-SAAAAAAAAAAAAAAAABRIIIIIIINAAAAAA!-Klara wrzeszczała,słychać ją było w całym domu. Sabrina stała tuż za nią.
-co?
Klara wylądowała na podłodze.
-Chesz mnie zabić? Prawie zawału dostałam! Dziś przychodzi do mnie kolega...
-Ten MarCiNek?
Ten,ktorego poznałaś w Internecie?
-Tak,ten.
-
-Cichaj dziecko i słuchaj co do ciebie mówię.
-Jak ofiiiicjalnie
Klara postanowiła zignorowac córkę i mówiła dalej.
-no więc....Ze względu na mój młody wiek i piękną urodę...
-ekhem...
-...powiedziałam mu,że jestem wolna i nie mam dzieci także....
-mam wyjść z domu?
-no..?
-W życiu!
-Sbarina...
-:P
-10 zł...
-tja...
-20...
-wiesz co,śmieszna jesteś
<dzyn dzon,dzyn dzon>
-O fack! To on! Wyskakuj przez okno!
Sabrina wyjrzała przez okno. Sama perspektywa wyskoczenia z 2 piętra i zabicia się przy okazji była naprawdę interesująca.
-No dobra chowaj się pod łózko! Ale szybko!!!
Sabrina migiem wykonała polecenia mamy,która jak w skowronkach pobiegłą otworzyć drzwi. Po chwili weszła z powrotem do pokoju. Sabrina nie mogła się powstrzymać i wyjrzała dyskretnie zza krawędzi łóżka.
Marcin był facetem na oko 30 letnim, rudym,pryszczatym,chudym,bladym, w okularach...
"Jak to ma być mój ojciec to ja wysiadam..."-pomyślała Sabrina ale schowałą się pod łóżko.
-Klaro,jak tu u ciebie łądnie...
Jak oficjalnie...Klaro
-Eh...Dziękuję...Moja cu....moja ciocia wybierała kolory
Świnia
-Eeee....Co tam w ogóle u ciebie?-Klara postanowiłą za wszelką cenę podtrzymac rozmowę.
-Założyliśmy razem z Januszem i jarosławem nowy klub finansowy sprzedaje się świetnie,statystycznie jesteśmy na drugim miejscu na polskim rynku niedługo przyłączamy się do firmy....
-To ciekawe! Ile już macie członków?
-No chyba każdy po jednym...
-Sabrina nie mogła sie powstrzymać,niestety pożałowałą swoich słów kiedy po chwili dosatała do matki z glana.
CO za łajza chodzi w galanch po domu....
-pomyśła ze złością
-Klaro...Co to było?
-Nie wiem...Nie-mam-po-ję-cia-powiedziała z impenetem kopiąc orzy tym Sabrinę dwa razy mocniej.
Marcin nagle ni z tąd, ni zowąd powiedział z poważną miną:
-Wiesz co Klaro...Musze juz iść...Nie dokończylem projektu-odparł i widocznie dłuzej nie mógł wytrzymać, bo sam sobie ywszedł
-Co ty zrobiłaś?! Spławiłaś mi chłopaka!-wrzasnęła Klara
-Nie należy się nic?
-No tak...dzięki
***
Sabrina spojrzała na zegarek. BYła 22.00 a ona nic nie jadła a na dodatek matka zamknęła ją w pokoju...Za wymawianiu świństw przy innych ludziach
Siedziałą już tak od czterech godzin...Wszystko by zjadła...Nawet te buraczki, które dzisiaj dostały do cioci Józefiny
. Włączyła komputer. W brzuchu burczało jej straszne. Nikogo na gadu....To dziwne. Wyłaczyłą komputer. Nie,tak ni może być. Otworzyłą okno. nie było znowu tak ciemno...Drzewo było doskonale widać. Pokój miała na drugim piętrze,tak jak Klara,ale w przeciwieństwie do niej miała to drzewo
To nic,jeśli nie trafi najwyżej się zabije...
usiadłą na parapecie. Wstała. Rękami mocno złapała się sachu. Szła po rynnie. No...nieźle to musiało wyglądac. Ale nie bała się. Kiedy doszła do następnego parapetu,od okna abinetu mamy(który narazie był zamknięty) odwróciła się i...wykonała skok. Mało brakowało a....by nawet trafiłą
sabrina wylądowała w pokrzywie. Była zła, brudna i wszystko ja swędziało. Od razu wyskoczyła i podeszła do drzwi frontowych. Wyjęła klucz i weszłą do środka. Udała się w stronę kuchni. Staneła w progu. Matka nawet na nią nie spojrzała.
-A więc...Twój podstęp nie wyszedł.
Cisza.
-Muhahahahahahhaha!! Ha ha! Haaaaa!!!-Sabrina zaczęła śmiać się jak carownica z jakiejś wieczorynki(
)
Cisza.
-Ale to było efektowne,nie?
-No,troche...
- %@!&.!*
Sabrina wyjęła jugort i z zapalem zabrała się do jedzenia.
-Skakałaś z okna gabinetu?
-Eeee...no...
-Ale ty głupia jesteś...
-Co?!
-Z twojego jest bliżej.
-?!@#*^@^?!
-Wiedziałam,że nna to nie wpadniesz
-powiedziała Klara,podeszła do lodówki i wyjęła kurczaka.
-Chcesz od piersi?
-Czyjej?
-No chyba nie mojej
-No dobra...Zamknełaś mnie na 4 godziny i nawet nie myslałaś o konsekwencjach...
Klara podniosłą dwoma widelcamipierś kurczaka. Nic. Trzymały je jakieś...gluty na dole
Sabrina podejrzałą z nisemakiem. Im antysia wyżej podnosiła kurczaka,tym gluty bardziej wydłuzały się...Aż w końcu wydał się charakterystyczny plusk i gluty pękły,uwalniając pierś kurczaka.
-Eeee...Co to jest?
-Co?
-No...Te gluty
-Oh Sabrina...To sos...
-?!
?!
-No...był w lodówce i trochę skrzepł...
-No to w takim razie ja dziękuję...-powiedziała Sabrina i grzecznie udala się w stronę swojego pokoju.