~*~ROZDZIAŁ PIĄTY~*~Anita skończyła odrabiać lekcje i włączyła komputer. Może Zygar ma gg? W sumie, to zapytała niejakiego Karola tylko o imię i nazwisko, można też spytać o gadu. Uruchomiła gadu - gadu, urządzone według jej ulubionych kolorów: Żółtego i pomarańczowego (ahh, ta piękna, pomarańczowa bluza Mateusza...). Ależ miała szczęście. Był i Karol!
- Czy Zygar ma gg?
- A co Cię to obchodzi? Nie za wiele ode mnie oczekujesz?
- Nie, jak nie chcesz dawać, to nie. Zrozumiem... Prywatność i te inne sprawy, wezmę od kogo innego.
- Dobra, powiem Ci. Nie ma gadu, rodzice mu odcięli za oceny i będzie miał MOŻE na wakacje.
- Wielkie dzięki, nieznajomy Karolu. Muszę spadać. Papa!
Już jutro szkoła. Skoro mieszka tak blisko jej szkoły, może i on do niej chodzi? Tylko czemu ona nigdy go nie zauważyła?
- Anitkoo! Ali piszczy pod drzwiami! Weź go chociaż na siku, ja nie dam rady, okropnie spuchły mi nogi.
- To może kup sobie Lioton 1000 - wycedziła przez zęby zła Anita.
- Coś mówiłaś, kochanie?
- Nie, nie. Tylko powtarzam słówka z angielskiego.
- Dobrze, ale nie chodźcie zbyt długo, zaraz się ściemni.
Taa, jeszcze niedawno miała wyjść tylko na 'siku' a tu się okazuje, że wygania mnie na dłużej. Ale nie za długo. Ehh, jak trudno zrozumieć rodziców..
Aligator jak zwykle wlekł się niemiłosiernie, obwąchując i obsikując każdy wolny skrawek trawnika. Dziewczyna się niecierpliwiła. Chciała jak najszybciej znaleźć się w łóżku i pomyśleć, jak się jutro ubrać, zachowywać. Tak na wszelki wypadek. Bo jakby się okazało, że chodzi również do trójki, załamałaby się, gdyby ją zobaczył w rozciągniętym swetrze i brudnych butach. Chciała przyszkować się już wieczorem, żeby zdążyć zrobić wszystko koło siebie.
E tam, zmęczona jestem, położę się już i najwyżej wstanę 15 minut wcześniej.<- planowała.
Niestety, z planów nici. Nie dość, że nie wstała 15 miut wcześniej, ale później, to na dodatek Paweł się rozchorował i Kaśka przyszła po nią do szkoły. Czekała już dobre 10 minut w przedpokoju.
- Anita, na litość boską! Spóźnimy się na wuef! Skakanka nas zabije!
- Lecę, lecę, cierpliwości.
W końcu Anita wyszła z łazienki, ubrana i 'odpicowana' lepiej niż na codzień.
- A Ty co? Na randkę się wybierasz czy do szkoły?
- Czy to, że idę do szkoły znaczy, że muszę iść tam w szmatach? - zdenerwowała się Anita.
- Dobra, już, dobra, idziemy bo się spóźnimy.
Pierwszy wuef. Skakanka na pewno będzie w złym humorze - nigdy nie lubiła wstawać razem z uczniami. Zazwyczaj się spóźniała i wszyscy czekali na nią, aż łaskawie otworzy dużą salę - ona jedyna miała klucz, bo tylko ona była nauczycielem wuefu na pełny etat - resztą byli studenci.
Lecz dzisiaj Skakanka nie dość, że przyszła punktualnie, to na dodatek była w świetnym humorze.
- Chyba ma zaniki pamięci, ona się tak nie zachowuje - skomentowała Magda, koleżanka z klasy Anity i Kaśki.
Skakanka rozpromieniona wykrzyknęła: Kto zapisuje się na dzień sportu?
- Jezu! Zapomniałam! 1 czerwca, dzień dziecka = dzień sportu!
- O nie, cała szkoła ma zobaczyć moje grube nogi w krótkich spodenkach? Ani mi się śni!
- Anitko, nie dramatyzuj, nie zbłaźnicie się, w końcu jesteście moją klasą, nie da się ukryć - ja uczę najlepiej.
Kaśka parsknęła głośnym śmiechem. Wszyscy zamarli, byli pewni, że Skakanka ukatrupi Kaśkę za tak dziki i głośny wybuch śmiechu. A co zrobiła Skakanka? Nic. Kompetnie nic. Nawet chyba nie usłyszała, że ktokolwiek coś zrobił lub powiedział.
- Uff, mam szczęście. - powiedziała Kasia.
- Ty masz we wszystkim szczęście, w przeciwieństwie do mnie...
I wtedy pojawił się ON. A jednak. Chodził do jej szkoły. A ona w którkich spodenkach! O nie! Ale on zdaje się, że nawet na nią nie spojrzał...
- Pan Olejnik prosi klucze od szatni...
w tym momencie skierował reflektory swych ciemnych oczęt na dziewczyny. Po kolei. Doszło do Anity. Wstrzymała oddech i...
C.D.N. :
: