no to ja zbieram fragmenty żeby się lepiej czytało- poprawka ortograficzna itp.
"Jeździć konno może się nauczyć każdy, ale jazda w harmonii z koniem jest sztuką..."
W boksach wszystkie konie były już osiodłane. Instruktor zaczął wyczytywać imiona koni według wcześniej ustalonej kolejności zastępu. Każdy niecierpliwie czekał na swoją kolej.... ...Aż wreszcie z ust dosyć umięśnionego instruktora wydobyło się słowo
- WYCHODZIMY
Wszyscy wesoło podrugując wyszli ze stajni.Było tam kilka osob ktore umieją galopować inne dopiero sie tego uczą,lecz wszyscy się bardzo dobrze znają i lubią.Gdy wszyscy juz wchodzili na konie trener oznajmił
- Chwileczke, dzisiaj mam inne plany mianowicie...
Ponieważ był to bardzo nie odpowiedzialny trener zabrał wszystkich w teren a tam...jako że była zima, było zimno, ślisko i bardzo niebezpiecznie. Ale przecież nasz bardzo nieodpowiedzailny instruktor nie zwrocila mna to uwagi i pojechaaaliśmy.
W lesie było przepięknie... Zaśnieżone drzewa nadawały temu miejscu niepowtarzalny urok. I na początku lasu wszystko zaczynało się wręcz wspaniale, ponieważ tam był wspaniały mięciutki puch, jednak dalej...Nasz nieodpowiedzialny instruktor niezwarzając na złe warunki atmosferyczne, zaproponował ( po wczesniejszej rozgrzewce) skoki przez bale drzewa porozrzucane po ścieżce! W pierwszej chwili Coccaina myślała,że facet żartuje.
-Eeee...dobre -powiedziała cichutko,ale Martyna zauważyła,że kopara jej opadła.
-Karolina, ty pierwsza-powiedział po chwili instruktor, stojący koło przewróconych pni drzew.
Coccaina zrobiła przerażoną minę,gdyż nigdy jeszcze nie skakała,a nawet galopu nie opanowała jeszcze zbyt dobrze.
-Może jednak...
-KAROLINA! Znowu osłupiałaś z przerażenia? Naucz się czegoś wreszcie! Martyna,pokaż jej!
Martyna miała za sobą jedynie skoki w terenie,takie jak te czy przez strumyk, jednak zdecydowanie pchnęła Augusta łydkami do przodu i wykonała skok nie zapominając nawet o półsiadzie (no LOL! Ostatnio skoczyłam wyprostowana ).
-Karolina, teraz Ty-powiedział instruktor grobowym głosem.
Coccaina kurczowo złapała wodze 4-letniego Rubina,zrobiła półsiad i najechała na przeszkodę.Coraz bardziej pewna siebie Coccaina była juz tuż przed przeszkodą, wypchneła Rubina do skoku robiąc półsiad. Rubin skoczył bardzo wysoko ze sporym zapasem, Coccaina czuła się cudownie, jakby leciała to był jej pierwszy taki poważny skok, jednak nagle gdy lądowali Rubin poślizgną sie na zmarznietym sniegu. Biedny koń stracił równowage i runął na ziemie...Amazonka przeleciała przez szyję konia prosto na plecy. Koń uciekł gdzies w las. Instruktor zamiast zapytać się czy nic jej nie jest zaczął się na nią wydzierać że koń uciekł, że wogole nie powinne jezdzić i kazał jej natychmiast wstawać i szukać konia. Ale ona niemoogła wstać ...Czuła okropny ból pleców, powoli obraz zaczął jej sie rozmazywac, widziała juz tylko zarysy postaci a krzyki instruktora dochodziły do niej jagby z oddali i nagle wszystko znikneło i pozostała tylko cisza...I pozostała tylko cisza....
***
Obudziła sie nastepnego dnia z potwornym bólem głowy... "to pewnie efekt wczorajszej imprezy" pomyślała.. ale prawda była inna...
Powoli dochodziły do niej wsyztskie wspomnienia, zaczynała kontaktować i po chwili stwierdziła ze nie jest nawet w swoim łóżku. Rozejrzała sie dookoła i ujrzała obrazki koni oraz dwa wędzidła powieszone na ścianie. Znała to miejsce... Tak była w pokoju stadniny gdzie zazwyczaj spały osoby przyjeżdżające na obozy konne. Nagle drzwi sie otworzyły i wszedł instruktor...był nieźle wkurzony aż z uszu leciała mu para, rozejrzał sie czy nikt nie słyszy i zaczął wymyslać Coccainie, ze koń ( Rubina) jest w ciężkim szoku i nie bedzie mógł w tym tyg. startować w zawodach.
nagle do pokoju weszła matka Coccainy i stanęła jak wryta. Tuż za nią pojawiła się najlepsza przyjaciółka dziewczyny-Martyna.
-Karolina dziecko, nic Ci nie jest?!-krzyknęła matka i pobiegła czym prędzej do łóżka w któym leżała córka.
-Nic mi nie jest mamo-powiedziała Coccaina z trudem,tak mocno przytulała ją matka i uśmiechnęła się do Martyny. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech a po chwili odezwałą się do instruktora,p. Wiesia( )
-Panie Wiesiu,proszę tak nie krzyczeć,kucharka powiedziała,że zaraz przyniesie zupę( )
-Wiem,przepraszam ale nerwy mnie zżerają, prosiłem o obiad dla dziewczyny już ponad godzinę temu.Na te kucharki trzeba co chwilę podnosić głos...( ). Martyna jak już pożegnasz sie z koleżanką możesz posrzątać boksy, niech Karolina trochę odpocznie.
-Dziękuję bardzo za pozwolenie...
-Nie ma sprawy!-zakończył promiennie dyskusję p.Wiesiu by po chwili wyjść z pokoju i znowu wydzierać sie na kucharki.
-Jak się czujesz?-powiedziała do Coccainy jej mama.
-Dobrze mamo,wszystko w porządku.
-Nie mówili Ci nic o...
-...Karolina zaliczyła upadek na plecy,strasznie bolało ale na szczęście nic sobie nie złamałą. Doktor powiedział,że już za 2,3 dni będzie mogła spokojnie wyjść z łóżka-wcięła się Martyna
-Dziękuję Ci Martynko. To kiedy kończy się to Wasze zimowisko?
-Dokładnie za tydzień.
-No cóż. Tak dużo Cię nie minie Karolinko. Marytynka pilnuj jej! Niech się oszczędza z tymi jazdami a już na pewno żadnych terenów!
-Dobrze,proszę pani-odrzekła Martyna.Po chwili matka pożegnała sie z dziewczynami i wyszła.