNE! Pisz dalej!


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-07-06, 19:44
W Wordzie piszę, a co?


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Scorpio w 2005-07-07, 20:09
Chyba możesz tam ustawić aby program ci sprawdzał tekst? Bo to przedszyma trochę mnie zaskoczyło. Wydaje mi się, że powinno to być napisane tak: "przetrzyma". Chyba, że nie chodzi nam o to samo. Ale co ja będę gadała o jednym błędzie. KONIEC
Czekam na CD!


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-07-07, 20:56
Nic nie trzeba ustawiać w Wordzie. Sam poprawia, ale widocznie to słowo było zbyt dalekie od tego, jakie powinno być.
Pozdr. już poprawiłam


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: ssgosiass w 2005-08-06, 16:06
Taigan, kiedy napsiz dalszy bieg wydarzeń? :chytry:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-08-06, 16:16
Kiedy będzie mi się chciało :lol: Jak to Goldenka (pozdr. :;d: ) ma zwyczaj mawiać - jak mnie natchnie pseudowena :P :lol:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: golden(ka) w 2005-08-06, 18:44
taiguś dawaj :evil:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2005-08-07, 12:29
Ładne :)


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Kelpie w 2005-09-01, 13:11
Pisz CD!! Czekamy!


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-10-05, 21:43
Coś ostatnio nie mam wogóle głowy do tego badziewia, sorrka :P :krzywy:


Data wysłania: 2005-09-11, 13:01
Jutro może będzie CD. Wczoraj napisałam, ale nie jestem pewna czy napewno ma być tak, jak jest i w ogóle :P


Data wysłania: 2005-10-02, 19:47
Dobra, wstawiam cd badziewa, a co mi tam :P Najwyżej będę improwizować (i tak cały czas to robię :lol: )

