YY no to moje opowiadanko
i z góry mówię, że pierwszy raz piszę, a więc nie czepiajcie sie byków
Rozdział 1- Monika, co ty robisz? Chyba już do reszty zwariowałaś! - wydzierałam się na najlepszą przyjaciółkę
- słonko, to jest moje życie i moja sprawa. Poza tym to, żę biorę nic nie oznacza. I nie drzyj się tak, bo nie cały świat musi o tym wiedzieć, okej?
- no tak, Twoje życie. Tyle,że ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką. I zrobię wszystko, żeby wyciągnąć Cię z nałogu.
- stuul pysk ofiaro losu! - wydarła się Moniczka. Wszyscy dookoła popatrzyli się na mnie jak na wariatkę. Tego było już za wiele. Popatrzyłam na Monikę, miałam jej powiedzieć, że naprawdę źle robi, ale nie mogłam. Łzy stanęły mi w gardle. Przecież ona się zabija... szybko uciekłam z parku. Nie mogłam patrzeć się na narkomankę. Ale przecież ona jest moją przyjaciółką... szybko wbiegłam do Kościoła. Byłam sama. Modlitwy bardzo mnie podbudowały. wróciłam do domu i położyłam się do łózka. Musiałam wszystko jeszcze raz przemyśleć. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam. Obudził mnie dźwięk telefonu. Słyszałam, jak mama odbiera. To było do mnie. Monika
- Kinguś, chciałam strasznie przeprosić. Ja naprawde nie chciałam się tak wydzierać. Pójdziemy gdzieś się przejść? Proooszę, nie obrażaj się
Jak zwykle czułam słabość do przyjaciółki. Wyobraziłam sobie jej śliczne maślane oczka.
- yyy... jasne. Tylko daj mi jakąś godzinkę, musze sie pomalować itd. O 16 w parku, tam gdzie zawsze, okej?
- jassne
to do zobaczenia. Pa.
Szybko się ubrałam, pomalowałam i uczesałam. Wsiadłam w tramwaj i przyjechałam na umówione miejsce. Monika już tam była. Ledwie ją poznałam... umalowana na czarno... czarne paznokcie... ehh
trudno, jak sama powiedziała - jej życie.
- Cześć kochanie. To jak, idziem się poszlajać, jak zawsze? - spytała ze swoim ślicznym uśmieszkiem
- a możemy...
Poszłyśmy. Tyle, że nie tak jak zawsze. Moniczka powiedziała, że zabierze mnie w jakieś inne fajne miejsce. No i zaszłyśmy. Jakiś stary, opuszczony dom. Weszłyśmy do środka. Siedziało tam może z pięć osób. Ubrani podobnie jak Monika. Już chciałam wyjść, ale Monika powstrzymała mnie.
- stój - syknęła przez zęby - jak weszłaś to nie wychódź od razu, tylko się przywitaj!
Wszyscy podeszli do mnie i się przedstawili - Rafał, Marcin, Ewelina, Marzena i Piotrek. Wydali się być bardzo sympatyczni. Później usiedliśmy przy stole. Piotrek wyciągnął strzykawkę... podał Marzenie. Wolałam sie nie patrzeć. Wyszłam do łazienki. Gdy wróciłam i usiadłam na swoim miejscu Piotrek spojrzał na mnie.
- chcesz spróbować? - spytał
ciąg dalszy mam nadzieję nastąpi
jak mi się zechce