chcieliscie to macie :p
to juz jest jedna z ostatnich częsci bo nie mam pomyslu co dalej..
Z tego ‘nieba’ wyciągnęła ich mama Michała.
- Dobra, dobra teraz moja kolej żeby się przytulić (
) potem sobie zostaniecie sami tylko muszę mu najpierw wyprawić kazanie!
Po długiej przemowie, wysłuchanej (jasne) przez Michała jego mama i Klaudia wyszły z pokoju zostawiając ich samych. Milczeli obydwoje przez dłuższy czas, gdy nagle Monika zaczęła płakać.
- Kotku, co się stało?
- Bo… bo ty wyjeżdżasz… a teraz jeszcze przeze mnie miałeś wypadek a… ja cię kocham i nie chcę tu zostać bez ciebie! I nawet, jeżeli będziesz musiał wyjechać i zechcesz byśmy się rozstali to ja i tak będę czekać z myślą, że może wrócisz do mnie… Michał ja cię naprawdę kocham!! Nie potrafię bez ciebie żyć!
- Moniczka… ja też cię kocham.. Przecież o tym wiesz! Najchętniej zostałbym tutaj razem z tobą i nawet sobie nie myśl, że jak wyjadę to będziesz mogła się zainteresować innym! – Uśmiechnął się.
- No, ale dzięki mnie nie wyjedziesz tak szybko! Bo stąd to chyba szybko nie wyjdziesz.
- Mój stan nie jest najlepszy. Straciłem podobno dużo krwi… Wszystko jest wciąż nie stabilne. Nawet moje życie.
- Nie mów tak! Wyjdziesz z tego i będziemy jeszcze razem.
Do Sali wszedł lekarz i oznajmił, że koniec wizyty, ponieważ pacjent musi wypoczywać. Monika z niechęcią wyszła. Po drodze do domu nie odezwała się ani razu. Pani Ola, mama Michała podrzuciła je pod dom Moniki i pojechała do siebie. Klaudia uznała, że będzie lepiej, jeżeli zostawi przyjaciółkę samą i poszła do siebie.
W pokoju Monika nie przestawała myśleć o Michale. Siedziała na łóżku, gdy nagle poczuła ukłucie w sercu. Nie wiedziała, o co chodzi, ale była pewna, że to nie oznacza nic dobrego. Znowu to ukłucie i nagle… pustka. Nic. Czuła, jakby z jej serca wypływało wszystko. Teraz przestraszyła się nie na żarty. Była pewna, że to ma związek z Michałem. Wybiegła z domu i skręciła w kierunku szpitala, w którym leżał Michał. Cała zdyszana weszła do Sali, w której leżał. Niestety jego tam nie było. Teraz jej strach nasilił się podwójnie. Już wychodziła, gdy do sali wszedł lekarz, którego spotkała rano gdy tu była.
- Proszę pana! Gdzie jest Michał?! Przenieśliście go do innej Sali? Lepiej się poczuł?!
- Spokojnie. Kim pani jest?
- Jego dziewczyną! Proszę odpowiedzieć na moje pytania!
- Proszę usiąść. To, co powiem nie zadowoli pani, więcej to się pani na pewno nie spodoba. Widzi pani, bo… były pewne komplikacje i… bardzo mi przykro. Niestety nie udało nam się go uratować.
- Nie! Nie, nie, nie!!! To nie jest prawda!! On nie umarł!!!
- Wiem, że to dla pani szok, ale bardzo proszę zachować ciszę!
- Ale dlaczego?! Przecież dziś rano czuł się tak dobrze!
- Stracił wiele krwi. Nie udało nam się go uratować.
- To jest tylko zły sen! To nie zdarzyło się naprawdę! Za chwilę się obudzę i pójdę do niego do domu a on będzie na mnie czekał uśmiechnięty…
- Niestety… przykro mi teraz przepraszam pacjenci wzywają. Do widzenia.
- Do widzenia. – Powiedziała Monika przez łzy i wybiegła ze szpitala.
Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała przed chwilą.