Ja tez się wziąłem za pisanie ( najpierw na kartce ale chciałem wam to pokazac
) Opowiadanko nosi tytuł "Pachyderm house", co w dosłownym przetłumaczeniu znaczy DOM GRuBOSKÓRCÓW. Jak poczytacie to zrozumiecie.
Było zimno.
Tak, w tym domu zawsze było bardzo zimno, a juz zwłaszcza gdy Mariola wracała z pracy. Zawsze tak samo: wściekałe trzaśnięcie drzwi frontowych, głuche, ciężki kroki przemoczonych botków i przebrzydły, krogulczy nos wciskany z zapałem w każdą nawet najmniejszą prywatność.
Piatek.
Wielki krogulec znów wleciał do pokoju Michaliny.
- Ty gówniaro! - przeraźliwy krzyk zakłócił beztroskich Beatelsów. - Znowu używałaś moich perfum! Moich perfum! - zaakcentowała aż nadzbyt wyraźnie Mariola. Każdy w tym domu, a już zwłaszcza ten rudy krogulec, kazdy (!) miał tu zawyżone poczucie własności. Słowo "moje" było w domu Michaliny słowem tradycyjnym, kultowym. Niczym rodzinna pamiątak - przekazywany z pokolenia na pokolenie. Tylko babcia - stateczna, miła, bezwłosa kobitka - tylko ona potrafiła się dzielić. Była w pożądku. Zawsze pozyczała Michalinie pieniądze, zmywała za nia zalegające w zlewie kuchennym naczynia ( i tą ochydną miske z pieskam; miske krogulca. ) i prała brudne skarpetki zmęczone piątkowym wuefem.
- Znowu używałaś moich perfum! - Kontynuowała z zapałem Mariola.
- Nie! Ja tylko... tylko tak, no... no, wiesz... - Michalina bezkutecznie starała się usprawiedliwić. - Tak... na szyje... - dodała. Wiedziała, że krogulec jej nie słucha. nigdy jej tu nie słuchano. Tylko babcia, ale z niej to i tak nikły pożytek. Bo co to za uciecha, wiedząc, że słucha cię ktoś, kto jest głuchy i nosi ( zepsuty...! ) aparat słuchowy!
- Ech... Nie mam juz do ciebie siły, gówniarzu! Człowiek zmęczony, styrany wraca do domu, gdzie chce odpocząć w CISZY i spokoju! A nie wysłuchiwać głupich wymówek małych, kłamliwych gówniarzy!
Ty myślisz cwaniaro, że ja to może ślepa jetem, he? Dobrze widzę! Widzę, że w moim ulubionym flakonie znów ubyło perfum! - Dzrzwi trzasnęły, a krogulec ( wredne suczysko, jak nic! ) znalazł się, Bogu dzieki, w przedpokoju. Wreszcie - odetchneła z ulgą Michalina.
Była zupełnie inna od swoich sióstr - cicha, spokojna, kulturalna. Nigdy nie podnosiła głosu! Może nie miała odwagi (?)...
Mariola była z nich trzech najstarsza. Kobieta o pokaźnej tuszy - wredna, nieugięta i apodyktyczna - cała ona. Basia była "tą średnią". Troche chudzsza od starszej siostry, a jednak tak samo zimna, apodyktyczna i wredna. I przebiegła na dokładke! Jak lis ( nic dziwnego - ruda kita... Nie! Ruda małpa! )!
Michalina natomiast była zmęczona. Nie! Nie dzisiejszym wuefem! Wcale. Raczej "sytuacją domową", jak dyskretnie nazywała stosunki między nią, a siostrami. Każdy pretekst był dla Basi i Marioli wspaniałym bodźcem do rozpoczęcia kłótni.
Sobota.
Hmmm... Krzysiek no co ty?! Ej, koniec... hihi... No! Koniec bo babcia wejdzie! Pocałunek na do wiedznia? Heh, no dobrze... Blisko, blisko i... SPADŁAM Z ŁÓŻKA! Cholera, mój kark! Zapowiadał się iście miły, sobotni poranek... jak zawsze w domu Michaliny.