XI
   Rotis szybko przeszło to obrażanie się, co szło na korzyść Ketii.
Nastał wieczór. Ketia i Rotis odbyły wielce interesującą poważną rozmowę.
   - Dlaczego przegryzłaś moją obrożę u Borysa? – Zaczęła Ketia, na co borzojka zaraz zareagowała tłumaczeniem się i zdziwieniem, że przecież po to, żeby uciec.
   - A o czym wtedy, kiedy mnie przywieziono rozmawiali Borys i Ilona?
   - Jej, co to, wywiad jakiś? To było już dawno, nie pamiętam. – Tłumaczyła się.
   -  Nie, przesłuchanie – zażartowała – przypomnij sobie o czym.
   - A czy to takie ważne? Tak sobie tylko rozmawiali… Poza tym, co ma wspólnego ta obroża z tym?
   - Myślałam, ze ty mi to może wyjaśnisz.
   - Jaaa? – borzojka wyglądała na bardzo zdziwioną – ale co… weź, jesteś zmęczona chyba po tym wszystkim, lepiej się prześpij…
   - A ja wiem, o czym rozmawiali – Ketia nie dawała za wygraną. – Czemu kłamiesz cały czas?
   - Ja? O co ci chodzi?
   - Mi? To raczej, o co tobie chodzi, bo ja już nic nie kapuję!
   - Ja tym bardziej.
   - Taka to z tobą gadka…
   - Nom – borzojka potwierdziła, a Ketia coraz bardziej była zirytowana. Zastanawiała się czy Rotis jest taka głupia czy po prostu udaje. A jak udaje to: Po co? Na co? I dlaczego? - Jak to się mówi.
   W tej chwili na korytarzu otworzyły się drzwi i wkroczyła Ilona, a zaraz za nią chwiejnym krokiem Vasyl. Bez żadnego słowa, bez powitania skierował się w stronę białej sofy, stojącej na holu. Ominął suczki nawet na nie nie patrząc. „O! Następny! Czy wszyscy muszą być tacy irytujący!” – pomyślała Ketia i podeszła do łaciatego psa z zamiarem przekazania mu tych dwóch słów od wilczurki.
   - Może przynajmniej byś się przywitał? – zaczęła miło tajganka.
   - Co chcesz? – równie miło odpowiedział jej borzoj.
   - Ja nic tylko twoja koleżanka
Dopiero teraz Vasyl lekkie zainteresowanie stawiając lekko uszy.
   - Jaką koleżanką? Mów jaśniej.
   - No Tośka...
Vasyl chwilkę się nad czymś zastanawiał, po czym wymownie spojrzał na Ketię.
   - Mam ci szanownie przekazać, że masz… e… coś wyciągnąć ze sfinksa? E… no coś takiego – naprawdę brzmiało to trochę bez sensu.
   - Zawołaj Sfinksa – rozkazał
   - A co ja jestem! Zrób to, zrób tamto, a chociażby „dziękuję” czy „proszę” to już nie usłyszy się.
Borzoj tylko przewrócił oczami, mruknął coś pod nosem i zlazł z sofy. Ominął obrażoną Ketię i wyszedł z pokoju zostawiając ją samą. „Jakby nie prościej było powiedzieć- proszę, Ketio, czy mogłabyś zawołać Sfinksa? Ale nie, oczywiście, to nie w jego stylu” – nawet wyobrazić sobie taką scenę było trudno, a o realu nie było mowy. Nie mogła oprzeć się ciekawości, o co chodzi z tym Sfinksem i podążyła cicho za borzojem. Pewnie gdyby po prostu za nim poszła przegoniłby ją, tak jak to z Rotis. Nawet czubka nosa nie da mu wtykać w swoje sprawy.
Vasyl wszedł po schodach, ustał i zawołał Sfinksa po imieniu, które brzmiało tak samo, jak i jego rasa, czyli Sfinks. Z jednego z pokojów wyłonił się owy kot.
   - Czego?
   - Gadaj w końcu
- Co?
- Nie zaczynaj, nie zaczynaj znowu, tylko gadaj! – Borzoj szedł w stronę kota, tak, że ten cofał się i obaj znaleźli się w jednym z otwartych pokojów.
Ketia podeszła i ustała przy ścianie i zaczęła podsłuchiwać. Mniejsza z tym, że nie wiele rozumiała z ich rozmowy, ale co tam...
   Sfinks usiadł mając na swojej kociej twarzy chytry uśmieszek.
   - Co będę z tego miał? No wiesz... w końcu nie na co dzień zdradza się... a jak już to zrobię to po pierwsze musisz mnie ty i reszta psów chronić, ale o tym to już wiesz – zapytał i odpowiedział na swoje pytanie. Powiedział raczej jego pierwszą część.
   - Czego chcesz? – Zapytał borzoj z rezygnacją w głosie.
   - Hmmm – zamruczał kot – Może... nie była by to rzecz, tylko zadanie... dla ciebie – zachichotał. – Nie lubisz Ketii, nie?
   - To nie ma nic do rzeczy. – odpowiedział wymijająco.
   - Oj, ma przecież. Ja jej też nie lubię. Denerwuje mnie i w ogóle... zabij ją i będziemy kwita, haha. Ale byłaby „poleffka”.
   Chart poruszył się gwałtownie, a i Ketia się wzdrygnęła. „Poleffka!? Ciekawe dla kogo? O czym w ogóle oni mówią! Zabić mnie?!” – Ketii zabiło mocniej serce na samą myśl o tym. Bała się, co odpowie Vasyl, bo nastała krótka cisza, którą przerwał kot pytającym miauknięciem.
   Vasyl zauważył kawałek czyjegoś ogona wystającego zza ściany. Sfinks podążył za jego spojrzeniem i teraz dwa osobniki, te, które dopiero, co, rozpatrywały możliwość zabójstwa z niewiadomych jej przyczyn patrzyły na ogon Ketii. Tajganka nie zauważyła, że jej część ciała wystaje spoza pola, na którym mogła się znajdować.
   - Któż to ukrywa się za ścianą? – zapytał złośliwie Sfinks.
Wiedząc, ze już, że została i tak namierzona ustała w drzwiach cała dygocąc i z wściekłością zaczęła głośno się buntować
   - No nie! Co tu jest grane?! Od razu Vasyl, wydałeś mi się podejrzany i nie godny zaufania, ale żeby z powodu jakiejś tam informacji od kota, że czegoś tam, że nie chce powiedzieć byś mnie zabił!? Zrobiłbyś to! Niech ja tylko powiem Rotis, gdyby Ilona wiedziała, co jej kochanemu pieskowi chodzi po głowie to pewnie by cię zostawiła do uspania u weta!
   Vasyl za każdym razem, kiedy chciał się wtrącić Ketia dwa razy głośniej wymawiała słowa i nie dawała mu na to szans.
   - Co tu się dzieje?! – Za Ketią ustała Rotis z wystraszoną miną. – Ja... ja nie mogę uwierzyć, Vasyl, że... że wy macie takie pomysły! – Rotis chyba już od jakiegoś czasu znajdowała się w pobliżu i tak jak młodsza charciczka przysłuchiwała się temu wszystkiemu.
   Teraz to biało srebrny borzoj wyglądał tak, jak pies, dla którego najlepszym wyjściem byłoby dobicie.
   - Na mnie już czas, asta lavista bejbi – Sfinks prychnął do borzoja i zaczął się wycofywać.
   - Ty, Sfinks zostajesz! Ty, ty... – Rotis spojrzała z obrzydzeniem na przedstawiciela swojej rasy, za którego musi się wstydzić. – też! Macie nam wiele do wyjaśnienia, oj wiele!
   - Nie mamy wam nic do powiedzenie – odparł spokojnie, swoim chłodnym głosem Vasyl.
   „To już szczyt wszystkiego! Chamstwa i bezczelności” – pomyślała Ketia wtórując tylko swojej koleżance.

Z kuchni, na dole wydobył się głos Ilony wołający psie towarzystwo na jedzenie. Z powodu zerowej reakcji z ich strony i nie przybycia, pani powtórzyła wołanie i ustała na dole schodów z talerzem i ścierką w ręce.
- Pieski? No, co jest? Jedzonko na was czeka, idźcie. Rotis, Vasyl, Ketia?
Suczki tylko wrogo spojrzały na Vasyla i wyszły zbulwersowane za panią, zostawiając go z kotem.


***
Opinia, komentarz, krytyka byłyby na miejscu. A przynajmniej jakiś post mówiący, że ktoś przeczytał... niewiem czy dobrze, że już wstawiam, no, ale... pozyjemy- zobaczymy


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2005-10-06, 13:55
bardzo mi sie podoba czekam na CD :)


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-10-07, 20:50
Niewiem, czy nie za bardzo to to wszystko poplątane :P Kapujecie o co chodzi, przynajmniej narazie? :lol:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2005-10-07, 21:30
a ja wiem  czy poplątane ja jak narazie wszystko rozumiem :P


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2005-10-18, 21:57
No to dobrze :D Ktoś czyta to to jeszcze? ;p CD będzie pewnie nie prędko [szkoła :/ ], ale się jeszcze zobaczy


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2005-10-19, 18:47
ja czytam i mi sie bardzo podoba :wink:


Tytuł: Odp: Tajganka Ketia :P
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2005-10-20, 14:23
Hmm.. Pisz dalej, bo mi sie podoba.. :D