- Ty, śpiąca księżniczko!( królewno, głupi, nadety krogulcu... ) Złaś zaraz na dół, do kuchni! Te twoje śmierdzace szparagi czekają na obłaskawienie! - Matko znów wolna sobota! Ja zwariuje! - pomyślała Misia. Wcale nie było jej do śmiechu. W tym domu do sobotniej sielanki i beztroskiego wylegiwania się w łóżku do czternastej było tak daleko jak z Helu do Zakopanego. No właśnie - Zakopane. Kiedy ostatnio tam była? - Nigdy! To straszne! Chce kupic sobie ciupage na Krupówkach! Chce zjeść tłusty kozi serek! Chce wejść na Kasprowy! ( po dokładniejszym przemyśleniu tej kwesti to doszłam do wniosku, że chce tam raczej wjechać! ) Chce wjechac na Kasprowy! Chce chodzić po górach dzień i noc! Chce wreszcie schudnąć!
W kuchni.
O fu! Babcia robi lepsze - pomyślała Michalina, patrząc na ochydną, na wpół rozmrożoną, na wpół ugotowaną papke, która miała być owymi, czekającymi na obłaskawienie szparagami.
- Co teraz bedziemy, księżniczko, wybrzydzac? - Krogulec nie patyczkował się długo. - Jedz!
- Gdzie babcia?
- Gdzie babcia, he? - sarkazm był na porządku dziennym - Babcia jest daleko, bo miała już ciebie serdecznie dosyć! Nie, tak nprawe to u sąsiadki.
- U Gawronowej?
- A u jakiej innej?! Mamy tylko Gawronową!
Kochana rodzinka... Tak, taka z nich rodzinka jak ze mnie hybryd muflona! Blech...
Michalina wyszła z domu. O nie! Nie będzie czekała na nastepne uwagi krogulca! I włożyła martensy i ta ruda małpa może ją teraz pocałować! I pójdzie do Krzyśka! I wróci po dziewiątej!
- Hola! Hola! W tył zwrot do kuchni, młoda damo! - A może jednak wróci troszke wcześniej...
W ogóle nigdzie nie wróci! Nie ma skąd, bo nawet nie wyszła! Dostała szlaban!
Zadzwoni do Krzyśka! Niech on przyjdzie! Tak, i wejdzie przez okno! Wdrapie się na wiadro, potem na tą wystającą deske, potem na dach kmórki ( tylko niech uważa, bo w zeszłym roku to aż papę zerwał... ), a potem juz tylko szybciutko do mojego pokoju, przez okienko! Super! Chociaz nie tak super - a jak krogulec się dowie? Albo Krzysiu zerwie papę z daszku komórki? Albo zrzuci babcine petunie? To lepiej nie! A może by tak Mariole, moja kochaną zapytać? Nie, co ja gadam - poprosić moją kochaną siostrzyczke ( ptfu, ptfu! Wypluć, postukac w drewno i nie przechodzić pod drabiną! ).
Dzwonek zadzwonił.
- Czego?
- Dzień dobry. Ja przepraszam najmocniej, ale...
- Nie przepraszaj tylko od razu wynoha!
- Mariola, ty świnio! Wchodz Krzysiu. Tak, na góre do mojego pokoju!
Wreszcie przyszedł.
Ups...
- Co?! Teraz świno?! A przed chwilą to było kochana Mariolciu, hę? Ja ci dam kochaną Mariolcie!
- Dziewczeta spokój! - Kocham moją babcie! - No idź już do tego Krzysia, bo sie bidaczysko zanudzi na śmierć, a ty do garów.
Ale się porobiło - Krzysiu siedzi w jednym rogu łóżka. Ja siedze w drugim. Mariola siedzi przy garach, a babcia siedzi w kuchni i poucza moją starszą siostre, że nie wolno żucać w ludzi w jej wieku gąbką do mycia naczyń! Paranoja!
Michalina nie chciała już Krzysia. Chciała siedzieć sama, tak żeby nikt nie widział, że wcina budyń i żelki, i czekolade, i pierniczki... No sama chciała być i już! Nie będzioe sie nikomu tłumaczyc dlaczego chce być sama! Ma już w końcu szesnaście lat, tak czy nie?! Chociaż minutka z Krzysiem jej nie zbawi, ale tylko minutka! I ani sekundy dłużej!
- Pa Krzysiu! - Jeju, jaki on jest sztywny! Zero inicjatywy! Wszystko ja! I musze do niego biegać żeby go masować, odrabiać lekcje itd. Nie będe! Jestem wyzwoloną dziewczyną! Albo nie! Kobietą, bo to brzmi tak dumnie i wyniosle! Tak, jestem wyzwoloną kobietą. Z tendencją do tycia! Wyzwolona kobieta z tendencją do tycia! Mogło być gorzej...
Ciąg dalszy nastąpi....
Wszelkie prawa zastrzeżone
Z góry przepraszm z błędy ortograficzne i prosze o ich niewytykanie